Znowu nie mamy mistrza Polski w Lidze Mistrzów, ale mamy Wisłę, która jako pierwszy zespół z naszego kraju ograła Barcelonę. "Jesteśmy z Wami! Dla nas jesteście mistrzami!" - śpiewali kibice i dziękowali Maciejowi Skorży, a także Bogusławowi Cupiałowi za zbudowanie drużyny, która dostarczyła im tak wspaniałych wrażeń. Fachowcy w temacie Barcy spodziewali się zupełnie innego składu na rewanż z Wisłą. Uważali, że Josep Guardiola, mający niemal w kieszeni awans, w perspektywie pierwszego meczu ligowego z Numancią (31 sierpnia) oszczędzi kilku liderów. Tymczasem "Pep" posłał do boju najlepszy skład, jaki ma (za wyjątkiem mistrza olimpijskiego Leo Messiego, który został w Barcelonie, bo musi przyzwyczaić organizm do europejskiej strefy czasowej). Gwiazdy z Katalonii sprawiały wrażenie, że mają wszystko pod kontrolą. I tak w ich głowach pewnie było, ale naciśnięte gubiły się. W 13. min Valdesa zaniepokoił strzałem z 20 m Diaz. Siedem minut później Paweł Brożek zmusił bramkarza Barcelony do błędu (wybił pod nogi rywala), a Wojciech Łobodziński strzelał niemal na pustą bramkę (był w niej tylko stoper Pique). Wszyscy wstali z miejsc, lecz "Łobo" nie trafił między słupki. Odgryźć się próbował Thierry Henry. Najpierw dośrodkował na głowę Samuela Eto'o (ten uderzył obok bramki), a w 25. min sam uciekł lewą stroną i kopnął z ostrego kąta. Najgroźniej było w 33. min: Iniesta miał już posyłać piłkę do pustej bramki, lecz uprzedził go Piotr Brożek. "Pietia" grał zresztą w tym okresie koncertowo. Zarówno z przodu, jak i na tyłach. Krakowianie próbowali grać agresywniej niż w pierwszym meczu. Ostre i czyste wejście Piotra Brożka powaliło Daniego Alvesa i ultraofensywnie usposobiony defensor nie czuł się już tak pewnie. Wiedział, że zapuszczenie się pod bramkę rywala boli. I to bardzo. Najlepszą okazję w I połowie wiślacy mieli w 36. min. Po pięknej centrze Marka Zieńczuka mocno głową z pięciu metrów uderzał "Brozio", ale Victor Valdes był na posterunku. Barca mogła również zdobyć gola, jednak po zagraniu Iniesty Henry zmarnował "setkę". Tak jak chciał Maciej Skorża, w Wiśle kilku piłkarzy grało powyżej swojego normalnego poziomu. Marcin Baszczyński na stoperze wyglądał tak, jakby się urodził do gry na tej pozycji. Przecinał podania wślizgami, wyprzedzał napastników Barcy (głównie Henry'ego i Eto'o) w dojściu do piłki, a gdy ci się sprytnie zasłaniali, potrafił ich powalić z nóg. Piotr Brożek grał jeszcze lepiej niż jego brat. Wszędzie było go pełno. Tak jakby chciał pokazać Leo Beenhakkerowi, iż jemu również należy się miejsce w kadrze Polski. Bez kompleksów dla rywala poczynali sobie również Marek Zieńczuk i profesjonalista w każdym calu Cleber. Drugą połowę lepiej zaczęli goście, ale to Wisła strzeliła gola! Z rzutu rożnego dogrywał Tomasz Jirsak, a pięknym szczupakiem w okienko popisał się Cleber. Już chwilę wcześniej katalończyków uratował Valdes przy pięknym strzale z woleja "Zienia". Ale Barcelona nie czekała. Natychmiast chciała wyrównać. Za pierwszym razem Eto'o zatrzymał nogami Pawełek, a później wspaniałym wślizgiem uczynił to Baszczyński, który znakomicie wywiązywał się z roli kapitana. Mnóstwo szczęście mieliśmy, gdy w 62. min po rożnym bitym przez Alvesa w poprzeczkę trafił Pique. 20 minut później Pique musiał uznać wyższość Pawełka, a za drugim razem fatalnie przestrzelił. Bramkarzowi Wisły zdarzył się pusty przebieg po wolnym Alvesa w 88. min. Na szczęście dla golkipera mistrzów Polski Yaya Toure nie trafił do pustej bramki. Zresztą podobnie jak w samej końcówce Krkić. Wiślacy grali tak, jak powinni grać w pierwszym meczu - z ogniem w oczach. Nie przejmowali się tym, że nazwiska na koszulkach rywali robią wrażenie na całym świecie, że na kontach przeciwników widnieją astronomiczne kwoty. W sporcie nie to się liczy, a waleczność, serce, charakter - zdawali się dowodzić swoją postawą. Widząc, że jego zespół zaczyna ustępować wiślakom pod względem waleczności, Guardiola zdjął techników Xaviego i Iniestę, by zrobić miejsce dla największych wojowników, wprawionych w bojach najtwardszej ligi świata (Premier League): Gudjohnsena i Hleba. Wisła nic sobie z tego nie robiła. Atakowała, jak mogła. Bliski strzelenia gola na 2:0 po kontrze z "Broziem" był Łobodziński (w 70. min technicznym strzałem minimalnie przeniósł). Kibice wspaniale wspierali zespół. Na trybunie honorowej gardła nie szczędził nawet satyryk Marcin Daniec, który domagał się głośno: "Jeszcze jeden!". Drugiego gola dla Wisły jednak nie było. Tak samo, jak nie było wyrównania dla "Barcy". Wisła Kraków - FC Barcelona 1:0 (0:0) Bramka - Cleber (52. głową z podania Jiraska) Wisła: Pawełek - Szinglar, Baszczyński, Cleber, Piotr Brożek - Łobodziński (82. Małecki), Diaz, Jirsak, Boguski (68. Niedzielan), Zieńczuk (89. Dawidowski) - Paweł Brożek. FC Barcelona: Valdes - Alves, Puyol, Pique, Abidal - Toure, Keita, Xavi (57. Gudjohnsen) - Iniesta (66. Hleb), Eto'o (74. Bojan Krkić), Henry. Sędziował Lubosz Michel ze Słowacji. Żółte kartki: Piotr Brożek - Henry. W pierwszym meczu 4:0 dla Barcelony. Artmedia Bratysława Juventus Turyn 1:1 (1:1) Bramki - Fodrek (12.) - Amauri (25.). W pierwszym meczu 4:0 dla Juventusu. Panathinaikos Ateny - Sparta Praga 1:0 (0:0) Bramka - Souza (90.). W pierwszym meczu 2:1 dla Panathinaikosu.