Ukraiński trener Jurij Wernydub to nie byle kto. To szkoleniowiec, który przez wiela lat z sukcesami prowadził Zorię Ługańsk. Przez wiele lat trener był kojarzony z możniejszymi klubami, zwłaszcza że klub ze wschodu Ukrainy od czasu wybuchu wojny w 2014 r. w Donbasie musiał grać na wygnaniu z daleka od Ługańska. Wreszcie w 2019 r. odszedł do białoruskiego Szachciora Soligorsk i z miejsca zdobył z nim tytuł mistrza kraju w pierwszym sezonie pracy. W kolejnych rozgrywkach podjął pracę w mołdawskim (a właściciwe naddniestrzańskim) Sheriffie Tyraspol i z nim postarał się o jedną z największych sensacji w historii elitarnej Ligi Mistrzów. Otóż w dopiero co zakończonym sezonie jego podopieczni pokonali w rozgrywkach grupowych późniejszego triumfatora rozgrywek - Real Madryt. I to na wyjeździe - na Estadio Santiago Bernabeu. To była sensacja niebywałego kalibru! Kto wie, jakby dalej potoczyły się losy trenera, jednak ten w chwili wybuchu wojny w ojczystej Ukrainie podjął decyzję o natychmiastowym powrocie do kraju i wstąpieniu do obrony terytorialnej. Potem trener został przesunięty do artylerii. Ta wojna jest dla niego sprawą rodzinną. Jego syn Witalij, wciąż aktywny piłkarz Zorii Ługańsk jest na wojnie. Dziadek i ojciec strzelają do wroga, a wnuk Jurija i syn Witalija, 9-letni Iwan wraz z kobiecą częścią rodziny wyjechał do Trójmiasta. Pisaliśmy o tym, że Iwan po początkowej grze dla Ogniwa Sopot, został szybko dostrzeżony przez największy klub regionu, Lechię Gdańsk i dla niej strzela bramki w turniejach dziecięcych. Obecnie Iwan Wernydub wraz z bliskimi przebywa w Ukrainie. Obecnie drużyny piłkarskie kompletują składy na sezon 2022/23, przychodzą i odchodzą piłkarze i trenerzy. Właśnie dziś Sheriff Tyraspol ogłosił, że rozstaje się z trenerem Jurijem Wernydubem, który wybrał okopy i służbę ojczyźnie. Wspaniały gest i godny pochwały - walczyć za dobra sprawę. Trenerami i piłkarzami bywamy - ludźmi jesteśmy zawsze. Podejrzewamy, że trener Wernydub łatwo mógłby porzucić okopy i wrócić do też niespokojnego, ale wciąż jednak pokojowego Naddniestrza. Albo dostać pracę, właściwie gdziekolwiek. Nikt by nie miał pretensji. Wybrał jednak służbę ojczyźnie i udowodnił to o czym pisaliśmy na początku - że nie jest byle kim. Maciej Słomiński