W 1993 roku Liga Mistrzów zastąpiła Puchar Europy pod naciskiem najbogatszych klubów, które chciały zwiększyć swoje zyski z rywalizacji międzynarodowej. Było wielu krytyków tej zmiany, którzy uważali, że dopuszczenie do Ligi Mistrzów drużyn z drugich, a potem trzecich i czwartych miejsc w najmocniejszych ligach, jest zaprzeczeniem idei rozgrywek. Dziś uważamy tamten pomysł za dobry. Liga Mistrzów rozrosła się, generuje wielokrotnie większe dochody i emocje niż 28 lat temu. Tamta zmiana była jednak kosmetyczna wobec tego, co wielkie kluby zaplanowały obecnie. Dwanaście czołowych zespołów z Anglii, Hiszpanii i Włoch ogłosiło w nocy z niedzieli na poniedziałek powołanie Superligi - nowych rozgrywek, którym przeciwna jest nie tylko FIFA i UEFA, ale także federacje tych krajów i władze ich lig. To wojna grożąca rozłamem w światowym futbolu, czy tylko szantaż? Zobaczymy. Zanim Real Madryt, Barcelona, Atletico Madryt, Manchester United, Manchester City, Liverpool, Arsenal, Tottenham, Chelsea i Juventus, Inter Mediolan i Milan ogłosiły powołanie Superligi, oświadczenie w tej sprawie wydały wspólnie FIFA, UEFA, władze federacji angielskiej, włoskiej, hiszpańskiej oraz szefowie tamtejszych lig. Wszyscy są zgodni. Uważają, że Superliga to projekt nie do zaakceptowania. Apelują nawet do polityków w tych krajach, by nie dopuścili do jego urzeczywistnienia. Superliga - otwarta wojna czy szantaż? Nazywają działanie wielkich klubów pazernością i brakiem solidarności, bo też Superliga powstaje, by zdecydowanie zwiększyć zyski największych klubów kosztem wykluczenia średnich i małych. "Futbol wymyślili biedni, by bogaci mogli go okraść" - taki napis zawisł na transparencie na jednym z angielskich stadionów. Trudno jednak uznać FIFA i UEFA za organizacje stojące na straży etyki futbolu, bo ich działacze wielokrotnie dowiedli, że pieniądze im nie śmierdzą. Wojna toczy się o to, kto jest mocniejszy: prezesi, czy działacze? Plan najbogatszych klubów zakłada, że w elitarnych rozgrywkach weźmie udział 20 drużyn. Z 15, które planowały powstanie Superligi, wycofały się trzy: Bayern Monachium, Borussia Dortmund, Paris Saint Germain. FIFA i UEFA im za to dziękują. Kluby wycofały się jednak dlatego, że zagrożono im wykluczeniem. Tak jak każdemu piłkarzowi, który zagra w Superlidze. Nie będzie miał szansy wystąpić na mundialu, czy mistrzostwach kontynentu. Gdyby więc Cristiano Ronaldo (Juventus) lub Leo Messi (Barcelona) zgodzili się zagrać w Superlidze jak chcą szefowie ich obecnych klubów, nie mogliby reprezentować Portugalii i Argentyny na mistrzostwach świata, Euro, ani Copa America. Tak grozi FIFA i UEFA. Kluby chcące powołać Superligę ogłaszają, że nie występują przeciw nikomu, ale od dłuższego czasu negocjowały z UEFA reformę Ligi Mistrzów i wobec jej oporu, postanowiły zorganizować się same. Wielkie kluby już nie chcą się dzielić zyskami z małymi, ale je maksymalizować. Każdy mecz Superligi był potencjalnym hitem elektryzującym miliony fanów. Wielka oglądalność telewizyjna wygeneruje większe dochody dzielone na 20 klubów a nie 81 - jak dotychczas, bo tyle startowało i zarabiało w Lidze Mistrzów w poprzednim sezonie. Te 81 klubów pochodzi z 54 krajów i każdy z nich dostał swoją dolę za udział w LM. Zwycięzca Bayern Monachium zarobił około 80 mln euro. To jest kwota ponad sześciokrotnie mniejsza niż spodziewa się otrzymać zwycięzca Superligi. Różnica jest więc kolosalna. Pośród różnych danych dotyczących Superligi jest też informacja, że za samo przystąpienie do niej, każdy klub otrzyma po 425 mln euro. Czy to prawda? Superliga jak NBA lub NFL Rozgrywki Superligi byłyby zamknięte, podobne do lig amerykańskich NBA czy NFL. Co roku zapraszano by do nich kilka nowych zespołów. "Buntownicy" uważają, że Superliga nie zagraża rozgrywkom krajowym. Barcelona, Real, Atletico wciąż chcą rywalizować o mistrzostwo Hiszpanii. Manchester United, Liverpool, Arsenal, Chelsea i Tottenham o tytuł w Premier League, a Juventus, Inter i Milan w Serie A. Tyle, że władze lig i federacji twierdzą, iż jest to wykluczone. W poniedziałek UEFA ma przedstawić nową formułę Ligi Mistrzów. I zdecydować o sankcjach dla "buntowników", gdyby tej formuły nie przyjęli i upierali się przy swoim. Najbardziej prawdopodobne jest, że dojdzie do kompromisu. Gdyby jednak nie doszło, światowy futbol czekałby największy kryzys w historii. Dariusz Wołowski