Sezon 2022/2023 z pewnością pozostanie na długo w pamięci Szymona Marciniaka, który w jego trakcie miał okazję poprowadzić najważniejsze mecze. Finał mistrzostw świata, następnie kluczowe starcie półfinałowe Ligi Mistrzów między Manchesterem City i Realem Madryt, wreszcie wielki finał najwazniejszych klubowych rozgrywek. Polski arbiter, mówiąc kolokwialnie, rozbił w tym sezonie sędziowski bank. Jego występ w sobotnim finale w Stambule pozytywnie oceniło wielu ekspertów, zauważając, że udźwignął presję, choć nie uchronił się od kilku drobnych błędów. Co za sezon Szymona Marciniaka. Polak zarobił krocie, miliony na koncie Finał Ligi Mistrzów. Włosi wytykają błędy Szymona Marciniaka Inaczej na jego występ patrzą jednak Włosi, którzy sugerują, że Polak zbyt pobłaźliwie podchodził do przewinień ze strony piłkarzy City, ze sporą szkodą dla Interu. Chodzi przede wszystkim o sytuacje z Ilkayem Gundoganem, który w pierwszej połowie faulował Federico Dimarco, nie otrzymując za to jednak żółtej kartki. Niemiec w drugiej połowie znów przewinił i według Graziano Cesariego, byłego arbitra Serie A, gdyby w obu sytuacjach podjął rzetelne decyzje, to mecz powinien się dla Gundogana zakończyć przedwcześnie. Cudowna wiadomość dla Szymona Marciniaka po finale. Jest jedno "ale" "W pierwszej połowie nie upomniał nikogo, mimo tego, że powinien to zrobić. Guendogan zasłużył na żółtą kartkę za faul na Dimarco, a w drugiej połowie powinien obejrzeć drugą kartkę za nieprzepisowe zatrzymanie Lautaro Martineza. Nie mam natomiast nic do powiedzenia na temat żółtej kartki dla Nicolo Barelli w 59. minucie, a także żółtej dla Romelu Lukaku w 82. minucie" - dodał. Nie dyskutuj z Marciniakiem. Polski sędzia w mig "wyjaśnił" gwiazdę Interu Ogólnie Marciniak otrzymał od 66-latka notę 5,5 na 10, co oznacza występ na granicy poprawności. Doszukiwał się on także kontrowersji przy decydującym trafieniu autorstwa Rodriego, które ostatecznie zapewniło Manchesterowi City zwycięstwo i pierwszą w historii Ligę Mistrzów. Znów w roli głównej miał być Gundogan, a Cesari delikatnie sugeruje, że gol został uznany dzięki interpretacji Polaka. " Co do samego gola, to trochę kuriozalna sytuacja. W spornej sytuacji Gundogan najprawdopodobniej dotknął piłki ręką, ale Marciniak uznał to za nieumyślne. Dlatego też bramka, która finalnie rozstrzygnęła losy meczu, została uznana" - stwierdził.