Trudno było przewidzieć aż taką dramaturgię rewanżowego ćwierćfinału pomiędzy Barceloną i Paris Saint-Germain. Już od 12 minuty mistrz Hiszpanii prowadził po trafieniu Raphinhy, jednak dalsze losy spotkania ustawiła sytuacja z 29. minuty. Wtedy też sytuacja odwróciła się całkowicie na niekorzyść dla gospodarzy, a los mocno uśmiechnął do paryżan. Wówczas Ronald Araujo spóźnił się z interwencją i faulował wychodzącego na czystą pozycję Bradleya Barcolę. Sędzia Istvan Kovacs bez wahania ukarał Urugwajczyka czerwoną kartką i wyrzucił z boiska. Gracze Barcy próbowali jeszcze protestować, ale decyzja była nieodwracalna. W tamtym momencie Xavi zdawał sobie sprawę, że mimo prowadzenia w dwumeczu dwiema bramkami o awans będzie piekielnie trudno. Czerwona kartka dla Araujo ustawiła rywalizację z PSG PSG zaatakowało "Blaugranę" wysokim pressingiem i nie pozwalało jej niemal na opuszczenie własnej połowy. W 40. minucie stan rywalizacji wyrównał Ousmane Dembele, tym razem powstrzymując się od cieszynek, które mogłyby sprowokować i tak wściekłych już na niego kibiców Barcelony. Gospodarze byli w tarapatach, a kolejne ciosy nadeszły po zmianie stron. Skupioną wyłącznie na bronieniu dostępu do bramki Barcę skarcił w 54. minucie Vitinha. Portugalczyk popisał się świetnym uderzeniem z dystansu. Chwilę później na trybuny został odesłany Xavi, który w złości kopnął jeden z elementów wyposażenia obsługi stadionu. Trener aż kipiał z wściekłości, co z kolei działało prowokacyjnie na dość elektrycznego tego dnia sędziego. Los Xaviego niedługo później podzielił również trener bramkarzy. Arbiter Istvan Kovacs hojnie rozdawał kartki, choć wydawało się, że niektóre sytuacje tego nie wymagały. W 61. minucie podjął decyzję o podyktowaniu rzutu karnego dla PSG po faulu Cancelo na Dembele, co było słusznym wyborem. Portugalczyk zachował się fatalnie, a przyjezdnym należała się jedenastka. Na gola na 3:1 zamienił ją Kylian Mbappe. Xavi za porażkę obwinił sędziego. "Wszystko zniszczył" Xavi grzmiał po meczu, obwiniając o porażkę przede wszystkim arbitra. Hiszpan nie hamował się, uderzając z całą mocą w Rumuna. - Powiedziałem sędziemu, że było bardzo źle, że nie rozumiał gry, to była katastrofa. Nie lubię rozmawiać o sędziach, ale to rzutuje na wynik dwumeczu. Gra w dziesiątkę jest bardzo skomplikowana. Szkoda, że praca wykonana przez cały sezon kończy się w tym miejscu z powodu jednej decyzji. Nie ma sensu rozmawiać o meczu... sędzia wszystko zniszczył. Chciałbym zagrać jedenastu na jedenastu przeciwko PSG, to wszystko - stwierdził w rozmowie ze stacją "Movistar". W Hiszpanii wrze. Dziennikarze nazywają decyzje arbitra "podejrzanymi" Głośno na temat pracy arbitra było również w Hiszpanii. Pretensje wzbudził między innymi brak podyktowania rzutu karnego dla Barcelony w 64. minucie po akcji Ilkaya Guendogana. Wydawało się, że Niemiec był faulowany, jednak sędzia żółtą kartką ukarał nie defensora PSG, zaś pomocnika, zarzucając mu symulowanie. Tamta sytuacja odbiła się w mediach katalońskich szerokim echem. Dziennikarze "Mundo Deportivo" nazwali sędziego "bardzo rygorystycznym". Pod jego adresem padły natomiast poważne zarzuty, choć nie wprost. Decyzje Kovacsa nazwano "podejrzanymi". "Sędzia nie przyznał po faulu Vitinhy rzutu karnego na Guendoganie, a pod koniec meczu rozdawał żółte i czerwone kartki na prawo i lewo, co było zasługą Al Khelaifiego, prawdziwego szefa europejskiego organu. Strona francuska, będąca jednym z faworytów UEFA, podbudowana podejrzanym sędziowaniem, zareagowała bramkami Dembele, Vitinhy i Mbappe" - punktuje Joan Poqui. Podobnego zdania są dziennikarze gazety "SPORT". Brak karnego na Guendoganie określają mianem "skandalu", a czerwoną kartkę dla Ronalda Araujo "wątpliwą". Felietonista Victor Munoz wiele pretensji miał natomiast do Xaviego. Jego zdaniem z boiska nie należało zdejmować Lamine'a Yamala. "Powinien zostać na boisku, ponieważ był jedynym zawodnikiem, który potrafił stworzyć zagrożenie indywidualnymi zagraniami, umiejętnością utrzymania się przy piłce i akcjami jeden na jeden z przeciwnikami" - napisał. Odpadnięcie na etapie ćwierćfinału jest o tyle bolesne, że zamyka Barcy również drogę na przyszłoroczne Klubowe Mistrzostwa Świata. Jedynie awans do półfinału mógł zagwarantować "Azulgranie" udział w imprezie, a co za tym idzie, potężny zastrzyk finansowy.