Już po losowaniu było wiadomo, że para City - Real jest najciekawszą w tej fazie rywalizacji, a nawet określano ją mianem "przedwczesnego finału". Pierwsze starcie na Santiago Bernabeu, zakończone remisem 3-3, mogło zadowolić najbardziej wybrednych fanów futbolu, a w zgodnej opinii ekspertów i mediów był to jeden z najlepszych meczów w historii Ligi Mistrzów. W rewanżu zachwytów i goli było mniej, ale dramaturgii nie brakowało. "Królewscy" przed rokiem w półfinale - po remisie (1-1) na własnym stadionie - w Manchesterze przegrali aż 0-4 i byli tłem dla gospodarzy. W środę wyglądało to dużo lepiej. Już w 12. minucie po akcji Brazylijczyków - podawał Vinicius junior, a piłkę do siatki skierował - choć na "raty" - Rodrygo, goście objęli prowadzenie. Liga Mistrzów. Karne zdecydowały o awansie Realu Madryt Później przewaga miejscowych rosła z każdą minutą. Jeszcze w pierwszej połowie Norweg Erling Haaland trafił w poprzeczkę, a nieco przypadkowa dobitka Portugalczyka Bernardo Silvy minęła bramkę. Później kilka razy ze świetnej strony pokazał się bramkarz hiszpańskiego zespołu Andrij Łunin, ale nie zapobiegł stracie gola w 76. minucie, kiedy strzałem pod poprzeczkę wyrównał Belg Kevin de Bruyne. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia w pojedynku dwóch trenerów, Carla Ancelottiego z Realu i Guardioli z City, z największą liczbą wygranych meczów w LM, choć Hiszpan zdecydował się na pokerowy ruch i zdjął z boiska swojego najlepszego snajpera - Haalanda. Później boisko z powodu kontuzji opuścić musiał Vinicius junior. W konkursie "jedenastek" pierwszy pomylił się Chorwat Luka Modrić, a później w roli głównej wystąpił Łunin. Ukraiński bramkarz obronił strzały Bernarda Silvy i Chorwata Matea Kovačicia, pokonał go jego vis a vis - Ederson, ale w piątej serii szansy nie zmarnował Niemiec Antonio Ruediger, który tym samym odkupił część win za błąd przy wyrównującej bramce mistrza Anglii. "Dochodziliśmy do pola karnego i oddawaliśmy mnóstwo strzałów, ale ostatecznie nie udało nam się osiągnąć naszego celi. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, ale to rywal gra dalej, a my nie" - tłumaczył Guardiola. W zeszłym sezonie "Obywatele" wywalczyli potrójną koronę, bo oprócz triumfu w Lidze Mistrzów zdobyli także mistrzostwo Anglii i puchar kraju. Teraz tak się nie stanie, ale szkoleniowiec nie ma pretensji do zawodników. "Zagraliśmy wyjątkowo, ale niestety, nie udało nam się awansować. Z głębi serca muszę jednak podziękować piłkarzom, za sposób, w jaki się zaprezentowali. W piłce chodzi jednak o wygrywanie, a my, jak widać, nie zrobiliśmy wystarczająco dużo, aby tak się stało" - mówił Guardiola. "Czasami można awansować po rzutach karnych, a czasami nie. W trakcie meczu nie wykorzystaliśmy jednak swoich szans" - przyznał. Liga Mistrzów Josep Guardiola nie ocenia taktyki Realu Jego drużyna oddała 33 strzały na bramkę rywala, gdy ten tylko osiem, a pierwszy rzut rożny "Królewscy" wywalczyli dopiero w dogrywce. "Nie oceniam. W przeszłości graliśmy już z tak ustawionym przeciwnikiem. Niektóre zespoły są bardziej otwarte, inne są ustawiono niżej w obronie. Wiedzą, że to trudny teren i mają własną taktykę. Naprawdę naciskaliśmy na nich szczególnie w drugiej połowie" - powiedział trener "Obywateli". Real w półfinale Ligi Mistrzów zmierzy się z Bayernem Monachium, natomiast w drugiej parze PSG zagra z Borussią Dortmund.