Manchester United radzi sobie w bieżącym sezonie zdecydowanie poniżej oczekiwań kibiców - w Premier League ekipa z Old Trafford jest obecnie zaledwie ósma, ma już za sobą odpadnięcie z Pucharu Ligi, a w Lidze Mistrzów z kolei... też jak dotychczas nie było kolorowo. Po porażkach z Bayernem i Galatasaray "Czerwone Diabły" zdołały jednak ograć w październiku FC Kopenhaga - i 8 listopada podeszły do rewanżu z "Lwami" na ich terenie. Było jasne, że tym razem zespół z Parken będzie się chciał im jeszcze mocniej postawić... Sensacja w Neapolu. Klub Zielińskiego zgubił punkty, cios w drugiej połowie Liga Mistrzów. FC Kopenhaga - Manchester United: Przebieg pierwszej połowy meczu Już w pierwszej minucie doszło do pewnej kontrowersji - otóż we własnym polu karnym Scott McTominay zagrał piłkę w taki sposób, że ta dotknęła ręki Harry'ego Maguire'a - gwizdek arbitra głównego jednak milczał, więc kibice Kopenhagi nie doczekali się rzutu karnego. Ten sam McTominay w 3. minucie ruszył z atakiem prawą flanką po odegraniu Wan-Bissaki - i... zagrał idealnie pod nogi Rasmusa Hoejlunda, który z bardzo bliska pokonał polskiego bramkarza "Lwów", Kamila Grabarę. Był to wręcz wymarzony początek dla MU. Później tempo gry nieco zwolniło - gracze United wymieniali wiele podań na swojej połowie, a gospodarze podejmowali jedynie lekkie próby pressingu, każdorazowo zakończone zresztą porażkami w kwestii przejęcia futbolówki. Niemniej obrona FCK również nie miała w tym czasie wiele roboty. W 11. minucie ciekawą próbę "szarpnięcia" wprzód podjął Diks - został jednak w środku pola sfaulowany przez Hoejlunda. Arbiter spotkania wstrzymał grę, natomiast uznał, że nie było to zachowanie kwalifikujące się na żółtą kartkę. Swoistą ripostą był rajd Garnacho lewą flanką w stronę bramki Grabary - ostatecznie spróbował dośrodkowania, ale atak zatrzymał się na linii defensywy gospodarzy. Wkrótce potem strzał oddał za to Rasmus Falk, natomiast futbolówka wylądowała bezpiecznie w rękach Andre Onany. Następnie nadeszły bardzo złe informacje dla "Czerwonych Diabłów" - Jonny Evans zgłosił kontuzję, która wykluczyła go z dalszego udziału w spotkaniu. W 16. minucie został on zastąpiony przez Raphaela Varane'a, ostatnio będącego dosyć niespodziewanie "żelaznym rezerwowym". Gra nie zdążyła się jednak ponownie rozkręcić, bo sędzia musiał wstrzymać spotkanie z powodu - najprawdopodobniej - zasłabnięcia jednego z kibiców przebywających na trybunach. Po interwencji medyków inicjatywa przeszła w posiadanie United, którzy jednak utknęli z ofensywą w środkowej strefie murawy. W 24. minucie - po kilku niedokładnych próbach ataków ze strony MU - ciekawym dośrodkowaniem popisał się Mohamed Elyounoussi, natomiast Onana skutecznie interweniował, wyłapując wrzutkę w "koszyczek". Nastąpiła kolejna pauza - prawdopodobnie spowodowana zachowaniem kibiców Kopenhagi względem golkipera gości. Potem zaś przyszło... podwyższenie wyniku. W 28. minucie doskonałym przejęciem popisał się Fernandes, który odegrał do Garnacho - ten uderzył wprost w Grabarę, który odbił strzał, natomiast do piłki dotarł Hoejlund, który znowu okazał się bezwzględny - było 2:0. Nie minęła chwila i Duńczyk miał okazję do skompletowania hat-tricka - tym razem jednak polski bramkarz wybił strzał skutecznie poza boisko. Wkrótce potem dobrze interweniował też przy uderzeniu Maguire'a, ratując swoją drużynę przed doświadczeniem niemalże pogromu w ciągu pół godziny. Kolejne minuty upłynęły pod znakiem ostrożnego konstruowania akcji ze strony "Lwów" - ostatecznie w 35. minucie Lukas Lerager ruszył wyszedł do długiego dośrodkowania skierowanego w pole karne i... padł w "szesnastce" po kontakcie z jednym z defensorów. Sędzia był jednak niewzruszony - nie było mowy o przewinieniu. W 39. minucie nieco "wiatru" z lewej strony pola karnego United próbował zrobić Achouri - ostatecznie jednak stracił piłkę, do której dopadł Rashford. Wyklarowała się kontra, zakończona strzałem Hoejlunda obok słupka bramki Kamila Grabary. Co jednak istotne Rashford podczas walki o futbolówkę sfaulował Jelerta - nadepnął go prostującą się nogą i choć dyskusyjne jest, czy było to celowe zagranie, czy przypadek, to sędzia po konsultacji z VAR pokazał Anglikowi czerwoną kartkę. Podyktowany został rzut wolny - i po wrzutce Goncalvesa omal nie doszło do trafienia samobójczego, bo Fernandes odbił piłkę głową w okolicę spojenia. Bardzo mało brakowało tu do bramki samobójczej - natomiast "Lwy" znalazły sobie inną drogą do zdobycia pierwszej bramki. W 45. minucie ten sam Goncalves zdołał zagrać w okolice