Kłopoty Barcelony zaczęły się w lutym tego roku po ujawnieniu rzekomo nieczystych relacji biznesowych między klubem a byłym wiceszefem Komitetu Technicznego Sędziów hiszpańskiej federacji. Wybuchła afera, która szybko zaczęła być określana mianem "sprawy Negreiry" (od nazwiska posądzanego o korupcję arbitra). Wydawało się, że "Blaugranie" grożą surowe sankcje w kraju i na arenie europejskiej. Tymczasem w czwartkowe popołudnie Komisja Apelacyjna UEFA poinformowała o warunkowym zawieszeniu postępowania w tej sprawie. To oznacza, że Robert Lewandowski i jego partnerzy mogą przystąpić do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie jest to jednak jednoznaczne z końcem kłopotów mistrza Hiszpanii. Barcelona może odetchnąć. To uratuje nie tylko jej transfery Barcelona dopuszczona do gry w Lidze Mistrzów. UEFA może jednak sięgnąć po sankcje Jak podkreśla dziennik "As", UEFA zastrzega sobie możliwość wznowienia dochodzenia z urzędu lub na wniosek Inspektorów ds. Etyki i Dyscypliny (EDI). "Barcelona jest tymczasowo dopuszczona do udziału w rozgrywkach. Organ zastrzega sobie przyszłą decyzję w sprawie dopuszczenia/wykluczenia z rozgrywek klubowych UEFA. Barcelona ma obowiązek aktywnego informowania o postępach toczących się dochodzeń oraz dostarczania wszystkich żądanych dokumentów i informacji" - czytamy w oficjalnym komunikacie. Trener rywali odpowiedział Xaviemu. "Piłkarze się zbuntowali" Śledczy zajmujący się "sprawą Negreiry" będą kontynuować swoją pracę w dotychczasowym trybie. Po jej zakończeniu przygotują kolejny raport. Na jego podstawie zapadnie decyzja o definitywnym oczyszczeniu katalońskiego klubu z podejrzeń lub wdrożeniu przewidzianych regulaminem sankcji. Władze "Dumy Katalonii" od samego początku z całą mocą odpierają formułowane pod ich adresem zarzuty. - Każda podstępna i tendencyjna interpretacja, insynuująca wydarzenia, które nigdy nie miały miejsca, spotka się z proporcjonalną i adekwatną odpowiedzią ze strony klubu. Zastrzegamy sobie kompleksowy zakres działań niezbędnych do obrony honoru i interesów Barcelony - już w marcu podkreślał stanowczo prezes Joan Laporta.