29-letni środkowy obrońca nie był świadomy swojego czynu, później rozmawiał jednak o wypadku z policją i skontaktował się także z ochroniarzem, który doznał urazu nogi. - Możemy potwierdzić, że kiedy John Terry opuszczał klub we wtorkowy wieczór doszło do niefortunnego wypadku - powiedział rzecznik prasowy Chelsea. - Kiedy wyjeżdżał ze stadionu z prędkością jednej albo dwóch mil na godzinę, jego samochód został otoczony przez fotografów i kibiców. W zamieszaniu, które wtedy powstało, ochroniarz upadł na ziemię i miał kontakt z autem Terry'ego. Jego noga jest mocno stłuczona. John był świadomy, że wielu ludzi miało wtedy kontakt z jego samochodem, ale nie wiedział, że ktoś ucierpiał. Gdy tylko się o tym dowiedział, to rozmawiał z policją, a także skontaktował się z ochroniarzem, by zapytać o jego zdrowie - dodał. Policja potwierdziła doniesienia o wypadku, ale według niej ofiara ma złamaną nogę. - 35-letni mężczyzna ze złamaną nogą został przewieziony do szpitala w zachodnim Londynie. Jego stan jest stabilny. Samochód nie zatrzymał się po tym wydarzeniu. Dochodzenie w sprawie wypadku będzie kontynuowane - stwierdził rzecznik prasowy policji. W rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów Chelsea przegrała z Interem Mediolan 0-1 i odpadła z dalszej rywalizacji.