FC Barcelona w ostatnim czasie fatalnie spisuje się na podwórku ligowym i po serii wpadek z teoretycznie dużo słabszymi rywalami traci już siedem punktów do lidera rozgrywek, Realu Madryt. Nastroje kibiców "Dumy Katalonii" nieco poprawiły się po triumfie w Superpucharze Hiszpanii i pewnym zwycięstwie z Realem Betis w Pucharze Króla, ale i tak przed wtorkowym meczem w Lizbonie nie mogli być pewni, czy ich ulubieńcy należycie wywiążą się z roli faworyta. Spotkanie z Benficą miało zadziwiający przebieg. Po 30 minutach gry hat-tricka skompletował Wangelis Pawlidis, a gospodarze prowadzili 3:1 - trafieniem po stronie ekipy z Katalonii odpowiedział Robert Lewandowski, który wykorzystał rzut karny. Po zmianie stron padło jeszcze aż pięć bramek, a zwycięstwo przyjezdnych w doliczonym czasie gry przypieczętował Raphinha. On i Lewandowski tego wieczoru ustrzelili dublet, jedno trafienie dołożył Eric Garcia. Piłkarze Barcelony mają co świętować, bo zwycięstwem w Lizbonie zapewnili sobie bezpośredni awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. O meczu z portugalskim zespołem jednak jak najszybciej chciałby zapomnieć Wojciech Szczęsny, na którego po spotkaniu spadła lawina krytyki. Polak popełniał bowiem błędy, które przekładały się na gole dla rywali. Dramat Szczęsnego w Lizbonie. Drugi błąd Polaka, Flick aż kipiał ze złości Wojciech Szczęsny tłumaczy się z błędów w meczu FC Barcelona Najpierw w 22. minucie Szczęsny wyszedł z bramki i już poza polem karnym zderzył się z Alejandro Balde, z czego skorzystał Pawlidis, który pomknął z piłką na pustę bramkę. Osiem minut później Polak sprokurował rzut karny. Z obu błędów tłumaczył się później przed kamerą Canal+ Sport. Były reprezentant Polski na początku rozmowy przyznał, że decyzja o podyktowaniu rzutu karnego była słuszna. "Na boisku wydawało mi się, że nie ma kontaktu, ale później widziałem powtórkę, więc... rzut karny" - ocenił. Szczęsny postanowił też wyjaśnić, jak z jego punktu widzenia wyglądała sytuacja z Balde. Polak na samym początku zasugerował, że to jego kolega popełnił błąd komunikacyjny. Podczas wywiadu Szczęsny został też zapytany o to, czy kiedykolwiek grał u trenera, który wymagałby tak wiele od bramkarza w zakresie gry na przedpolu. "Aż tak wiele nie, bo przy aż tak wysoko ustawionej obronie nie grałem. Arsene Wenger (w Arsenalu - przyp. red) wymagał bardzo wysokiej gry bramkarza, ale tutaj bywa tak, że rzeczywiście czuję, że chłopaki są bardzo daleko ode mnie i trzeba biegać do przodu. W wieku 34 lat człowiek też się może czegoś nauczyć" - skwitował. Szczęsny zrównany z ziemią, w Hiszpanii zawrzało. Tak zmiażdżyli Polaka