Zawodnicy FC Barcelona - z Robertem Lewandowskim na czele - bez dwóch zdań nie tak chcieli rozpoczynać swoje zmagania w nowej, zreformowanej Lidze Mistrzów - "Duma Katalonii" w swym pierwszym meczu w tych prestiżowych rozgrywkach poniosła bowiem porażkę 1:2 z AS Monaco. Do tego wszystkiego podopieczni Hansiego Flicka ostatnio zakończyli swoją fantastyczną serię zwycięstw w Primera Division, ulegając niespodziewanie Osasunie 2:4. Young Boys tymczasem zostali w zasadzie rozbici podczas inauguracji swych występów w LM przez Aston Villę 0:3, a niedawno przegrali 0:1 z Grasshopper Club Zurych 0:1 - tu różnica względem "Barcy" była jednak taka, że porażka znów ściągnęła YB bliżej dna tabeli szwajcarskiej Super League. O dobrych passach nie było mowy. 1 października, równo o godz. 21.00, rozbrzmiał pierwszy gwizdek starcia, które dla obu uczestniczących w nim zespołów miało być szansą na powrót na zwycięską ścieżkę. Historyczny czas polskiego klubu. Architekt mistrzostwa podjął decyzję o przyszłości Liga Mistrzów. FC Barcelona - Young Boys: Przebieg pierwszej połowy meczu, wynik Spotkanie rozpoczęło się od ataku z udziałem Yamala i Kounde na prawej flance, który jednak dosyć prędko został zatrzymany przez defensywę Young Boys. Nieśmiała próba kontrataku spełzła tu na niczym, po czym do akcji ruszył Robert Lewandowski, który jednak nie był w stanie ani rozwinąć swojego rajdu, ani dograć do któregoś z kompanów. Niemniej od początku było widać, że to "Barca" przejęła inicjatywę, a rywale ze Szwajcarii będą chcieli mocno się bronić i szukać okazji do kontrataku. W 4. minucie jednak to znowu "Blaugrana" stworzyła zagrożenie - Lamine Yamal wykonał strzał "rogalem", który jednak został wyłapany przez Marvina Kellera. W ramach riposty Hadjam wykonał z lewej flanki długie podanie w stronę Ittena - i choć przez moment w "szesnastce" gospodarzy zrobiło się nerwowo, to zawodnik ekipy przyjezdnej koniec końców został przyłapany na spalonym, więc zaciekła obrona stoperów FCB nie była konieczna. Ostatecznie rezultat został otworzony w 8. minucie przez nikogo innego jak Roberta Lewandowskiego. Ofensywę napędził Raphinha, który po serii podań zagrał ostatecznie w stronę Polaka, który z bliska nie dał szans golkiperowi Young Boys. Było 1:0 - i to bez dwóch zdań był potężny, choć jeszcze przecież nie nokautujący cios dla gości. Podopieczni Hansiego Flicka w taki oto sposób tylko się jeszcze "nakręcili" - w 12.minucie bardzo blisko zgarnięcia górnej piłki w polu karnym był Jules Kounde, ale ostatecznie przyjęcie mu nie wyszło - Keller mógł więc tym razem odetchnąć z dużą ulgą. Dwie minuty później tymczasem to klub z Berna spróbował w końcu strzału - płaskie uderzenie Joela Monteiro było jednak absolutnie niecelne. Gdy zegar na Montjuic niemalże wybijał kwadrans gry Yamal po raz kolejny zaczął czarować na murawie - swój drybling zakończył strzałem, który trafił jednak wprost w golkipera drużyny przeciwnej. Widać jednak było, że obrońcy niespecjalnie radzą sobie z szybkością i zwrotnością młodego Hiszpana. W 17. minucie Kounde znalazł swym - całkiem sprytnym - podaniem Raphinhę, natomiast ten nie zdołał wywalczyć sobie dobrej pozycji w polu karnym - futbolówka wróciła więc do Francuza, który zmienił nieco koncepcję i oddał mocny strzał z dystansu - ten poleciał nad poprzeczką, ale i tak należało to uznać za dosyć interesującą próbę. W kolejnych minutach tempo gry już wyraźnie spadło i