Pierwsze starcie między Dynamem Kijów a Fenerbahce odbyło się w poprzednią środę w Łodzi. Padł wówczas bezbramkowy remis. Tydzień później ukraiński zespół wygrał 2-1 po dogrywce i awansował do III rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Rewanż w Stambule naznaczony został skandalicznym incydentem. Gdy w 58. minucie Witalij Bujalski dał gościom prowadzenie, trybuny zaczęły skandować nazwisko Władimira Putina. Miało to zdeprymować piłkarzy, których ojczyzna od pięciu miesięcy broni się przed zbrodniczymi atakami wojsk Federacji Rosyjskiej. Fenerbahce - Dynamo. UEFA prowadzi dochodzenie Sprawą natychmiast zajęła się UEFA. Trwa oficjalne dochodzenie. Turecki klub może się spodziewać bardzo dotkliwych sankcji, łącznie z czasowym wykluczeniem z europejskich rozgrywek. W czwartek ukazało się oficjalne oświadczenie Fenerbahce nawiązujące do wydarzeń z poprzedniego dnia. "Niezależnie od powodu, my, jako Klub Sportowy Fenerbahce, nie akceptujemy reakcji, która pojawiła się na trybunach. Te wydarzenia nie reprezentują wartości i pozycji naszego klubu. Zawsze stoimy na stanowisku, że sport i polityka powinny być od siebie oddzielone. Wojna to nie odwaga, to tchórzostwo! Nie dla wojny!" - to najważniejszy przekaz płynący z opublikowanego oświadczenia. Jednocześnie turecki klub odpowiedzialnością za incydent obciąża drużynę rywali. A konkretnie - jednego z graczy Dynama. "W 58. minucie wczorajszego meczu przesadne ruchy niektórych zawodników drużyny przeciwnej, zwłaszcza rezerwowego bramkarza, który wcześniej grał w drużynie z naszego kraju, wywołały emocje na trybunach i niewłaściwą reakcję. Trwało to tylko 20 sekund w 120-minutowym meczu" - czytamy w komunikacie. Piłkarz, o którym mowa, to Denis Bojko, swego czasu zawodnik Besiktasu Stambuł. To on zdaniem gospodarzy miał prowokować kibiców Fenerbahce. W jaki sposób? Tego nie wiadomo. Nie należy jednak przypuszczać, że UEFA potraktuje to jako okoliczność łagodzącą. ZOBACZ TAKŻE: