Na zorganizowanej przez UEFA konferencji Polskę miało reprezentować trzech ludzi, na czele ze Smudą. Pojechali wiceprezes PZPN-u Antoni Piechniczek i dyrektor PZPN-u Jerzy Engel. Piechniczek relacjonuje: "Marcello Lippi - człowiek, który jako pierwszy trener w historii wygrał Ligę Mistrzów i zdobył mistrzostwo świata, zaimponował mi. Od pierwszej do ostatniej minuty siedział ze słuchawkami na uszach i pilnie notował. Wielki szacunek dla człowieka, który wywalczył już wszystko, ale dalej jest głodny wiedzy". Smuda wolał zbijać bąki w Krakowie... Smuda jeden na 53! Dyrektor techniczny UEFA, Andy Roxburgh mówi: "Dyskutowaliśmy o Mundialu, przeanalizowaliśmy najnowsze trendy taktyczne, porozmawialiśmy również o zagadnieniach związanych z przyszłością - z finałami Euro i Champions League. Takie spotkanie - jak to w Madrycie - jest dla trenerów kapitalną okazją, aby w niezobowiązującej atmosferze wymienić poglądy". Na 53 selekcjonerów stawili się prawie wszyscy. Zabrakło... Franciszka Smudy (!), który wymówił się operacją kolana. Tyle, że zaproszenie na konferencję przyszło do PZPN-u trzy miesiące wcześniej! Selekcjoner "Biało-czerwonych" mógł się poddać zabiegowi w letnie lub zimowe wakacje...Trzeba było operację wykonać w czerwcu lub w lipcu, zamiast jechać na wakacje. Bo śledzić finały MŚ z trybun też się nie chciało... Do RPA polecieli: Jacek Zieliński z Lecha, Michał Probierz z Jagiellonii, Waldemar Fornalik z Ruchu... Francja chciała grać z Polską O nieobecności Smudy dowiedziałem się z wywiadu Romana Hurkowskiego w Futbolnet.pl z Tadeuszem Fogielem. Ten ostatni oświadczył: "O konferencji poinformował mnie selekcjoner reprezentacji Francji, Laurent Blanc, który zapewnia, że obrady były niezwykle ciekawe. Marzę o meczu Polska - Francja w sierpniu 2011 roku. Blanc jest przychylny, ale powołując się na wnioski madryckiej konferencji, powiedział, że prawdopodobnie sierpniowy termin zostanie skreślony. Selekcjonerzy z całej Europy mówili, że wypada za wcześnie. Że piłkarze dopiero zaczynają grę w swoich klubach w rytmie ligowym. Trenerzy kadry woleliby, aby ten termin został przeniesiony na wrzesień". Wszedłem na stronę internetową UEFA i od razu sprawdziłem, jak dużym wydarzeniem dla środowiska szkoleniowego była 9. konferencja europejskich trenerów reprezentacji w Madrycie. Okazuje się, że obrady trwały trzy dni i przemówili najwybitniejsi - poczynając od trenera mistrzów świata, Hiszpana Vicente del Bosque i opiekuna wicemistrzów świata, Holendra Berta van Marwijka. Niezwykle interesująco mówił Joachim Loew, selekcjoner Niemców, którzy na Mundialu zajęli trzecie miejsce, ale grali najbardziej efektowny futbol. Na co zdecydował się gospodarz turnieju Loew pracował już w sztabie Juergena Klinsmanna przed finałami MŚ 2006. W Eurostars Tower Hotel w Madrycie wspominał ostatnie lata: "Będąc gospodarzami turnieju zdecydowaliśmy się na ofensywny styl gry. Wcześniej - przed 2006 rokiem - nie byliśmy w stanie zdominować rywala. W fazie posiadania piłki byliśmy bezradni. Zaczęliśmy więc proces zmian, aby inaczej układać grę i wpasować w zespół młodych zawodników. Chcieliśmy wyznaczać rytm gry, a posiadając piłkę zmusić naszych rywali do błędów". Loew dodał jak ważna jest obserwacja młodych piłkarzy. Niemiec przyznał: "Oglądanie z trybun finałów U-21 uświadomiło mi, że nasza młodzież to nie tylko utalentowani piłkarze, ale już dojrzali i odpowiedzialni". O problemie krótkich zgrupowań kadry przed meczami o punkty eliminacji Euro 2012 wypowiadali się selekcjoner Anglii, Włoch Fabio Capello oraz selekcjoner Szwajcarii, Niemiec Ottmar Hitzfeld. Były również dyskusje panelowe, a wnioski z raportu statystycznego FIFA na temat Mundialu w RPA przedstawił Jean-Paul Brigger. Następnie Andy Roxburgh poprowadził dyskusję z wybitnym trenerem klubowym, ale i reprezentacyjnym, Włochem Marcello Lippim. Z Madrytu można było wrócić z impresjami, przemyśleniami, materiałami statystycznymi, z notesem pełnym telefonów komórkowych selekcjonerów z całego Starego Kontynentu, z którymi można było pogadać przy kawie, czy wieczorem przy lampce koniaku. Smudy to jednak nie interesowało... Dyskutuj na blogu Romana Kołtonia