Dariusz Wołowski: Prezes PZPN Zbigniew Boniek nazwał to co się dzieje w europejskiej piłce III wojną światową. 12 najbogatszych klubów Europy poszło na konfrontację z FIFA i UEFA, co budzi ogromne emocje. Słowo "Superliga" jest kluczem do przyszłości futbolu? Tomasz Frankowski: Do konfliktów między szefami najbogatszych klubów oraz FIFA i UEFA byliśmy przyzwyczajeni. Dotąd udawało się je rozwiązywać. Teraz doszło do konfrontacji. Wojna potrwa pewnie parę dni, a potem emocje ostygną i obie strony siądą do negocjacji. Wcześniej, czy później wypracują rozwiązanie, które zadowoli jednych i drugich. Czy takie rozwiązanie jest jednak możliwe? - Mam nadzieję. Nie mogę sobie nawet wyobrazić co by się stało, gdyby 12 najbogatszych klubów opuściło FIFA i UEFA. Jak wyglądałaby liga angielska uważana za najwspanialszą na świecie bez Manchesteru City, Manchesteru United, Chelsea, Liverpoolu, Tottenhamu i Arsenalu? Nikomu z nas to się w głowie nie mieści i mam nadzieję, że nie będzie musiało. Trzeba znaleźć kompromis, bo inaczej może dojść do katastrofy. A wtedy przegrają wszyscy. Powołującym Superligę chodzi o pieniądze. O to, by wielkie kluby rywalizowały z wielkimi, co wywoła większe zainteresowanie i przyniesie większe zyski. "Bez tego w 2024 roku wszyscy będziemy martwi" - mówi szef Superligi Florentino Perez. - Rozumiem, że prezesi Realu Madryt, Barcelony i innych chcieliby zarabiać więcej. Mają duże wpływy, ale i ogromne wydatki, a także długi. Może sposobem na oddłużenie wielkich klubów jest redukcja kwot transferowych i kontraktów piłkarzy? Może łatwiej znaleźć oszczędności niż szukać większych zysków? Prezesi 12 największych klubów myślą inaczej. Że Superliga wygeneruje większe wpływy dla nich i dla całej piłki. Jak musiałaby wyglądać Liga Mistrzów, by zadowolić dwunastkę najbogatszych? - Ja tego nie wiem, ale wydaje mi się, że będzie o to trudno. Już w tej chwili kluby ze słabszych piłkarsko krajów mają bardzo krętą drogę eliminacji do Ligi Mistrzów. 12 najbogatszych klubów chce przerwać i tę wątłą nić łączącą ich z piłkarską klasą średnią. Jako byłemu piłkarzowi nie podoba mi się to. Kiedy moja Wisła Kraków grała z Realem i Barceloną w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów żyła tym cała Polska. Najbogatsze kluby chcą z tym skończyć. Twierdzą, że stworzą miliardowy fundusz solidarnościowy dla mniejszych klubów. No i będą od nich kupowały piłkarzy za wielkie kwoty. W ten sposób będą wspierały biedniejszych, gdy same staną się jeszcze bogatsze. - Nie przekonują mnie te argumenty. Taka mowa, żeby zamknąć usta protestującym. Wielu wybitnych trenerów jak Arsene Wenger, czy Juergen Klopp jest przeciw Superlidze. Ale nie chodzi, by przeć do konfliktu, ale szukać kompromisu. On wciąż jest możliwy. Trudno go sobie jednak wyobrazić. Trudno sobie wyobrazić reprezentację Francji broniącą w Katarze tytułu mistrza świata bez 20 piłkarzy zatrudnionych w 12 klubach tworzących Superligę. A przecież FIFA grozi im dyskwalifikacją. - Taka sytuacja nie mieści mi się w głowie. Nie znam piłkarza, który nie chciałby grać w reprezentacji kraju na mundialu. Jak mówię, trzeba szukać rozwiązań zamiast tworzyć katastroficzne wizje rozpadu w piłce. Po co się zastanawiać, czy gwiazdy największych klubów zastrajkują przeciw swoim pracodawcom, kiedy FIFA ich wykluczy? Nic się jeszcze takiego nie stało, żeby nie można było rozwiązać tych konfliktów. Ale sposobów rozwiązań nikt dziś nie zna. Wygląda na to, że obie strony prą ku konfrontacji. UEFA i najbogatsze kluby Europy negocjują ze sobą od lat i nagle wybucha wojna między nimi. - Jak ludzie usiądą, wyłożą swoje racje, to wyjście się znajdzie. Wierzę w to. Przecież obu stronom nie zależy na wysadzeniu piłki w powietrze. Kompromis jest możliwy. Nawet konieczny. Sądzi pan, że Perez i prezesi innych wielkich klubów szantażują FIFA i UEFA? A może chcą ograniczenia ich wpływów? UEFA zabiera 40 proc zysków z Ligi Mistrzów. - Nie mam pojęcia jakie są plany obu stron. Wiem, że od wojny lepszy jest pokój i kompromis. Biznes jakim jest piłka wymaga pokoju, na wojnie się nie zarabia. FIFA i UEFA zaapelowały do polityków we wszystkich krajach, a także w Unii Europejskiej, żeby do powstania Superligi nie dopuścili. Co może zrobić Unia? - Wśród europosłów jest kilku byłych sportowców i bardzo wielu kibiców. Z pewnością gdy zostaną wznowione obrady w Brukseli, lub Strasburgu, będzie debata na temat przyszłości piłki. Unia nie może zakazać powołania Superligi, ale może zaprosić obydwie strony do negocjacji i poszukiwania wyjścia z impasu. Póki co słyszymy krzyki rozpaczy, ale emocje miną i nastanie czas racjonalnego działania. Rozmawiał Dariusz Wołowski