Stadion Olimpijski w Berlinie zaświecił się dziś na czerwono i wypełnił do ostatniego miejsca. To mógł być najpiękniejszy dzień w historii Unionu Berlin. Mógł, gdyby nie późniejszy przebieg spotkania. Klub, który w ciągu 15 lat przebył drogę z 3. ligi do Ligi Mistrzów, dziś pierwszy raz grał w Champions League u siebie. U siebie, choć nie na własnym stadionie. Obiekt przy Starej Leśniczówce nie spełnia wszystkich wymagań UEFA, w związku z czym berlińczycy przenieśli się na Stadion Olimpijski. Ten sam, na którym swoje domowe mecze rozgrywa Hertha Berlin. A że ta spadła w czerwcu do 2. Bundesligi, Union jeszcze bardziej zaznaczył dziś swoją dominację w niemieckiej stolicy. Już w pierwszej kolejce podopieczni Ursa Fischera zaprezentowali się z dobrej strony, gdy byli bardzo bliscy urwania punktów Realowi Madryt. Na wyjeździe przegrali jednak 0-1 po bramce Jude'a Bellinghama w doliczonym czasie gry. Dziś rywalem Unionu była portugalska Braga. Oba zespoły mierzyły się ze sobą w zeszłym sezonie, w fazie grupowej Ligi Europy. Wówczas pierwszy mecz zakończył się wygraną Bragi 1-0, a drugi Unionu - tym samym rezultatem. Dwa gole Beckera i odpowiedź Bragi Fani na Stadionie Olimpijskim bardzo szybko mieli powody do świętowania. Już w 3. minucie obrońcom rywala urwał się bardzo szybki Sheraldo Becker i zagrał do środka pola karnego. Tam, po małym zamieszaniu, piłkę opanował Robin Gosens i umieścił w siatce pewnym strzałem. Stadion eksplodował, ale na krótko. Powtórki pokazały, że Becker był w momencie podania na spalonym. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Gracze z Bragi nie odrobili pracy domowej i często dawali się zaskakiwać długimi podaniami za plecy obrońców. Tam do piłki dopadał Becker, który przed przerwą dwukrotnie znalazł się w doskonałych sytuacjach i bez problemów pokonywał bramkarza gości. W 37. minucie było już 2-0 dla Unionu i wydawało się, że drużyna Ursa Fischera jest na autostradzie do pierwszej wygranej w historii w LM. Być może to rozluźniło nieco obronę gospodarzy i jeszcze przed przerwą Bradze - która całą pierwszą połowę grała bezbarwnie - udało się zdobyć kontaktowego gola. Po strzale z dystansu kiepsko interweniował Frederik Roennow i z bliska gola na 1-2 strzelił Sikou Niakate. Niesamowity powrót Bragi Ten gol ewidentnie przywrócił wiarę w korzystny rezultat zawodnikom Bragi. I w 51. minucie goście zdobyli absolutnie niesamowitą bramkę! Jeden z zawodników Bragi bezpośrednio z rzutu rożnego wycofał piłkę przed pole karne, a tam Ricardo Horta zgrał ją do Brumy. Portugalski skrzydłowy uderzył idealnie z blisko 30 metrów i doprowadził do wyrównania! Doprowadzenie do remisu zmieniło obraz wydarzeń boiskowych. O ile wcześniej to Union kreował więcej sytuacji bramkowych, choć oddawał rozgrywanie piłki rywalowi, tak po przerwie to Braga wyglądała już lepiej. Dodatkowo dość dobrze potrafiła zniwelować atuty niemieckiego zespołu. Wszyscy w Berlinie byli już pogodzeni z podziałem punktów, gdy w czwartej minucie doliczonego czasu gry gospodarze otrzymali nokautujący cios. Z dystansu płasko uderzył Andre Castro i to Braga wygrała spotkanie 3-2!