Liga Mistrzów wróciła z przytupem na europejskie boiska, gwarantując kibicom sporą dawkę piłkarskich emocji. Szesnaście rozegranych spotkań, kilkadziesiąt strzelonych bramek, kilka kontrowersji złożyło się na pierwszą kolejkę tych elitarnych rozgrywek. Warto podkreślić, że w bieżącej kampanii tytułu broni piekielnie silny Manchester City. Zdobywcy potrójnej korony również i w tym sezonie nie zamierzają osiadać na laurach, tylko chcą kontynuować zwycięski marsz po najważniejsze trofea. Biorąc pod uwagę, że los sprzyja lepszym, słynni "Obywatele" trafili do relatywnie łatwej grupy, mogąc szeroko eksperymentować zarówno ze składem, jak i taktyką. W otwierającej kolejce nie zawiódł również inny angielski klub. Arsenal pod wodzą utalentowanego Mikela Artety w niezwykle okazały sposób rozgromił PSV aż 4:0, ogłaszając dookoła, że "Kanonierzy" z przytupem wrócili do piłkarskiej elity i zamierzają się w niej dobrze bawić. Cieszy również powrót do formy Roberta Lewandowskiego, który w końcu przerwał wcześniejszą niemoc strzelecką i ponownie zachwyca sympatyków "Dumy Katalonii". We wtorek jego zespół dał srogą lekcję "nowemu uczniowi" na europejskiej arenie, zapewniając mu srogie lanie. 5:0 w meczu z Royal Antwerp było najniższym wymiarem kary, bo Blaugrana dowodzona przez trio Felix - Lewandowski - Gundogan, wyglądała naprawdę solidnie, wszem i wobec ujawniając swoje ambicje o grze w fazie pucharowej. 35 meczów i 0 zero porażek w sześć lat. Kamil Grabara stanie przed wielkim wyzwaniem Co niezwykle ważne, każdy z klubów biorących udział w Lidze Mistrzów tworzą ludzie. Zawodnicy, których dyspozycja dnia, a także indywidualne umiejętności mogą w realny sposób wpłynąć na wyniki danego spotkania. Koszmar w hicie kolejki Ligi Mistrzów. Czegoś takie nie było od 22 lat W inauguracyjnej kolejce objawiło się kilku kandydatów, których gra zachwyciła fanów futbolu w europejskim wydaniu. By docenić ich wkład w grę, postanowiliśmy stworzyć subiektywną "jedenastkę kolejki" Champions League. Ci zawodnicy zachwycili nas w pierwszym tygodniu, wnosząc nieoceniony wkład w grę swoich drużyn. To oni byli "najlepsi" w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów. Prezentujemy subiektywną "jedenastkę" Bramkarz: Omri Glazer Dość nieoczywisty wybór, biorąc pod uwagę genialną bramkę Ivana Provedela, który w 95. minucie meczu dał Lazio remis w starciu z Atletico. Mimo wszystko to reprezentant Izraela przez długi czas trzymał Crvenę Zvezdę na powierzchni w starciu z Manchesterem City, popisując się wieloma efektowymi interwencjami. Doświadczony golkiper nie przestraszył się plejady gwiazd, broniąc kilkanaście strzałów obrońców trofeum. Na pochwałę zasługuje szczególnie jego dyspozycja w pierwszej połowie, która dla całego zespołu mistrzów Serbii, była niczym sen. Finalnie aż trzykrotnie wyciągał piłkę z siatki, ale przy każdej z nich nie mógł zachować się lepiej. Jeśli chodzi o formacje defensywną postanowiliśmy wyróżnić czterech obrońców, którzy swoją solidną grą w defensywie, jak również efektywną grą po drugiej stronie boiska (boczni obrońcy) sprawili, że ich drużyny oprócz czysto destrukcyjnych zadań mogły skupić się na działaniach ofensywnych. Lewy obrońca: Theo Hernandez Choć jego Milan nie był w stanie sforsować zacieków obronnych Newcastle, Theo Hernandez może być dumny ze swojego występu. Etatowy reprezentant Francji bez najmniejszych trudów radził sobie z Jacobem Murphym, czy Callumem Wilsonem. Był niezwykle pewny w destrukcji, nierzadko biorąc udział w ofensywnych akcjach. Jego boiskowa prezencja, szybkość, a także