Inter wygrał w Monachium 3-2 i awansował do ćwierćfinału, odrabiając stratę z meczu na własnym stadionie, gdzie uległ 0-1. Został pierwszą od 15 lat drużyną, która zakwalifikowała się do kolejnej rundy, a przegrała rozpoczynające rywalizację spotkanie u siebie. Po końcowym gwizdku sędziego doszło do przepychanek między piłkarzami obu zespołów. Iskrzyło na boisku i w drodze do szatni, a - według Schweinsteigera - główną rolę odegrał w nich Materazzi, który był rezerwowym i w meczu nie wystąpił. "Teraz rozumiem Zidane'a, wiem, co wtedy czuł. Materazzi nic nie zrobił, nikogo nie uderzył, ale jego zachowanie trudno nazwać inaczej niż prowokującym. Nawet z szatni dobiegały jego słowa, które mogły poruszyć każdego" - powiedział niemiecki piłkarz, cytowany przez portal ESPN. Zidane po uderzeniu Włocha "z byka" w finale mundialu w Berlinie przyznał, że Materazzi obraził jego siostrę. Prezes Interu Massimo Moratti był wniebowzięty po sukcesie w Monachium, a najbardziej chwalił trenera Leonardo. - Na dziesięć punktów możliwych daję mu 'dychę'. Do tego bardzo trudnego pod względem psychologicznym meczu przygotował zespół perfekcyjnie i świetnie prowadził go w trakcie gry - zaznaczył. - Ten sezon w wykonaniu Interu jest różny. Raz gramy lepiej, raz gorzej, ale w Monachium pokazaliśmy wszystkim, na co nas stać. To historyczne zwycięstwo - podkreślił brazylijski szkoleniowiec. Łzę po końcowym gwizdku arbitra uronił bramkarz "Nerazzuri" Julio Cesar. Brazylijczyk popełnił błąd przy pierwszym golu dla gospodarzy, a po porażce w Mediolanie, gdzie także się nie popisał przy jedynej bramce, wrócił do domu pieszo. - Po trafieniu Mario Gomeza chciałem zejść z boiska, uciec ze wstydu i wrócić do Mediolanu. Nieważne czy pieszo, czy konno, czy jeszcze w inny sposób. Gdy Goran Pandev zdobył decydującego o naszym awansie gola, poczułem się jakbym zmartwychwstał - przyznał Cesar. - Mam nadzieję, że limit pomyłek już na ten sezon wyczerpałem i w kolejnych meczach będę stanowił wsparcie, a nie problem dla kolegów - dodał bramkarz.