przez dłuższy czas żadna ze stron nie była w stanie skonstruować z przodu konkretnej akcji. Dopiero w 25. minucie Balde zdecydował się na dośrodkowanie w stronę Yamala, ale zagrożenie zażegnał Hadjam zgrywając futbolówkę do Kellera. Niedługo potem bramkarz wyłapał też uderzenie po murawie ze strony Ferrana Torresa. W 28. minucie dogodną okazję do dośrodkowania z rzutu wolnego miał Raphinha - jego wrzutka jednak minęła wszystkich innych piłkarzy i wypadła za linię wyznaczającą koniec placu gry. Po paru momentach Yamal znów próbował dryblować i został nieprzepisowo powstrzymany przez Monteiro. Następny podyktowany stały fragment gry nie przyniósł "Barcy" korzyści. Po tym, jak minęło już 30 minut gry Young Boys w końcu znowu "doszli do głosu" - defensywa "Blaugrany" zaspała i szansę na strzał miał Ebrima Colley, który jednak trafił obok dalszego słupka bramki. W odpowiedzi Barcelona znowu rozpoczęła spokojną wymianę podań i ostatecznie w 33. i 34. minucie wywalczyła sobie dwa rzut rożne z rzędu. Po wykonaniu drugiego mocne uderzenie wykonał Pedri i choć piłka została zablokowana, to dopadł do niej Raphinha, którego dobitka była już nie do obrony. Było 2:0. Dokładnie cztery minuty później, krótko po tym, jak Colley znów nie poradził sobie z Yamalem i go sfaulował, podyktowany został rzut wolny i po zagraniu Pedriego Inigo Martinez wykonał doskonały strzał głową pod poprzeczkę - FCB błyskawicznie wyszła na prowadzenie 3:0 i sytuacja YB zrobiła się momentalnie naprawdę zła. W 40. minucie gospodarze znowu zaczęli mocniej naciskać na rywali - okazji do strzału wewnątrz pola karnego szukał Robert Lewandowski, ale ostatecznie futbolówka trafiła po wielkim zamieszaniu do Torresa, który jednak nie zdołał pognębić Young Boys jeszcze bardziej. Dosłownie po paru mgnieniach oka Lamine Yamal próbował uderzenia z dystansu, ale Keller tym razem nie miał problemów z interwencją. "Kocioł" na połowie ekipy przyjezdnej trwał. W 42. minucie Lewandowski padł w polu karnym po walce o piłkę z Mohamedem Camarą, ale arbiter nie zdecydował się wskazać na wapno - Gwinejczyk najwyraźniej zdołał zatrzymać napastnika zgodnie z przepisami, a sam "Lewy" zresztą nawet nie protestował tu przesadnie mocno. Jeszcze w 45. minucie Yamal znowu zdołał urwać się rywalom, natomiast bramkarz YB dosłownie wpadł pod jego nogi i skutecznie przerwał ofensywę. Do przerwy wynik już się nie zmienił. Boniek zabrał głos po powołaniach Probierza, zarzuca jedno. "Bardzo dziwne" Liga Mistrzów. FC Barcelona - Young Boys: Przebieg drugiej połowy meczu, wynik Po zmianie stron co ciekawe jako pierwsi okazję do ataku mieli gości - po niedokładnym zagraniu Paua Cubarsiego futbolówkę przejął Hajdam, ale jeszcze zanim zbliżył się do linii 16. metra został skutecznie powstrzymany. Jedyną korzyścią dla YB był tu rzut rożny, z którego nie wyniknął jednak żaden konkret. W 51. minucie było już 4:0 dla Barcelony, a wynik podwyższył Robert Lewandowski, który trafił z główki z bliskiej odległości. Wcześniej - również głową - dogrywał mu Inigo Martinez, a cała akcja zaczęła się od rzutu rożnego wykonanego przez Raphinhę. Można było już śmiało mówić, że Young Boys byli w tamtym momencie już naprawdę na deskach. Dwie minuty później "Lewy" znów mógł znaleźć się w dogodnej sytuacji do oddania strzału, ale nie zrozumiał się z Torresem, który podał mu piłkę w zasadzie za plecy. Potem do akcji ruszyli YB, natomiast Monteiro posłał uderzenie