umiejętność pozycjonowania będzie niezwykle przydatna w pozostałych "hitowych" starciach. Warto przypomnieć, że w najbliższym czasie "rossonerri" mają na swoim rozkładzie takie marki jak: PSG, czy Borussia Dortmund. Środkowy obrońca: Antonio Rudiger Doświadczony stoper w środowym meczu z Unionem Berlin miał naprawdę dużo roboty. Kompletny debiutant przyjechał na Santiago Bernabeu w roli "czarnego konia", który może sprawić sporą sensację. Jak się okazało, rewelacja ubiegłego sezonu Bundesligi przystąpiła do spotkania bez najmniejszych kompleksów, momentami zagrażając bramce strzeżonej przez Kepę. Próby był jednak mocno niecelne, lub nie dochodziły do bramki Hiszpana, bo na straży czuwał właśnie etatowy reprezentant Niemiec. Wygrywał większość pojedynków z rywalami bazując na swoim doświadczeniu, a także tężyźnie fizycznej. Spokój i opanowanie, które akurat w jego przypadku nie są oczywistością, sprawiły, że "Królewscy" zachowali czyste konto, w końcówce rozstrzygając mecz na swoją korzyść. Środkowy obrońca: Mohamed Simakan Choć przed pierwszym gwizdkiem sędziego to RB Lipsk było oczywistym faworytem w starciu z YB Berno, to i tak cała linia defensywy niemieckiego klubu miała sporo do roboty. Szwajcarzy nie zamierzali skupiać się jedynie na bronieniu dostępu do własnej bramki, nierzadko konstruując składne akcje. Wydatny wpływ na końcowy rezultat 3:1 miał Mohamed Simakan. 23-letni Francuz oprócz gola strzelonego głową, dołożył solidną grę w defensywie, kilkukrotnie stopując akcje grupowych oponentów. Przez większość meczu stacjonował na własnej połowie, jednak w trakcie ofensywnych stałych fragmentów gry niebezpieczną bronią w talii trenera Marco Rose. Prawy obrońca: Achraf Hakimi Już od wielu lat w europejskim futbolu funkcjonuje opinia, że Marokańczyk jest jednym z najlepszych bocznych obrońców Starego Kontynentu. Nie sposób się nie zgodzić z taką opinią, tym bardziej biorąc pod uwagę spotkanie z Borussią Dortmund. 24-latek grał w meczu z dawną drużyną jak z nut, będąc niezawodnym w defensywie i skutecznym w ofensywie. Trafienie z 58. minuty jest idealnym przykładem jego wzorcowego opanowania, a także sporych umiejętności technicznych. Gracz Paryżan dosłownie ośmieszył obrońców BVB, by z łatwością i gracją skierować piłkę do siatki. Jeżeli w dalszym ciągu będzie prezentował tak wysoki poziom czysto piłkarski, Kylian Mbappe powinien przemyśleć swoje potencjalne odejście do Realu Madryt. Jeśli chodzi o środkową formację, zdecydowaliśmy się uhonorować występy trzech pomocników. Swoją grą nadawali tempo boiskowych wydarzeniem, umiejętnie wspierając swoich kolegów w fazie ataku, jak i obrony. Środkowy pomocnik defensywny: Rodri Podczas gdy Pep Guardiola i Erling Haaland ustawicznie słuchają pochwalnych pieśni na swoją cześć, Rodri po prostu wykonuje swoją robotę. A robi to po prostu genialnie. Etatowy reprezentant Hiszpanii jest najlepszym defensywnym pomocnikiem w Europie i nie ma co do tego jakichkolwiek wątpliwości. W chwili, gdy norweski supersnajper był "niedysponowany" w meczu finałowym z Interem, to właśnie on wziął na siebie odpowiedzialność za wynik, huknął jak z armaty, zapewniając City pierwszy triumf w Lidze Mistrzów. To tylko jeden z przykładów świadczących o nieprzeciętnych umiejętnościach pomocnika. Nie zawiódł również w starciu z Crveną Zvezdą, będąc prawdziwym generałem środka pola. Oprócz gry czysto destrukcyjnej dorzucił również bramkę, która podcięła skrzydła ambitnym piłkarzom ze stolicy Serbii. Środkowy pomocnik: Piotr Zieliński Choć to wybór nieco kontrowersyjny, reprezentant