Idę o zakład, że ci co psioczyli na TVP z uwagi na to, że ta wybrała transmisję meczu Szachtar - Borussia, a nie Real - Manchester, oglądali go z wypiekami na twarzy. W czym współczesna Borussia jest gorsza od Realu? Ma słabsze dokonania, jest mniej sławna, ale to wszystko historia. Teraźniejszość przemawia za zespołem Juergena Kloppa, zresztą BVB wygrała grupę właśnie przed "Królewskimi". Nie po raz pierwszy zespół mistrza Niemiec mi zaimponował. Trzeba mieć iście kozacką fantazję, by pojechać na stadion zespołu, w którym wielu upatruje jednego z faworytów Champions League i zagrać jak u siebie. Ofensywnie, bez kalkulacji w stylu: "Strzeliliśmy gola na 1-1, to teraz zagramy ostrożnie, na konterkę". Borussia grała wysoko, na połowie rywala, zapłaciła za to nawet frycowe, bo daleki wykop piłki pozwolił Douglasowi na zdobycie bramki na 2-1, po tym jak pomylił się Mats Hummels, jednak stoper Niemców 20 minut później odkupił winę trafiają głową do siatki. Borussia jest nadal niepokonana w tej edycji Ligi Mistrzów. Żeby rywala klasy Szachtara spychać do obrony, trzeba mieć siły do biegania. Tylko w I połowie goście pokonali o dwa kilometry więcej niż Szachtar, wymienili więcej podań. Dla nas miłym faktem jest, że pierwszoplanową postacią meczu był Robert Lewandowski, na którego wylewa się tyle pomyj po meczach reprezentacji, ale komfort utrzymywania się przy piłce w okolicach pola karnego rywala dawał Borussii przede wszystkim Mario Goetze. To niesamowity piłkarz! Jego bezczelność, tupet, luz, żadnego trzęsienia nóg, mijanie po dwóch, trzech rywali budzą podziw. Zresztą tupet i odwaga nie wystarczą, kończyłyby się stratami, Mario dysponuje jeszcze genialną techniką, wspaniałym dryblingiem i balansem ciałem. Gdy zachodzi potrzeba, potrafi też się zastawić, przepchnąć rywala bark w bark (w tym elemencie "Lewy" jest jeszcze lepszy). To wszystko stanowi mieszankę wybuchową. Dla defensywy rywala Borussii. Brazylijczycy z Szachtara: Teixeira, Fernandinho, Taison, Luiz Adriano są również wirtuozami i gdyby rywalizowano w siatkonogę, to pewnie daliby przewagę Szachtarowi, ale jako zespół wyglądają słabiej niż Borussia. Ktoś, kto obserwował położenie na boisku Lewandowskiego, jego otoczenie, mógł łatwo zrozumieć, dlaczego Robert w barwach mistrza Niemiec błyszczy o wiele bardziej, niż w reprezentacji Polski. W BVB ma blisko siebie niemal zawsze trzech klasowych piłkarzy: Goetzego, Reusa i Kubę Błaszczykowskiego. W kadrze próbuje mu pomagać Ludovic Obraniak, ale on Goetzem nie jest i nigdy nie będzie, i Kuba, ale to wszystko za mało. Lewandowski wzbudza taki szacunek u rywala, że nie odstępują go ani na krok dwaj jego obrońcy. Ta ich nadgorliwość w kryciu Polaka skończyła się tym, że Dmytro Czigrinskij z Fernandinho wpadli na siebie, po czym Robert spokojnie mógł skierować piłkę do siatki. Kuba Błaszczykowski w Doniecku oszczędził nam fajerwerków, ale wykonywał ciężką pracę dla zespołu. Na całej długości i szerokości boiska. Oddał kilka strzałów, widać jednak, że pod względem fizycznym nie jest w topowej formie. Dlatego brakowało mu elementu magii, zaskoczenia, dryblingu, który był zawsze atutem Kuby. Możemy być spokojni, że do rewanżu kapitan reprezentacji Polski odzyska świeżość. Od 19 stycznia zdążył rozegrać sześć meczów, więc miał prawo złapać zadyszkę. Łukasz Piszczek - jak to on - często wędrował pod bramkę rywala, ale tym razem jego dośrodkowania nie były skuteczne, często blokowali je rywale. Tym razem więcej musiał się nabiegać w defensywie, bo Brazylijczycy z Szachtara potrafią wiele. Remis 2-2 daje komfort Borussii, bo bezbramkowy remis premiuje ja awansem do ćwierćfinału. Ale bronić u siebie korzystnego rozstrzygnięcia z pierwszego meczu, to nie leży w naturze trenera Kloppa i jego załogi! Autor: Michał Białoński