Rewanżowy mecz Real Madryt - Bayern Monachium od początku zapowiadał się bardzo emocjonująco. Właśnie dlatego, UEFA sięgnęła po jednego z najlepszych swoich arbitrów, wiedząc że Szymon Marciniak ‘dźwignie’ ciężar tego spotkania. Przyznać trzeba, że był to piekielnie trudny mecz, gdyż już od samego początku obfitował w szybkie i dynamiczne akcje, a polski zespół sędziowski musiał panować na zawodnikami, ławkami rezerwowych, a finalnie nad prawidłową oceną zdarzeń. Przez dziewięćdziesiąt minut wszystko było wręcz bardzo dobrze - poza sytuacją z 71. minuty, gdy niezbędna okazała się pomoc sędziów VAR, których funkcję pełnili Tomasz Kwiatkowski i Bartosz Frankowski. To właśnie po ich interwencji, Szymon Marciniak podbiegł do monitora VAR i po obejrzeniu powtórek przyznał, że popełnił błąd i anulował bramkę na 1:1 dla Realu. Bayern Monachium skrzywdzony przez Szymona Marciniaka? Wielka burza w sieci Tak naprawdę nie ma tu cienia wątpliwości, co do słuszności decyzji. Nacho bezpardonowo sfaulował Kimmicha, pchając go rękami w twarz, tym samym obalając na murawę. Marciniak po prostu nie dostrzegł przewinienia, być może dlatego że w polu karnym panował duży "gąszcz". Jednak, gdy piłka wpadła do siatki, nasz arbiter od razu zasygnalizował, że trwa analiza VAR i niewykluczone, że bramka zostanie anulowana. W podstawowym czasie gry tak naprawdę możemy mówić o jeszcze jednej małej kontrowersji, z 55. minuty, gdy w polu karnym Realu upadł Harry Kane. Analizując powtórki, przyznać trzeba że Marciniak prawidłowo ocenił to starcie, gdyż zarówno Anglik, jak i Ferland Mendy walczyli nie do końca przepisowo. Obaj użyli sporej siły w walcząc o pozycję. W takich sytuacjach nie można nagrodzić jednego z nich odgwizdaniem przewinienia - zwłaszcza, że Marciniak dał w tym meczu "twardziej" pograć. Kontrowersje w końcówce meczu Real - Bayern. Szymon Marciniak popełnił błąd? W pierwszej minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy Real Madryt zdobył bramkę na wagę zwycięstwa. Estadio Santiago Bernabéu szybko jednak zamilkło, gdy sędzia asystent Adam Kupsik podniósł chorągiewkę, a Szymon Marciniak odgwizdał spalonego Joselu. Do akcji ponownie wkroczyli sędziowie VAR, którzy szybko stwierdzili, że nie ma mowy o spalonym i gola należy uznać. Z ukazanej stopklatki i animacji przygotowanej przez specjalną technologię wyraźnie widać, że w momencie podania Antonio Ruedigera, futbolówka była bliżej linii bramkowej (wyznaczała spalonego) niż znajdował się Joselu, który zdobył drugą bramkę dla Realu. Szymon Marciniak po otrzymaniu tej informacji, wykonał gest telewizora i wskazał na środek, uznając tym samym bramkę "Królewskich". Gdy minęło już dziewięć minut doliczonego czasu gry, sędzia Marciniak pokazał, że dorzuca jeszcze dwie minuty ekstra, które były stracone na wcześniejszą analizą VAR. Nie wiadomo, dlaczego z tych dwóch minut nagle zrobiło się niemal pięć i w 104. minucie doszło do prawdziwej kontrowersji, która stała się przedmiotem sporu całego piłkarskiego świata. Tragiczna końcówka meczu Real - Bayern? Dwie sekundy zaważyły o "skandalu" Sędzia asystent Tomasz Listkiewicz zbyt szybko podniósł chorągiewkę, a Szymon Marciniak niezwłocznie odgwizdał spalonego. Niestety, dwie sekundy później, Matthijs de Ligt zdobył wyrównującą bramkę, która skutkowałaby dogrywką. Na boisku wywołało się duże zamieszanie, a piłkarze i ławka rezerwowych Bayernu ruszyła w kierunku naszych arbitrów. Trudno się im dziwić, gdyż na podstawie dostępnych powtórek trudno ocenić jest, czy faktycznie doszło do spalonego. Z pewnością Noussair Mazraoui wywarł wpływ na interweniującym zawodniku Realu, lecz czy był on na pozycji spalonej? Niestety, sędziowie VAR byli bezradni w tej sytuacji, gdyż zgodnie z przepisami użycie gwizdka zakończyło akcję i nikt nie miał już prawa w nią ingerować. Według zaleceń, sędzia Tomasz Listkiewicz powinien wstrzymać się z sygnalizacją aż do momentu zakończenia akcji ofensywnej, bądź zdobycia bramki. Wówczas VAR mógłby mieć pole do manewru i korekty decyzji - tak, jak np. w przypadku drugiej bramki Realu. Niestety, UEFA nie opublikowała swojej animacji, która byłaby klarownym dowodem na prawidłowość decyzji naszych sędziów. O czymś to może świadczyć, choć nie musi. Trudno jest wyrokować, czy Bayern prawidłowo zdobył bramkę, czy też nie, gdyż z dostępnej powtórki jest to całkowita "gdybologia", gdyż sytuacja była bardzo stykowa. Czy jedna sytuacja może zaważyć na karierze sędziego? Zarówno Szymon Marciniak, jak i Tomasz Listkiewicz wielokrotnie byli chwaleni m.in. za wcześniejsze występy czy to na mundialu, czy w innych wielkich meczach międzypaństwowych lub Ligi Mistrzów. Nikt nie może im zabrać tego co osiągnęli i nikt nie może skreślać ich karier przez jedną sytuację. Z pewnością obaj mają teraz trudny moment, gdyż stanęli w ogniu krytyki, a o ich sytuacji z niemal ostatniej akcji meczu "trąbi" cały piłkarski świat. Niestety, los sędziów taki jest. Jako arbiter możesz być wspaniały, możesz bezbłędnie prowadzić mecz, a na koniec doliczysz za dużo czasu i w ostatniej minucie przytrafia się takie coś. Z pewnością nie było to perfidne działanie, a jedynie zwykły błąd, wynikający ze zmęczenia meczem czy emocjami. W teorii był to prosty błąd, gdyż od czasu wprowadzenia VAR-u, wszyscy asystenci opóźniają sygnalizację spalonego, co wielokrotnie denerwuje kibiców i zawodników. Czy polskich sędziów czeka jakaś kara? Trudno powiedzieć. Na ten moment pewne jest, że ten sam zespół sędziowski w całości jedzie na EURO do Niemiec. Czy coś się zmieni? Tego nie wiadomo, a jeśli ktoś wie to z pewnością tylko kilka osób z władz sędziowskich UEFA.