"W ten jeden wieczór Robert Lewandowski, który na zawsze zapisał się w najczarniejszej historii Realu Madryt, zmienił się w najbardziej pożądany towar na rynku transferowym" - pisze hiszpański dziennik "El Pais" o napastniku reprezentacji Polski. Nikt w pojedynkę tak nie upokorzył "Królewskich" przez 57 lat rywalizacji w Pucharze Europy. Największy hiszpański dziennik poświęca Polakowi osobny artykuł, charakteryzując go jako gracza z numerem 9,5 - równie dobrego w rozegraniu piłki, czyli wypełniającego rolę klasycznej dziesiątki, ale też efektywnego w wykańczaniu akcji niczym dziewiątka. To brzmi niewiarygodnie, ale właśnie Polak jest autorem połowy goli, którymi "uraczyły" Hiszpanów drużyny Bundesligi w pierwszych meczach półfinałów Champions League. Jose Mourinho twierdzi, że wiedział o Lewandowskim wszystko, ale katastrofie na Signal Iduna Park nie zapobiegł. "Trzeba docenić, czego dokonał ten chłopak" - stwierdził. Hiszpańskie media właśnie to robią. Dziennik "Marca" wydrukował zdjęcie Polaka na okładce z podpisem "Laniowski" (w oryginale jest Palizowski, a paliza po hiszpańsku to sprawić komuś lanie - przyp. red.). Nikt nie ma wątpliwości, kto stoi za historycznym laniem dziewięciokrotnego zdobywcy Pucharu Europy. Polak wziął rewanż na Hiszpanach za klęskę reprezentacji w Murcji. Wściekły na siebie mistrz świata i Europy Sergio Ramos przyznał, że jemu i kolegom zabrakło na Signal Iduna Park nie tylko klasy, ale i charakteru. Hiszpańskie media uważają, że Cristiano Ronaldo bronił honoru "Królewskich" właściwie w pojedynkę. Oczywiście klęska w Dortmundzie jest gratką dla krytyków Mourinho. Twierdzą, że obsesja walki z Barceloną kompletnie zaślepiła Portugalczyka, nie stworzył więc w Realu nic pozytywnego, a tylko coś, co można nazwać planem antybarcelońskim. Nie jest to opinia sprawiedliwa, w tym sezonie "Królewscy" radzili sobie nie tylko z Katalończykami, ale pokonali w Champions League Ajax, Manchester City, wyeliminowali w 1/8 finału Manchester United. Prawdą jest jednak, że wczoraj w Dortmundzie zespół Mourinho nie tylko kompromitował się w tyłach, ale też nie dokonał kompletnie nic w ataku. Jedynego gola Ronaldo zdobył po kuriozalnym kiksie Matsa Hummelsa. Właśnie tej bramki uczepią się jednak "Królewscy" jak ostatniej deski ratunku w rewanżu na Santiago Bernabeu. Bitwa została przegrana, ale wojna trwa. Bramkarz Diego Lopez mówi, że Real ma historyczną szansę dokonania cudu. Będzie go potrzebował, by pojechać na Wembley. W Madrycie przywołuje się w takich przypadkach "ducha Juanito", legendarnego piłkarza, który w latach 80. dokonywał w rywalizacji europejskiej rzeczy niemożliwych. Wtedy słowo "remontada", czyli odwrócenie losów rywalizacji, stało się tak modne, a Santiago Bernabeu zmieniło się w twierdzę "Królewskich". Zaczynając od starć z Celtikiem (1980), z którym Real przegrał w Glasgow 0-2, by wygrać na Santiago Bernabeu 3-0 właśnie po golu Juanito. Tyle samo potrzebuje teraz. Limit błędów w tyłach wyczerpał już wczoraj. Jeśli Lewandowski jeszcze raz ośmieszy Pepe, Ramosa i Varane'a, sen o "La Decima" zostanie brutalnie przerwany. Dla królewskiego klubu byłaby to katastrofa, stan ducha Hiszpanów przed wyprawą do Dortmundu ocierał się o euforię. Z rozbrajającą wręcz szczerością Pepe wyznał po meczu: "Nawet nie przypuszczaliśmy, że będzie tak ciężko". Nie przypuszczali, choć w grupie stracili z Borussią cztery punkty! Zbyt mocno gracze Mourinho uwierzyli, że od jesieni przeżyli metamorfozę. Wmawiali im to jednak wszyscy. W Realu tli się jeszcze resztka nadziei na awans, do Barcelony dociera, że drużyna potrzebuje zmian. W obecnej formie się wyczerpała. Lanie w Monachium było zbyt dotkliwe, by upierać się, iż to tylko incydent wywołany przemęczeniem, spadkiem formy czy kłopotami Leo Messiego. Być może przyspieszony zostanie transfer Neymara, drużyna potrzebuje też środkowego obrońcy. Niewykluczone, iż reformy będą głębsze, katalońska prasa pyta nawet kibiców w ankietach, czy widzą potrzebę zmiany szkoleniowca? Miłość dla Tito Vilanovy nagle się ulotniła. Byłe gwiazdy Barcy, z Jose Bakero na czele, przyznają, że choć drużyna nie upadła na dno, bo mistrzostwo kraju i półfinał Champions League nie są katastrofą, to jednak musi się przeobrazić, by skutecznie aspirować do powrotu na szczyt. Prasa katalońska i madrycka łączą się w bólu, choć nie brakuje wzajemnych złośliwości. Niedawno przecież dziennik "Marca" zmodyfikował stwierdzenie Gary’ego Linekera o tym, że świat piłki skazany jest na zwycięstwa Niemców. Po erze Barcelony w Champions League, po tytule mistrza świata, dwóch wygranych Euro reprezentacji i dominacji młodzieży, ogłoszono, że futbol to wciąż prosta gra jedenastu na jedenastu, w której zawsze wygrywają Hiszpanie. Od wczoraj piłka wraca jednak do korzeni. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego