Jagiellonia Białystok nie była faworytem tego spotkania, mimo że dysponowała atutem w postaci własnej publiczności. W obozie rywali respekt musiał budzić jednak fakt, że w tym sezonie mistrzowie Polski mieli na koncie komplet zwycięstw. Tym razem przyszło im się mierzyć z liderem ekstraklasy Norwegii. Od pierwszych minut na placu gry dominowali goście. "Jaga" w tym sezonie nie była jeszcze tak zdominowana. Wydawało się, że bramka dla rywali jest kwestią czasu. Białostoczanie bronili się jednak szczęśliwie, a między słupkami czujności nie tracił Sławomir Abramowicz. Bolesna porażka wicemistrzów Polski. Są jedną nogą poza europejskimi pucharami Jagiellonia z pierwszą porażką w sezonie. Liga Mistrzów... o krok dalej Losy spotkania rozstrzygnęły się po zmianie stron. Znów inicjatywa należała do piłkarzy FK Bodo Glimt, tyle że tym razem dosyć szybko potrafili ją udokumentować. Potrzebowali na to niespełna kwadransa. Jagiellonia straciła bramkę w niefortunnych okolicznościach. Do piłki zagranej wzdłuż bramki wystartował Adrian Dieguez i po chwili wślizgiem skierował ją do siatki. Abramowicz tym razem nie miał szans na reakcję. Kilka minut później golkipera "Żubrów" pokonał Brede Moe, ale arbiter dosyć szybko zarządził analizę VAR. I gola nie uznał. Chwilę wcześniej faulowany był bowiem Michal Sacek. Ta sytuacja w żaden sposób nie zdeprymowała przybyszów ze Skandynawii. Nadal z determinacją szukali okazji do podwyższenia prowadzenia. Ekipa Adriana Siemieńca ograniczała się głównie do destrukcji, co nie mogło przynieść niczego dobrego. Rezultat nie uległ zmianie. Kwestia awansu do IV rundy wydaje się mglista, ale nie stanowi wyzwania nie do zrealizowania. Rewanż - w najbliższy wtorek, godz. 19:00.