Cóż to było za widowisko. Rewanżowe starcie w półfinale Ligi Mistrzów między FC Barceloną a Interem Mediolan przyniosło jego obserwatorom wielu niezapomnianych emocji. Przepiękne zagrania, nieprawdopodobne zwroty akcji oraz masa kontrowersji, związanych z głównymi postaciami widowiska - tego wszystkiego mogliśmy doświadczyć na włoskim San Siro. Jedną z osób, która tego dnia biegała po boisku wraz z zawodnikami obydwu ekip, był Szymon Marciniak. Jego praca wzbudziła jednak mieszane uczucia wśród sympatyków hiszpańskiego zespołu. Dużo cierpkich słów pod adresem Polaka mieli przedstawiciele "Dumy Katalonii", którzy wskazali go jako jednego ze współwinnych swojej porażki. W takim tonie wypowiedział się po meczu między innymi Hansi Flick, a wtórowali mu tacy gracze jak Pedri czy Ronald Araujo. Nie zabrakło jednak osób, które stanęły w obronie polskiego arbitra. Jedną z nich był szkoleniowiec "Nerazzurrich" Simone Inzaghi, który jeszcze podczas meczu w dość ekspresywny sposób wyrażał swoje odczucia, związane z niektórymi decyzjami Marciniaka. Mimo to po zakończeniu spotkania nie kierował on swych słów krytyki pod adresem arbitra, a bardziej pomeczowych wypowiedzi rywali ze stolicy Katalonii. Marciniak odpiera ataki przedstawicieli FC Barcelony. "Nikogo nie skrzywdziłem" Narastające głosy krytyki z obozu "Dumy Katalonii" sprawiły, że Marciniak postanowił ustosunkować się do zarzutów. Zrobił to na łamach egipskiego "Cairo News". "To wszystko jest zabawne. Ich uwagi są śmieszne. Co mogę powiedzieć o tych głupich komentarzach? Nikogo nie skrzywdziłem" - mówił polski arbiter, cytowany przez portal "as.com". We wtorkowym spotkaniu między FC Barceloną a Interem Mediolan doszło do kilku niejednoznacznych sytuacji, w których ostateczny głos należał do Marciniaka. Wiele osób, w tym chociażby Zbigniew Boniek, w pozytywny sposób oceniło pracę polskiego arbitra. Innego zdania są jednak Hiszpanie, którzy już od dłuższego czasu nie przepadają za Marciniakiem i w wielu sytuacjach zdarzało im się wyrażać swoją antypatię względem Polaka. Od tej reguły są jednak wyjątki, a jeden z nich stanowi pewien hiszpański arbiter, który jeszcze podczas spotkania zgodził się z kluczową decyzją, podjętą przez płocczanina.