pokazał, że jego obecność na boisku jest niezwykle ważna dla drużyny z Neapolu. Jego obecność w "jedenastce" kolejki definiuje sytuacja z samej końcówki meczu, kiedy jego Napoli w końcu dopięło swego i zdobyło zwycięską bramkę. Dośrodkował właśnie Zieliński, a Sikou Niakate niefortunnie wbił piłkę do własnej siatki. Polski pomocnik tym samym zrehabilitował się za sytuację z 73. minuty, kiedy fatalnie skiksował, mając bardzo dobrą okazję na zdobycie ważnego gola. 29-latek tradycyjnie skupiał się na napędzaniu akcji swojej drużyny, a także nadawaniu tempa boiskowym zdarzeniom. Choć nie wpisał się na listę strzelców, to w kluczowym momencie spotkania pokazał się z naprawdę dobrej strony, maczając palce w rozstrzygającym trafieniu. Jego występ doceniły również włoskie media, które niemal jednym głosem wskazywały, że Polak był najjaśniejszym punktem aktualnych mistrzów Włoch. Środkowy pomocnik: Martin Odegaard Nie jest żadną tajemnicą, że Norweg jest klasą samą dla siebie. Niespełniony talent Realu Madryt rozkwitł pod skrzydłami Mikela Artety, stanowiąc o sile ofensywnej "The Gunners". Nie inaczej było w meczu z PSV, w którym Arsenal bezlitośnie wypunktował ekipę z Holandii. Wydatną rolę w efektownej wygranej odegrał właśnie Martin Odegaard, który dwoił się i troił, by jego partnerzy z ataku mieli odpowiednią ilość sytuacji bramkowym do sfinalizowania. Asysta przy otwierającym golu Bukayo Saki (choć była ona uderzeniem na bramkę rywala), czy też gol z 70. minuty jasno potwierdzają, że ostatnie miesiące są w jego wykonaniu po prostu bajeczne. Pierwsza kolejka stała pod znakiem dobrych występów nieoczywistych graczy formacji ofensywnej. Zdecydowaliśmy się umieścić trzech piłkarzy, którzy naszym zdaniem odmienili losy swoich spotkań. Napastnik: Joao Felix Reprezentant Portugalii przybył do słonecznej Barcelony, by odbudować swoją niespełnioną karierę. Czas spędzony w Atletico Madryt był mało efektywny, a sam zawodnik po miesiącach frustracji zdecydował się na wypożyczenie do ligowego rywala. Może się okazać, że ta decyzja uratuje jego karierę, bo początki w ekipie "Dumy Katalonii" są naprawdę obiecujące. Dobrą formę potwierdził również mecz z Royal Antwerp. Dwa trafienia, a także asysta przy golu Roberta Lewandowskiego pokazują, że jeden z najciekawszych talentów ostatnich lat, może stanowić o sile czołowego europejskiego zespołu. Napastnik: Galeno 25-letni zawodnik w starciu z Szachtarem pokazał brazylijski polot i fantazję. Ofensywny zawodnik siał postrach w szeregach defensywnych wtorkowych rywali, karcąc mistrzów Ukrainy za niemal każdy, nawet najmniejszy błąd. Swój dobry występ skwitował dwiema bramkami, które rozstrzygnęły losy otwierającego starcia. Biorąc pod uwagę fakt, że Porto czekają mecze z Royal Antwerp, a także rozpędzoną Barceloną, zwycięstwo z podopiecznymi Patricka van Leeuwena wydaje się sporym kapitałem. Napastnik: Julian Alvarez Jedenastkę kolejki zamyka ubiegłoroczny mistrz świata z drużyną Argentyny. Młody napastnik w starciu z Crveną miał okazję pokazać Pepowi Guardioli, że najbardziej optymalne ustawienie jego drużyny, zawiera zarówno Erlinga Haalanda, jak i jego samego. O ile w pierwszej odsłonie meczu "Obywatele" bili głową w mur, o tyle w drugiej połowie zaczęło się "Alvarez show". 23-latek wyrównał stan rywalizacji, a jakiś czas później wyprowadził kolejny cios, który dał Manchesterowi prowadzenie. Na szczególne uznanie zasługuje jego niebagatelna technika użytkowa, którą zachwycił fanów zgromadzonych na Etihad Stadium. Kontrola piłki przy pierwszej bramce to istna poezja.