Na kolacji "Aptekarzy" po rewanżowym spotkaniu 1/8 finału było jak na stypie. Cisza, niewiele rozmów, spuszczone głowy. - Jeśli nie trafia się trzech "jedenastek", to pozostaje gorzki smak. Byliśmy bardzo blisko. Teraz trzeba jednak o tym szybko zapomnieć, znowu podnieść głowy i w przyszłym roku postarać się, by było lepiej - powiedział dyrektor sportowy niemieckiego klubu Rudi Voeller. Przygnębieni byli także piłkarze. - Gdy wszedłem do szatni, panowała kompletna cisza. Jeśli tak dużo inwestuje się w jeden mecz, a później zostaje się z pustymi rękoma, rozczarowanie jest jeszcze większe. Nie pomogą wtedy żadne słowa, nic nie jest w stanie człowieka pocieszyć - zaznaczył Schmidt. W serii rzutów karnych zawiedli Hakan Calhanoglu, Oemer Toprak i Stefan Kiessling. - To jest bardzo trudne dla każdego piłkarza. Trzeba mieć jednak na początku odwagę, by w ogóle podejść do "jedenastki". Dużo łatwiej jest stać z boku i nie brać na siebie takiego obciążenia - bronił kolegów kapitan zespołu Simon Rolfes. Kiessling, król strzelców Bundesligi sprzed dwóch lat, nie potrafił ukryć emocji. Płakał jak dziecko i bez żadnego słowa komentarza opuścił Estadio Vicente Calderon w Madrycie. Także inni piłkarze unikali wypowiedzi na temat trzech pechowców, którym nie udało się trafić do siatki. - Wygrywamy i przegrywamy razem - podkreślił bramkarz Bernd Leno. Calhanoglu nie unikał kamer i dziennikarzy, choć mówił z trudem, łamiącym głosem. - To naprawdę boli, jak w takim momencie nie trafia się karnego. Jest mi tym bardziej smutno, że w pierwszym meczu udało mi się zdobyć zwycięskiego gola, a teraz pogrążyłem drużynę - przyznał otwarcie. W 27. minucie Mario Suarez, trochę szczęśliwie, doprowadził do wyrównania w dwumeczu. Wtorkowe widowisko nie stało na wysokim poziomie. Po bezbramkowej dogrywce losy awansu musiały się rozstrzygnąć w karnych. Na 1/8 finału "Aptekarze" zakończyli udział w LM także w latach 2005, 2012 i 2014. - Teraz musimy znowu maksymalnie skoncentrować się na Bundeslidze. Interesuje nas znowu miejsce w tabeli, które da nam gwarancję gry w kolejnej edycji Champions League - podkreślił szef Bayeru Michael Schade. Dla niego udział w Lidze Europejskiej byłby porażką. - Powiem szczerze - wolę przegrać raz w Madrycie niż wygrać gdzieś za Uralem - powiedział. Piłkarze, jak i działacze z Leverkusen mimo wszystko próbują znaleźć plusy odpadnięcia z LM. - Teraz walczyliśmy do ostatniej sekundy i wszystko było możliwe. Poprzednim razem już po pierwszym meczu wszystko było rozstrzygnięte - zauważył Leno.