Dwa tygodnie temu FC Porto rozbiło Royal Antwerp aż 4-1 na wyjeździe w meczu grupy H tegorocznych rozgrywek Ligi Mistrzów, dziś wynik był niższy (tylko 2-0) ale spotkanie równie jednostronne. Tylko w pierwszej fazie meczu optyczną przewagę mieli aktualni mistrzowie Belgii. Royal Antwerp zdobył w poprzednim sezonie tytuł mistrzowski po 66 latach, stąd nie mogły dziwić setki przybyszów z Beneluksu, spragnionych dobrego futbolu, którzy szczelnie wypełnili urokliwie położone centrum Porto nad rzeką Douro. Kapitanem drużyny z Antwerpii był Arthur Vermeeren, który w wieku 18 lat i 277 dni został drugim najmłodszym kapitanem w historii Ligi Mistrzów. Młodzian zastępował kontuzjowanego Tobiego Alderweirelda, który aż 127 razy zagrał w barwach belgijskich "Czerwonych Diabłów". Stopniowo gospodarze odzyskiwali kontrolę nad spotkaniem, czego wyrazem była dogodna sytuacja, w której znalazł się Francisco Evanilson de Lima Barbosa czyli Evanilson po kwadransie gry. Bardzo aktywny na lewej stronie obrony był nigeryjski piłkarz, Zaisu Sanusi, który napędzał ofensywną grę "Smoków" z Esatadio Dragao. Wreszcie po pół godzinie gry przewaga gospodarzy została udokumentowana - Brazyliczyk Eduardo Gabriel Aquino Cossa "Pepe" został wypuszczony w tzw. "uliczkę" i strzelał bardzo mocno - jego uderzenie obrobił golkiper Senne Lammens, ale gdy Kanadyjczyk Stephen Eustáquio składał się do dobitki, został popchnięty przez jednego z belgijskich obrońców. Arbiter spotkania, Włoch Maurizio Mariani nie miał wątpliwości i podyktował rzut karny, który na bramkę pewnie zamienił na bramkę Evanilson. Do końca pierwszej połowy trwał napór "Smoków", a goście byli coraz bardziej na linach. Gdy siedem minut po przerwie, po interwencji VAR z boiska z czerwoną kartką wyleciał holenderski pomocnik Jurgen Ekkelenkamp było już po meczu. Wynik w doliczonym czasie gry zdobył ponad 40-letni Pepe, w historii Champions League nie było starszego strzelca bramki. Wygląda na to, że spotkaniem o pierwsze miejsce w grupie H może być mecz FC Barcelona z FC Porto, który odbędzie się za trzy tygodnie w stolicy Katalonii. Za plecami wyżej wymienionych czai się grający wciąż na wygnaniu mistrz Ukrainy, Szachtar Donieck. Maciej Słomiński, INTERIA