piatego metra do Elyounoussiego - ten nie mógł tego nie wykorzystać i pokonał Onanę. W drugiej minucie doliczonego czasu (+13 min - warto nadmienić, że oprócz opisywanych przerw na murawę w międzyczasie wtargnął też kibic z flagą Palestyny) "bomby" z dystansu próbował Diks - tym razem jednak piłka znalazła się wyraźnie obok słupka bramki United. W siódmej minucie doliczonego czasu gry doszło do kolejnego niespodziewanego zwrotu akcji - ręką w polu karnym MU najpierw zagrał Varane, a potem Maguire. Po tej kuriozalnej sytuacji arbiter oczywiście nie mógł postąpić inaczej, jak wskazać na wapno. "Jedenastkę" wykorzystał Diogo Goncalves - i mieliśmy remis 2:2. Rezultat do końca pierwszej połowy już się nie zmienił - jednak i bez tego na murawie wydarzyło się do tego momentu tyle, że spokojnie można by wszystkimi tymi zdarzeniami obdzielić kilka potyczek. Katastrofa zespołu Skorży w Lidze Mistrzów. Czerwona kartka dla Polaka! Liga Mistrzów. FC Kopenhaga - Manchester United: Przebieg drugiej połowy meczu Po zmianie stron widać było, że "Czerwone Diabły" zdecydowanie mocniej zaczęli szanować piłkę - być może też dlatego pierwsze minuty po wznowieniu rywalizacji przebiegały w bardzo spokojnym tempie. W 51. minucie to jednak gospodarze wypracowali sobie pierwszą ciekawą szansę - płaski strzał Denisa Vavro z dystansu został jednak powstrzymany przez Onanę. W odpowiedzi "Czerwone Diabły" ruszyły z kontrą lewą flanką - Diogo Dalot uderzył jednak wprost w dobrze ustawionego Grabarę, po czym Amrabat nieumiejętnie odbił futbolówkę w nieco inny sektor boiska. Inicjatywa znów była u FCK - Claesson jednak nie zdołał pokonać strzałem głową golkipera drużyny przyjezdnej. W 60. minucie, po długim fragmencie zaciętej walki obu stron, po raz kolejny to FC Kopenhaga doprowadziła do strzału na bramkę - Goncalves uderzył jednak po ziemi w taki sposób, że Andre Onana po raz kolejny nie musiał się przesadnie wysilać, by uspokoić sytuację. Po trzech minutach ten sam Goncalves znowu próbował naciskać na przeciwników - tym razem jednak kompletnie się "rozregulował" i kopnął wysoko w trybuny. Identycznie skończyła się również próba ofensywy ze strony Roony'ego Bardghjiego - niemniej widać było, że miejscowy zespół zaczyna "czuć krew". W 66. minucie doszło do kolejnej interwencji z udziałem VAR - po sprawdzeniu dokładnie jednej z akcji w polu karnym Kopenhagi arbiter Donatas Rumsas wskazał, że podczas walki o futbolówkę między Maguire'em a Leragerem drugi z panów użył ręki. Piłka powędrowała na "wapno", a "jedenastkę" pewnie wykorzystał Fernandes - Grabara nie miał tu szans. W minucie 74. "Lwy" znowu zaczęły tworzyć zamieszanie w polu karnym rywali - w pewnej chwili bramkarz MU musiał ratować się piąstkowaniem, natomiast arbiter przerwał w końcu walkę w "szesnastce" po faulu jednego z przedstawicieli gospodarzy. Po trzech minutach po raz kolejny w spotkaniu wielką przytomnością umysłu popisał się Wan-Bissaka, który w zasadzie na wślizgu przyblokował dośrodkowanie oponentów. Po podyktowanym rzucie rożnym Bruno Fernandes próbował jeszcze rozpoczynać kontrę, ale Hoejlund nie miał szans na przejęcie piłki. Później za to - w 80. minucie - błysnął inny młody zawodnik. Garnacho wywalczył rzut rożny, przy którym Fernandes przez chwilę nie był w stanie wykonać wrzutki, gdyż kibice Kopenhagi zaczęli go obrzucać drobnymi przedmiotami. Ostatecznie kopnął piłkę i ta koniec końców wpadła do siatki, ale... po faulu Maguire'a w ataku. Zespół ze stolicy Danii za nic nie mógł pozwolić na to, by oponenci im jeszcze bardziej odskoczyli - i w 83. minucie... zdołali wyrównać. Po zagraniu górą Falka do futbolówki dopadł Lerager, ten sam, który zawinił przy karnym i z bliska wpakował piłkę do siatki obok Onany. Było 3:3, Parken znów zaczęło wręcz kipieć od emocji. W 87. minucie okrzyki kibiców przekroczyły wszelką skalę głośności - oto bowiem po niedokładnym wybiciu piłki głową ze strony Maguire'a strzał oddał Bardghji. Futbolówka po odbiciu się od ziemi powędrowała do siatki, a bramkarz United był bezradny. 4:3 dla gospodarzy - to właśnie widniało na tablicy wyników. W drugiej minucie doliczonego czasu gry potężny strzał zza pola karnego oddał Harry Maguire - trafił jednak nad poprzeczkę, ale nawet gdyby był odrobinę precyzyjniejszy, to... i tak nic by to nie dało, bo sędzia odgwizdał wcześniej faul. Rezultat już się nie zmienił - po absurdalnie wręcz szalonym spotkaniu na Parken FC Kopenhaga Kamila Grabary wygrała z Manchesterem United. Sytuacja zespołu z Old Trafford w Lidze Mistrzów stała się więc naprawdę nieciekawa.