Real Madryt w tym sezonie wygląda zjawiskowo, a to wszystko mimo kontuzji kluczowych zawodników. "Królewscy" latem stracili bowiem Edera Militao i Thibaut Courtois, a kilka miesięcy później także Davida Alabę, a więc w komplecie cały defensywny trzon, który zaprowadził "Los Blancos" do wygrania La Liga i Ligi Mistrzów w sezonie 2021/2022. Carlo Ancelotti nic sobie z tych kontuzji nie robił, stworzył zespół na swoją modłę i wyszło mu to doskonale. W rolę liderów ofensywy wcielili się Jude Bellingham i Vinicius Junior, w środku pola błyszczy Toni Kroos, w defensywie wybitnie wygląda Antonio Ruediger, a w bramce Belga w fenomenalny sposób zastępuje Andrij Łunin. Sensacyjny transfer Wojciecha Szczęsnego?! Zdumiewające wieści, włosi wypuszczają szczegóły To wszystko sprawiło, że "Królewscy" są obecnie liderami La Liga i wciąż liczą się w walce o Ligę Mistrzów. W ćwierćfinale trafili na najtrudniejszego możliwego rywala. Los kolejny raz sprawił, że znów oglądamy przedwczesny finał, bo Real w 1/4 wylosował Manchester City. Mistrzowie Anglii przed przyjazdem do Madrytu znajdują się w nieco gorszej sytuacji od Realu. W Premier League drużyna Pepa Guardioli zajmuje bowiem dopiero trzecie miejsce w tabeli za Liverpoolem i Arsenalem. Wielkie emocje w Madrycie. Gol za golem, błąd za błędem Do liderów traci jednak ledwie jedno oczko, więc wszystko jest możliwe. Niemożliwym było jednak zabranie Kyle'a Walkera oraz Nathana Ake do Madrytu. Obaj defensorzy doznali bowiem kontuzji i szczególnie nieobecność Anglika wydawała się bardzo dużym problemem dla hiszpańskiego trenera. To właśnie Walker miał bowiem z pewnością odpowiadać za zatrzymanie Viniciusa Juniora, który znajduje się w znakomitej formie. Pierwszy mecz zapowiadał się, jako kluczowy szczególnie dla Realu, który w tym sezonie jeszcze na Santiago Bernabeu nie przegrał. Pierwsza połowa obfitowała we wszystko, czego kibic piłki nożnej oczekuje. Były gole, fatalne błędy i pomyłki sędziego. Zaczęło się od absolutnego trzęsienia ziemi. W drugiej minucie na 25. metrze od bramki "Los Blancos" faulował Aurelien Tchouameni. Francuz tutaj wyraźnie zlekceważył sytuację, podobnie jak Andrij Łunin przy rzucie wolnym. Ukrainiec spodziewał się dośrodkowania, a Bernardo Silva zdecydował się na strzał przy bliższym słupku, piłka przełamała ręce Ukraińca i wpadła do siatki. Prędki cios, a potem takie riposty! Ależ powrót Realu w hicie [WIDEO] Real bardzo szybko otrząsnął się po tym ciosie. Już w 12 minucie spotkania na strzał z dystansu zdecydował się Eduardo Camavinga. Futbolówka po odbiciu się od pleców Rubena Diasa wpadła do siatki i błyskawicznie mieliśmy remis. Na kolejny cios City nie czekało praktycznie wcale. Już w 14 minucie tego starcia wybitnym podaniem prostopadłym popisał się Vinicius Junior. Piłka dotarła do Rodrygo, a ten strzelił na bramkę Ortegi i po rykoszecie futbolówka znów zatrzepotała w siatce. Real błyskawicznie odrobił straty i wyszedł na prowadzenie. Wydaje się, że być może Manchester City mógł kończyć tę połowę w dziesiątkę, bo arbiter oszczędził Manuela Akanjiego. Pierwsza połowa rozpoczęła się fatalnie dla Realu Madryt, a druga powinna rozpocząć się fatalnie dla Manchesteru City. Gospodarze mieli dwie naprawdę bardzo dobre okazje, ale ich nie wykorzystali. Zdecydowanie groźniejsi po przerwie byli goście, którzy raz po raz decydowali się na strzały z dystansu. Do czasu radził sobie z nimi bramkarz Realu. Gdy jednak w 66 minucie piłkę dostał Phil Foden, Ukrainiec nie miał nic do powiedzenia. Futbolówka wpadła w samo okienko bramki. Pięć minut później świetnym strzałem z dystansu popisał się Josko Gvardiol, który wyprowadził City na prowadzenie. To nie był koniec pięknych goli. Na trochę magii zdecydowali się wspólnie Vinicius Junior i Federico Valverde. Brazylijczyk błyskotliwie podniósł piłkę w polu karnym City, a ta spadła na nogę Federico Valverde. Urugwajczyk przyzwyczaił, że mocno kopnąć potrafi i tak też było w tej sytuacji. Środkowy pomocnik napiął stopę, jak struna i piłka zatrzepotała w siatce. Błyskawicznie zrobiło się 3:3, a Santiago Bernabeu jakby uniosło się nad ziemię. Więcej bramek już jednak nie widzieliśmy. Do Manchesteru oba zespoły jadą z równą sytuacją.