Paradoksalnie przegrana Romy da się jakoś wytłumaczyć, choćby obecnością w zespole gości kilku aktualnych mistrzów świata z Brazylii. Przyzwyczailiśmy się przegrywać z najmocniejszymi - pisze Mario Sconcerti w "Corriere della Sera" - więc nie rozumiemy, dlaczego inni też są teraz tacy groźni, dodaje komentator, mając na myśli porażkę Juventusu w Grecji. Turyński klub nie zasłużył na nią, ale faktem jest, że ocknął się dopiero wtedy, gdy zaczął przegrywać. Zawiedli wszyscy, Pirlo, Vidal i Pogba, zły dzień miał Tevez i wszystko spadło na barki Moraty, któremu jednak skutecznie zastąpił drogę do bramki, świetnie dysponowany w środę bramkarz gospodarzy Roberto. Sconcerti łapie się na tym, że porażka Juventusu jest już dla niego czymś normalnym. Rzymska "La Repubblica", przeżywająca jeszcze klęskę Romy, marzy o tym, by zobaczyć kiedyś włoski klub, który na wyjeździe gra dobrze od początku spotkania, zamiast czekać na błędy przeciwnika i wracać do domu z pustymi rękami, dokładnie jak Juventus.