Podejrzewam, że Richards nie był osamotniony w tym odczuciu. Przewaga Bayernu była gigantyczna. Duma Bawarii na wiosnę, w drodze po triumf w Lidze Mistrzów znokautowała Juventus (4-0) i wielką Barcelonę (7-0). Teraz można się było spodziewać, że fabryka sukcesów z Monachium będzie potrzebowała trochę czasu, aby przestawić linię produkcyjną tak, by spełniała normy Pepa Guardioli. Ale nie, właściwie z dnia na dzień - wyłączając porażkę w batalii o Superpuchar Niemiec - ta machina zaczęła miażdżyć. I zachwycać. W pomyśle, kreatywności, wybieganiu to była przepaść, której nawet jeden z najbogatszych klubów świata, do jakich należy Manchester City, nie zdoła zasypać w sezon-dwa. Wzorem tego, co się działo w Barcelonie, Pep postanowił grać bez napastnika. Rolę fałszywej "dziewiątki" pełnił Mueller, a w miejsce atakującego Maria Mandżukicia posłał do boju specjalistę od czarnej roboty - Tony'ego Kroosa. To była taktyczna mocna podstawa pod środowy sukces. Powie ktoś, że mając Guardiolę, a także magików pokroju Ribery'ego, Robbena, Muellera, czy Lahma, każdy może czarować na boisku. Sęk w tym, że Bayern, podobnie jak cała niemiecka piłka, na zbudowanie potęgi pracowali długie lata i zaczęli od podstaw, a nie wierzchołka piramidy. Najważniejszy był program szkolenia młodzieży, który dochował się Neuerów, Schweinsteigerów, Reusów, Goetzech, Kroosów. Na drugim miejscu były transfery gwiazd zagranicznych. Mądre transfery. Proporcja wydatków: szkolenie a zakupy była o wiele korzystniejsza dla młodzieży, niż choćby u nas. Dzisiaj z podziwem na schemat napędzający niemiecki futbol patrzymy nie tylko my, ale także Anglicy, czy wicemistrzowie Europy - Włosi. Słowa wypowiedziane przez Cesare Prandellego po pokonaniu Niemców w półfinale Euro 2012 dźwięczą mi w głowie tak, jakby to się działo wczoraj, a nie ponad rok temu: - Dzisiaj się cieszymy, bo to my ich ograliśmy, ale to oni mają zdrowy futbol nastawiony na pracę z młodzieżą i jeśli szybko nie pójdziemy ich śladem, to w przyszłości to Niemcy będą się cieszyć po meczach z nami. Bayern to obecnie największa i bodaj najbardziej zdrowa finansowo firma w piłkarskim świecie. Na dodatek ma trenera-wizjonera. - Jestem szczęśliwy z tego występu i ze sposobu, w jaki graliśmy. Mamy sześć punktów i jesteśmy na najlepszej drodze, żeby awansować do następnej fazy. Myślę, że przeważaliśmy na boisku, jak również w posiadaniu piłki - proste, ale jakże trafne słowa Guardioli po triumfie na Etihad Stadium.Do Manchesteru musiał przyjechać Bayern po to, aby "The Citizens" przegrali pierwszy mecz w rozgrywkach europejskich od 2008 roku.