Manchester City, Zenit St Petersburg, a zapewne także Chelsea - to lista piłkarskich bogaczy, którzy żegnają Ligę Mistrzów już w fazie grupowej, choć latem wydali na transfery prawie ćwierć miliarda euro. Gdyby kierować się nie tylko wynikami, ale sposobem gry, można by pójść dalej i do tej listy dopisać także Paris Saint Germain. Paryski klub w ostatnim oknie transferowym wydał najwięcej ze wszystkich (170 mln euro), tymczasem tylko Zlatan Ibrahimović gra na miarę ambicji nowego imperium. PSG nie jest liderem ani we Francji, ani w swojej grupie Ligi Mistrzów, choć trudno powiedzieć, by w losowaniu zabrakło mu szczęścia. Los nie rozpieszcza za to szejka Mansoura i trenera Roberta Manciniego. Ich zespół drugi raz trafił do "grupy śmierci" i znów okazał się w niej tylko statystą. W pięciu meczach uciułał 3 pkt, w jakimś stopniu dzięki karnym podarowanym przez sędziów. Mistrz Anglii stał się urzeczywistnieniem banalnej prawdy, że można umieścić na liście płac wielkie nazwiska, ale nie mieć drużyny. Ten stan rzeczy firmuje Mancini, trener, który znalazł się na przeciwnym biegunie wobec Juergena Kloppa. Szkoleniowiec Borussii jest w swoim zawodzie wschodzącą gwiazdą. Dotąd był nią w Bundeslidze, teraz efekty jego pracy podziwiane są powszechnie. Klub z Dortmundu funkcjonuje w zupełnie innej ekonomicznej rzeczywistości, co sprawia, że na podejmowanie nieracjonalnych decyzji nie może sobie pozwolić. To zagrażałoby jego egzystencji - Borussia bardzo niedawno przeżyła traumę wynikającą z szastania pieniędzmi. Kapitałem klubu z Dortmundu jest pomysł. On legł u podstaw budowania drużyny, a nie majątek. Klopp go ma, to widać gołym okiem. Przed nim w tak spektakularny sposób potrafił przeistoczyć piłkarzy tylko Pep Guardiola. Tyle że Katalończyk nie musiał liczyć się z pieniędzmi, a Niemiec musi. Takich graczy jak Łukasz Piszczek Klopp wyciągnął do wielkiej piłki z niebytu. Dziś Polak należy do najlepszych prawych obrońców w Europie. Mógł się o tym przekonać nawet Jose Mourinho. Od lat zauroczony Maiconem trener Realu poczuł w tej edycji Champions League na własnej skórze, jaka jest obecna wartość Polaka i Brazylijczyka. Przykładów pomysłowości i instynktu Kloppa jest znacznie więcej. Po pierwszym mistrzostwie Niemiec stracił lidera drugiej linii Nuriego Sahina, którego zastąpił dwa razy tańszy Ilkay Guendogan. Tego lata sytuacja się powtórzyła - objawienie Bundesligi, Shingiego Kagawę, skusił Manchester United i szefowie Borussii pozwolili mu odejść za 16 mln euro, sprowadzając za podobną kwotę Marco Reusa (17 mln). Klopp wiedział, że ma w kadrze gracza zdolnego wykonać tę samą pracę, co Japończyk. Mario Goetze jest talentem unikatowym w skali Europy - wczoraj w Amsterdamie zdobył gola i miał trzy asysty! Z 10 goli Borussii w pięciu meczach grupowych Champions League Robert Lewandowski zdobył aż cztery, stając się jedną z twarzy drużyny. Mistrz Niemiec zapewnił sobie zwycięstwo w "grupie śmierci" na kolejkę przed końcem rozgrywek, wygrywając dwumecz z Realem Madryt, a Ajax wręcz deklasując. Jest pierwszą niemiecką drużyną, która zwyciężyła w Amsterdamie, wcześniej nie dokonał tego nawet Bayern Monachium. Klub z Dortmundu, posiadający swój największy kapitał w postaci rzesz fanatycznych kibiców, ma dziś coraz mniej powodów do kompleksów wobec Bawarczyków. Można być pewnym, że w losowaniu 1/8 finału Champions League nikt nie będzie chciał trafić na drużynę Kloppa. Borussia to grupa indywidualności, w której jedni rozkwitają dzięki drugim. Reus, Goetze, Lewandowski, Błaszczykowski - oni wydają się stworzeni do gry razem, tak jak Hummels, Subotić, Piszczek i Schmelzer. Dzięki trenerowi stali się perfekcyjnie funkcjonującą całością. Klopp zdaje sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nie zdoła zatrzymać Lewandowskiego w klubie, ale wie, jak najlepiej go wykorzystać. Nie ma sensu robić dramatu z faktu, że Polak nie chce przedłużyć kontraktu (jak Sahin czy Kagawa), trzeba skupić się na wykorzystaniu niepowtarzalnej szansy, jaka stoi przed drużyną. Wydaje się, że dziś w Champions League nie ma rywala, który byłby zdecydowanie poza zasięgiem zespołu z Dortmundu. Klopp ma prawo marzyć o celach najwyższych. Mesut Oezil, Sami Khedira, a także człowiek tak doświadczony w Champions League, jak Mourinho, mieli okazję przekonać się, iż klub z Dortmundu, który nie może podbijać Europy wielkimi pieniędzmi, jest w stanie zrobić to na boisku. Droga na Wembley będzie nieprawdopodobnie trudna, ale nie ponad siły. Trzeba podjąć wyzwanie, zanim Klopp stanie się nie do utrzymania dla Borussii. Wcześniej czy później jeden z zawiedzionych futbolowych magnatów skusi go posadą u siebie za bajeczne wynagrodzenie. Pomysł wart jest każdej ceny. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego