- Chciałem kupić sobie bilet na spotkanie, ale to graniczy z cudem. Trzeba było stać od 1 w nocy przy kasie, a i tak nie było pewności, że się go dostanie. Przez całą noc trwały już śpiewy, stadion i okolica są wyklejone plakatami, a w dniu meczu nawet my nie mamy jak zrobić treningu, bo wszystkie poboczne boiska są pozamykane - powiedział mistrz Europy z Barcelony. Wejściówki kosztowały po 80 euro, ale w ciągu kilku minut nie było już żadnych. - Wszyscy tu żyją tym wydarzeniem. Przyjazd piłkarzy Realu Madryt to jest coś. W nocy myślałem, że coś się stało, tak było głośno, ale okazało się, że wszyscy nie mogą się już doczekać meczu i stąd te śpiewy i okrzyki - dodał. Pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe piłkarskiej Ligi Mistrzów w Nikozji między APOEL-em a Realem odbędzie się we wtorek o godz. 20.45. Małachowski na Cypr przyjechał na zgrupowanie po raz pierwszy. W planach miał w tym czasie obóz w Portugalii, ale okazało się, że nie będzie mógł korzystać z tamtejszego kompleksu sportowego. - Namówili nas Cypryjczycy, których spotkaliśmy na obozie w RPA. Wychwalali ten ośrodek i mieli rację, bo warunki są naprawdę w porządku. Mieszkamy 30 metrów od stadionu, koła są dobrze przygotowane, tylko trochę szybkie, ale i z tym sobie radzimy - zaznaczył wicemistrz świata z Berlina. Przygotowania do igrzysk w Londynie przebiegają zatem bez zakłóceń. Podopieczny Witolda Suskiego nie narzeka również na kłopoty zdrowotne, a trening realizowany jest w stu procentach. W sobotę wraca do kraju i pozostanie w nim już do rozpoczęcia sezonu. - Mam już dość podróży. Chcę pobyć w kraju. Teraz będzie parę dni odpoczynku, a od 12 kwietnia będę w Spale. Po co mam wyjeżdżać i bez sensu wydawać pieniądze, skoro w Polsce będzie już odpowiednia pogoda do treningu, a warunki mamy bardzo dobre - skomentował. Zimę Małachowski spędził w ciepłych krajach. Cały styczeń był w Potchefstroom w RPA, w lutym trzy tygodnie w Portugalii i teraz na Cyprze. 28-letni rekordzista Polski nie ma jeszcze ustalonego kalendarza mityngów, w których weźmie udział. Najważniejsze jest dla niego jak najlepsze przygotowanie do igrzysk. - Jeśli się okaże, że potrzebuję jeszcze treningów, to na pewno nie rozpocznę startów. Diamentową Ligę traktuję również z dystansem. Na pewno nie będę jeździł po całej Europie, by walczyć o diament. Oczywiście wiele będzie zależało od mojej dyspozycji - podkreślił. Zawodnik WKS Śląsk Wrocław już w pierwszym starcie chciałby osiągnąć wynik uprawniający go do startu w Londynie. - Jak stanie się inaczej, na pewno się nie załamię, tylko będę dalej walczył - powiedział.