2 kwietnia 1992 roku na drodze w Toledo doszło do tragicznego wypadku, który wstrząsnął Hiszpanią. Były legendarny napastnik Realu Juanito wracał samochodem do Meridy, gdzie pracował jako trener. Była noc. Jechał z Madrytu po meczu Królewskich z Torino w Pucharze UEFA. Piłkarzem włoskiego klubu był wtedy jego przyjaciel z Realu Rafael Martin Vazquez. Real Madryt w finale Ligi Mistrzów. Juanito - mały piłkarz wielki duchem Samochód prowadził spec od przygotowani fizycznego Meridy. Juanito spał na siedzeniu dla pasażera. Nagle jadąca przed nimi ciężarówka podskoczyła na wybojach, a z jej przyczepy spadły na drogę bale drewna. Kierowca samochodu próbował je desperacko ominąć, ale doszło do zderzenia. Były piłkarz zginał na miejscu. Na jego cześć w siódmej minucie meczów na Santiago Bernabeu jeden z sektorów kibiców Realu skanduje "illa, illa, illa, Juanito maravilla" (Juanito jest wspaniały). Juanito grał w zespole Królewskich z numerem 7. Nie był piłkarzem wielkim, ale miał niesamowitą charyzmę. - Rywale zachodzili w głowę, że w tak mizernym ciele bije tak ogromne serce do walki - wspominał Michel Gonzalez, gwiazdor Królewskich w latach 80-tych i 90-tych. Razem tworzyli mit Santiago Bernabeu jako niezdobytej twierdzy. Meczami takimi jak ten z Borussią Moenchengladbach, w którym odrobili stratę czterech goli z pierwszego spotkania przegranego w Niemczech aż 1-5. To był Puchar UEFA sezonu 1985-86. Juanito zasłynął zdaniem wypowiedzianym kiedyś po porażce Realu z Interem Mediolan na San Siro. Rzucił je graczom gospodarzy w przedziwnej mieszance włoskiego z hiszpańskim. "Noventa minuti en el Bernabeu son molto longo" (90 minut na Bernabeu to bardzo długo). I miał rację. W Madrycie Real odrobił straty i awansował. - My i nasi kibice nabraliśmy wtedy pewności, że każdą stratę z pierwszego meczu da się odrobić na naszym stadionie. Na Bernabeu strzelaliśmy rywalom tyle bramek ile było trzeba do awansu. Wszystko zaczęło się od Juanito, on dawał sygnał do walki - wspomina Emilio Butragueno, dziś dyrektor Realu, który wiele lat temu jako piłkarz odziedziczył po Juanito numer 7. Wszystkie skróty Ligi Mistrzów online w Interia Sport - ZOBACZ! Juanito rozstał się z Realem w sposób traumatyczny. Podczas meczu z Bayernem Monachium nadepnął na głowę Lothara Matthaeusa. UEFA zdyskwalifikowała go za to na pięć lat. Żeby przeprosić Niemca, Hiszpan wysłał mu strój torreadora. Zakaz gry w europejskich pucharach sprawił, że opuścił Real w 1987 roku, po dekadzie gry. W 401 meczach dla Królewskich zdobył 121 goli we wszystkich rozgrywkach. Był piłkarzem walecznym, ale krnąbrnym. Wcześniej UEFA zdyskwalifikowała go na 14 miesięcy za atak na sędziego z NRD. W 1986 roku opluł Uliego Stielike, z którym wcześniej długo grał w Realu. Kiedyś nazwał Niemca publicznie "najemnikiem" po jednym z przegranych meczów. Real ukarał go za to. Karał go grzywną wielokrotnie. A to za nocną imprezę w Mediolanie, a to za udział w korridzie, w końcu za to, że asystenta trener nazwał "tłumaczem". Real Madryt w finale Ligi Mistrzów. Karim Benzema jak Juanito Bywał niesforny, brutalny, niezdyscyplinowany, ale na boisku zostawiał wszystkie siły. Kibice Realu go uwielbiali. "Espiritu de Juanito (duch Juanito) - to jedna z legend Santiago Bernabeu. Kiedy w 2009 roku do Realu trafił Cristiano Ronaldo, fani wypominali mu, że jest co prawda wspaniałym piłkarzem, ale brakuje mu charakteru, który powinien mieć zawodnik noszący na koszulce Królewskich numer 7. Wypominali mu to aż do 2014 roku, gdy Real z Ronaldo zaczęli wspaniałą passę czterech zwycięstw w Lidze Mistrzów w ciągu pięciu sezonów. Mimo iż CR7 zdobył więcej goli i więcej osiągnął, Juanito pozostał symbolem niezłomności Królewskich. A przecież ten sam numer 7 nosili potem Emilio Butragueno i Raul Gonzalez - też znacznie wybitniejsi gracze niż Juanito. Dziś numer 7 w Realu ma, jak na ironię, Eden Hazard - najgorszy być może transfer w historii Królewskich. Kupiony za 100 mln euro z Chelsea Belg to wielki piłkarz, ale notorycznie kontuzjowany. W tym sezonie nie dał drużynie nic, choć na początku Carlo Ancelotti wstawiał go do podstawowej jedenastki. "Duch Juanito" wciąż jednak żyje na Santiago Bernabeu. Starsi gracze jak Karim Benzema, czy Luka Modrić oraz młodsi Vinicius Junior i Rodrygo dokonali niewiarygodnych rzeczy w Madrycie w tej edycji Ligi Mistrzów. "Remontada" to hiszpańsku odwrócenie losów rywalizacji. Piłkarze Ancelottiego dokonali tego w pojedynkach z PSG, Chelsea i w środę przeciw Manchesterowi City. Wiara, że na Santiago Bernabeu możliwe jest wszystko, przetrwała do dziś. To tradycja w klubie, którą tworzył Juanito. W finale Pucharu Europy grał zaledwie raz. W tym przegranym z Liverpoolem 0-1 w Paryżu w 1981 roku. Był pięć razy mistrzem Hiszpanii, dwa razy wygrywał Puchar UEFA (1985 i 1986). W 1984 roku zdobył tytuł króla strzelców La Liga. To bardzo dużo, ale mniej od największych gwiazd w dziejach klubu jak Alfredo di Stefano, Ferenc Puskas, Paco Gento, Cristiano Ronaldo, czy Karim Benzema. Mimo upływu czasu kibice Realu wciąż pamiętają Juanito. Legendy nie muszą liczyć się z faktami? Pep Guardiola jeszcze jako piłkarz Barcelony odebrał surową naukę od największych rywali. "Real to fenomen. Nie musi grać dobrze, żeby wygrywać. My w Barcelonie zawsze go za to podziwialiśmy" - mówił po latach. W środę odczuł to na własnej skórze raz jeszcze - już jako trener. Manchester City dominował na Santiago Bernabeu do 90. minuty, ale w 60 sekund Real odwrócił losy rywalizacji o finał. "To co robią piłkarze Ancelottiego to nie jest piłka nożna. To zjawisko paranormalne" - ogłaszały barcelońskie media. "Niech Bóg zstąpi na ziemię i nam to wytłumaczy". Dariusz Wołowski ZOBACZ TEŻ: Szaleństwo w szatni Realu Madryt. Tak piłkarze świętowali awans do finału Ligi Mistrzów Jerzy Dudek dla Interii: "Koszulka Liverpoolu jest bliższa mojemu ciału" Fantastyczny gol Karima Benzemy w Manchesterze [wideo]