Media przyznają, że Roma została upokorzona na własną prośbę. To było nieuchronne zestawienie: wtorkowy pojedynek włoscy sprawozdawcy porównali do pamiętnego meczu Brazylia - Niemcy (1-7) na niedawnym brazylijskim mundialu. Wtedy też, przypomniano, gospodarze tym samym wynikiem straszliwie przegrali z Niemcami. To był najbardziej oczekiwany mecz tego roku w Wiecznym Mieście. Nikt nie wyobrażał sobie, że tak się skończy - podkreślają media. Zauważają, że to historyczna porażka, bo poniesiona na własnym boisku. Z goryczą i najwyższym zdumieniem dodają, że trener klubu z Monachium Pep Guardiola zagrzewał swoich piłkarzy do walki nawet po pięciu strzelonych przez nich golach. Po każdej udanej akcji Roberta Lewandowskiego można było usłyszeć rozdzierający jęk sprawozdawców: "znowu on...". Sprawozdawcy radia RAI zauważyli, że piłkarze Romy siedząc na ławce rezerwowych zasłaniali twarze, jakby chcieli się schować przed trenerem, bo żaden z nich nie chciał wejść na boisko. Największy as rzymian kapitan Francesco Totti zszedł po pierwszej połowie; oszczędzono mu dalszego koszmaru - odnotowało radio. Piłkarze rzymskiego klubu byli osłupiali - podkreślili komentatorzy. Ich zdaniem bramkarz AS Roma Morgan de Sanctis był tak beznadziejny, że aż "nie do oglądania". Najgorsze zaś jest to, że Bayern mógł strzelić jeszcze z pięć następnych bramek - skonstatowano. "La Gazzetta dello Sport" na swojej stronie internetowej napisała, że dla Bayernu był to show, dla "upokorzonej" Romy - koszmar. Rzymskie "Il Messaggero" przyznało zaś: "Roma przeszła samą siebie i to w najgorszy z możliwych sposobów". Kibicom na Stadionie Olimpijskim odebrało mowę - zauważono. Wcześniej z dumą media podały, że Stadion zapełnił się do ostatniego miejsca.