We wtorkowym, rewanżowym meczu 1/4 finału Ligi Mistrzów AC Milan wywalczył awans do półfinału rozgrywek, eliminując ekipę SSC Napoli z Piotrem Zielińskim w składzie. Po meczu głośno zrobiło się o prowadzącym to spotkanie Szymonie Marciniaku, którego decyzje wywołały sporo kontrowersji. Mowa tu przede wszystkim o dwóch sytuacjach, do których doszło w polu karnym. W pierwszej - i chyba wzbudzającej największe emocje - skrzydłowy AC Milan Rafael Leao zagrywając wślizgiem doprowadził do upadku Hirvinga Lozano. Szymon Marciniak nie odgwizdał jednak rzutu karnego, a jego decyzji nie zmienił także arbiter Tomasz Kwiatkowski, odpowiedzialny za system VAR. Dyskusję wzbudził także... odgwizdany na korzyść SSC Napoli rzut karny, podyktowany po zagraniu ręką Fikayo Tomoriego. Część Włochów była po hitowym spotkaniu zbulwersowana postawą Szymona Marciniaka. Dziennik "Corriere dello Sport" napisał, że brak rzutu karnego dla Napoli to "duży i poważny błąd polskiego sędziego Marciniaka". W słowach nie przebierał także dziennikarz Umberto Chiariello. "Jestem wkurzony. Takie mecze decydują się w detalach, a są nimi sędziowie, którzy mieli wpływ na wynik dwumeczu. Zarówno w pierwszym spotkaniu, kiedy gwizdali na korzyść Milanu, a także teraz, gdy był oczywisty rzut karny na Lozano, który nie został podyktowany, co zmieniło przebieg meczu. Czuję się okradziony" - przyznał. Liga Mistrzów. Rafał Rostkowski: Szymon Marciniak wciąż z szansami na finał Ligi Mistrzów Krytyka, jaka wylała się na sędziego Szymona Marciniaka, nie oznacza jednak, że czekają go jakiekolwiek przykre konsekwencje. Rafał Rostowski - były arbiter, a obecnie ekspert w sprawach sędziowskich - przyznał na łamach portalu Sport.tvp.pl, że 42-latek wciąż może poprowadzić w tym sezonie pozostałe kluczowe mecze w rozgrywkach UEFA, w tym finał Ligi Mistrzów. Dlaczego? "Ponieważ wszystkie trzy błędne lub kontrowersyjne decyzje nie wynikały z formy sędziego, lecz z trudności i złożoności poszczególnych sytuacji" - przyznał Rafał Rostkowski. Analizując sytuację z Hirvingiem Lozano i Rafaelem Leao w roli głównej zaznaczył, że jest ona niejednoznaczna nawet po obejrzeniu powtórek. Tymczasem Szymon Marciniak znalazł się w jeszcze trudniejszym położeniu, bowiem ze względu na poruszanie się zgodnie z przepisami i regułami, znalazł się za plecami faulującego. "Błąd w ocenie tej sytuacji jest więc absolutnie zrozumiały i w moim odczuciu usprawiedliwiony - właśnie ustawieniem arbitra i kątem widzenia, jaki miał w momencie faulu. Trudno natomiast wytłumaczyć, dlaczego w tej sytuacji Marciniakowi nie pomogli sędziowie wideo" - podkreślił Rafał Rostkowski. Zobacz również: Przełomowy moment dla FC Barcelona. Robert Lewandowski może być zachwycony