Częstochowianie w 71. minucie po samobójczym golu i bramce Fabiana Piaseckiego prowadzili 2:0. Wydawało się, że są na dobrej drodze, by zostać pierwszym polskim zespołem, która okaże się lepsza od Karabachu Agdam (w przeszłości wyeliminował cztery zespoły z naszego kraju). - Mecz wyglądał tak, jak się tego spodziewaliśmy. Rywale pokazali duże umiejętności, zwłaszcza w strefie ataku i w pojedynkach indywidualnych. Dlatego ważna była nasza organizacja gry w obronie. Przez większość meczu nam się to udawało - twierdzi szkoleniowiec Rakowa. Jednak w ciągu dwóch minut mistrz Azerbejdżanu wyrównał. - Po przerwie w grze obronnej nie licząc dwóch, może trzech momentów, w których straciliśmy bramkę, też się dobrze spisaliśmy. Jestem zadowolony z postawy zawodników w trudnych momentach - dodał trener Szwarga. Ostatnie słowa należało jednak do Rakowa. Pięknym strzałem popisał się rezerwowy Sonny Kittel i częstochowianie mają niewielką zaliczkę przed rewanżem w Baku. Muszą pamiętać, że rok temu Lech Poznań też wygrał jedną bramką (1:0), ale w drugim meczu poległ (1:5). Dawid Szwarga: Jestem daleki od tego, by powiedzieć, że ta zaliczka nam wystarczy - Zmiennicy pokazali jak, są istotną częścią zespołu. Często w meczach będzie ważniejsze, kto kończy mecz, a nie kto zaczynał - uważa szkoleniowiec. - Jesteśmy dopiero w przerwie dwumeczu i jeden gol zaliczki to niewiele. Mam nadzieję, że to okaże się kluczowe, ale jestem daleko od tego, by powiedzieć, że to nam wystarczy. Szkoleniowiec dodał, że trzymanie na ławce rezerwowych Kittela i Johna Yeboaha było świadomym zabiegiem. - Nie jestem hazardzistą. Nie gram "all in". Taki był plan na mecz, że w momencie, w którym rezultat byłby niekorzystany, a za taki uważałem remis, wejdzie Kittela. Od początku pokazuje dużo jakości. Liczyliśmy, że pomoże nam stworzyć sytuacje lub zdobyć gola, co właśnie zrobił - podkreśla trener Szwarga. - Wierzę, że ta bramka doda mu energii i pozwoli mu się poczuć pewniej w Częstochowie.