Real Madryt rozgrywa naprawdę bardzo dobry sezon. Biorąc pod uwagę problemy zdrowotne, które dotykają "Królewskich" Carlo Ancelotti na pewno wyciąga wszystko, co najlepsze z dostępnej kadry. Jeszcze przed drugim meczem ligowym Włoch dostał pierwsze mocne ciosy. Marcin Bułka nie ma wątpliwości. Chodzi o grę w reprezentacji Polski. "Pewnego dnia to zaowocuje" Z gry na ponad pół sezonu wypadli bowiem Eder Militao i Thibaut Courtois. Obaj kluczowi piłkarze drużyny zerwali więzadła krzyżowe w kolanach, a to jedna z najpoważniejszych kontuzji, jakich doznają piłkarze. Później niedostępni do gry stali się także Vinicius Junior, Aurelien Tchouameni oraz Eduardo Camavinga, a więc trzon drużyny w tym sezonie. Mimo tego Włoch ze swoimi piłkarzami był w stanie zagwarantować sobie pierwsze miejsce w grupie Ligi Mistrzów jeszcze przed ostatnią kolejką. Sensacja w Berlinie wisiała w powietrzu. Bjelica nie dał rady Realowi Madryt Wobec tego "Los Blancos" do ostatniego spotkania fazy grupowej mogli podejść z bardzo dużym spokojem, ale nie było tego widać po składzie, który desygnował do gry Carlo Ancelotti, bo zobaczyliśmy mocną jedenastkę. Rywalami w tym pojedynku był niemiecki Union Berlin, który miał szansę w tym spotkaniu zapewnić sobie grę w Lidze Europy, ale musiał patrzeć także na spotkanie SSC Napoli z Bragą, bo to z Portugalczykami berlińczycy biją się o występy w tych rozgrywkach. Kompletnie nie było widać tej różnicy na murawie. Na pewno nie w pierwszej połowie. Trudno stwierdzić, że Union był w tej części spotkania zespołem lepszym, teza powinna brzmieć raczej odwrotnie, bo to "Królewscy" całkowicie dominowali. Wicemistrzowie Hiszpanii mieli swoje okazje, a rzut karny w końcówce zmarnował Luka Modrić. Chwilę później fatalny błąd Davida Alaby wykorzystał Union, który strzelił gola "do szatni" i wyszedł na skromne prowadzenie 1:0 po pierwszej połowie. Jakub Kiwior z anulowanym golem. Arsenal przypieczętował wygraną w grupie Druga połowa miała właściwie bliźniaczy przebieg, jeśli chodzi o to, kto rządził na murawie. Zawodnicy Carlo Ancelottiego ani myśleli oddawać inicjatywę rywalom. Nieco lepsza skuteczność pozwoliła przeprowadzić kolejną w tym sezonie "remontadę", a więc odwrócić wynik. Najpierw na głowę Joselu dośrodkował Rodrygo, a kilkanaście minut później Fran Garcia. Doświadczony napastnik obie sytuacje wykorzystał i wyprowadził "Los Blancos" na prowadzenie. Union był w stanie odpowiedzieć na gole Joselu dokładnie w 85. minucie spotkania. Niezłym strzałem z dystansu popisał się Kral, a nie był to koniec emocji, bo jeszcze przed doliczonym czasem gry bramkę na 3:2 strzelił Dani Ceballos. Tym samym Hiszpan przypieczętował zwycięstwo Realu 3:2 i awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów bez straty choćby jednego punktu w tegorocznej fazie grupowej Ligi Mistrzów.