de facto równolegle do linii bramkowej. To było jednak i tak zdecydowanie więcej niż to, co pokazywali jego kompani w drugiej połowie. "RL9" robił się coraz aktywniejszy i w 57. minucie znów próbował zagrozić bramce Kellera, ale został błyskawicznie zablokowany. Ogólne wrażenia w trakcie spotkania jednak się nie zmieniały - gospodarze kontrolowali potyczkę, a zespół przyjezdny był absolutnie bezradny i zdawał się mieć jedynie nadzieję na jak najniższy wymiar piłkarskiej kary. Kolejne minuty upłynęły nieco spokojniej - w końcu w 65. minucie strzał na bramkę Young Boys oddał Ansu Fati, który jednak trafił wysoko ponad bramką. Niemniej publiczność zgromadzona na Estadi Olimpic nagrodziła jego próbę oklaskami, wcześniej fani powitali też ciepło zawodnika w momencie, gdy wchodził na murawę zmieniając Pedriego. W 67. minucie nadeszła najlepsza jak do tego momentu okazja dla YB w całym spotkaniu - Monteiro po wykonaniu świetnego zwodu uderzył na bramkę Peni i trafił w poprzeczkę - do dobitki ruszył Imeri, ale jego "poprawkę" zablokował w kapitalnym stylu Casado. Szwajcarski klub na moment został przez całe to zdarzenie uskrzydlony, ale... entuzjazm opadł tu dosyć prędko. W 72. minucie Raphinha znowu sprawił olbrzymie kłopoty przeciwnikom i zdołał dograć do Lewandowskiego, który jednak został w ostatnim momencie zablokowany przez Camarę, który wykonał widowiskowy - i przede wszystkim skuteczny - wślizg. Kosztowało go to nieco zdrowia, ponieważ lekko ucierpiał po starciu z Polakiem, ale na szczęście obyło się tu bez przymusowej zmiany. Niedługo potem Lewandowski opuścił murawę wespół z Yamalem, kończąc tym samym zmagania z dubletem na koncie. Na placu gry zameldowali się tymczasem Pau Victor oraz Frenkie de Jong, powracający do gry po poważnych problemach zdrowotnych. Wszystko to było sygnałem, że Flick liczył już raczej na więcej niż spokojną końcówkę spotkania. Następne minuty płynęły raczej leniwie - aż do 81. minuty, kiedy to "Barca" wyszła na 5:0. Alejandro Balde próbował dośrodkowania z lewej flanki i co prawda nie zdołał dograć do któregoś z kompanów, ale futbolówka i tak odbiła się od Camary i wylądowała w siatce obok Kellera. La manita stała się tu faktem. Mniej więcej w tym samym momencie na boisku zameldował się Łukasz Łakomy, który zmienił Kastriota Imeriego i zaliczył pierwsze minuty w Lidze Mistrzów w bieżącej kampanii. Roszady nie pomagały jednak specjalnie ekipie zarządzanej przez trenera Patricka Rahmena - niedługo potem z atakiem ruszył po raz n-ty Raphinha, ale na szczęście dla YB nieco się tu pogubił. Już w doliczonym czasie gry Joel Monteiro dopiął w końcu swego i trafił do bramki Inakiego Peny po wyjściu sam na sam naprzeciw bramkarza "Barcy", ale... arbiter wkrótce potem, po interwencji VAR, wskazał, że był spalony. Skończyło się więc na rezultacie 5:0 dla FC Barcelona - a to oznaczało zdecydowane poprawienie sytuacji "Dumy Katalonii" w Lidze Mistrzów i zdecydowane pogorszenie położenia Young Boys w tych rozgrywkach. Liga Mistrzów. Kiedy kolejne mecze FC Barcelona i Young Boys? FC Barcelona kolejny mecz w Lidze Mistrzów rozegra dokładnie 23 października - i będzie to wielki piłkarski hit, bowiem rywalem Lewandowskiego i jego kompanów będzie Bayern Monachium. BSC Young Boys do zmagań w LM powrócą tego samego dnia, a ich oponentami będą gracze Interu Mediolan, wśród których jest oczywiście Piotr Zieliński. Początek obu widowisk o godz. 21.00.