W wymianie ciosów brali udział także rezerwowi i członkowie sztabów trenersko-medycznych obu drużyn. Według hiszpańskiej agencji EFE, awanturę wywołał gracz Interu Nicolas Burdisso, który uderzył jednego z zawodników gospodarzy. Agencja Reuters poinformowała, że bójkę wywołał Carlos Marchena. Hiszpan na środku boiska wymierzył cios Burdisso. Z pomocą swojemu koledze pospieszył David Navarro. Później nad wydarzeniami na murawie nikt nie był w stanie zapanować. Dopiero po dobrych kilkunastu minutach służbom porządkowym udało się rozdzielić walczących piłkarzy. Jednak dalsza część bijatyki miała miejsce w tunelu prowadzącym na boisko i w szatniach. - Piłkarzy Valencii ogarnął szał, kiedy wpadli na boisko i bili Burdisso. Mój zawodnik ma złamany nos - powiedział trener Interu Roberto Mancini. - Nie chciałem się bić, ale to było nieuniknione bo musiałem się bronić. Znalazłem się w trudnej sytuacji. Nie ma się czym chwalić. Powinniśmy świecić przykładem, ale nie można sobie pozwolić na to, żeby ktoś cię bił - stwierdził Carlos Marchena z Valencii. - Przed meczem piłkarze Valencii i miejscowe media podgrzewały atmosferę tego meczu mówiąc o zemście. To nie mogło się dobrze skończyć. Trzeba wyciągnąć z tego wnioski - dodał obrońca Interu Ivan Cordoba. Część piłkarzy CF Valencia powróciła na płytę, by podziękować kibicom za doping. Po bezbramkowym remisie do ćwierćfinału Champions League awansowała Valencia. W pierwszym spotkaniu w Mediolanie padł remis 2:2.