Dotąd znakiem rozpoznawczym "Lewego" przy wykonywaniu strzałów z jedenastego metra, było jedno wyraźne zwolnienie przed strzałem, które "kładło" wielu bramkarzy, a nasz snajper posyłał piłkę w przeciwległy róg bramki. W środę, podczas ostatniego grupowego meczu w Lidze Mistrzów, pełnego dramaturgii, który zakończył się w Amsterdamie remisem 3-3, goleador Bayernu Monachium pokazał światu nowy trik przy nabieganiu do piłki. "Lewy" tym razem nie zwolnił raz, tylko dwa razy, a za pierwszym razem wręcz zatrzymał się w miejscu. To zachowanie dało asumpt do opinii, że najlepszy strzelec fazy grupowej LM w nieprzepisowy sposób przechytrzył Andrego Onanę. Diametralnie inny stanowisko w opublikowanym na stronie sport.tvp.pl materiale przedstawia były arbiter piłkarski z 30-letnim stażem Rafał Rostkowski, który sędziował m.in. w meczach mistrzów świata, mistrzów trzech kontynentów i spotkaniach Ligi Mistrzów. - Polski piłkarz wykonuje rzuty karne niemal perfekcyjnie. Zarówno pod względem czysto piłkarskim, technicznym, bo jego strzały najczęściej są niezwykle precyzyjne, jak i pod względem regulaminowym. Nie widziałem jeszcze żadnego karnego, który należałoby powtórzyć z powodu rozbiegu Lewandowskiego czy jego zwodów - przekonuje Rostkowski i przywołuje konkretny zapis obowiązującego regulaminu IFAB "Przepisy gry 2018/2019" w artykule 14. - Gdy wykonawca rzutu wykonuje zwody taktyczne po dobiegnięciu do piłki (wykonywanie zwodów taktycznych w trakcie dobiegania do piłki jest dozwolone), sędzia napomina wykonawcę rzutu. Zgodnie z tym przepisem można robić różne zwody w czasie dobiegania do piłki, czyli można wykonywać gesty mające zmylić bramkarza. W tym samym celu można zmieniać tempo biegu, nawet gwałtownie zwalniając lub nagle przyspieszając, ale nie wolno robić zwodów po dobiegnięciu do piłki. Po "dobiegnięciu", czyli wtedy, gdy wykonawca rzutu karnego już jest przy piłce i pozostaje mu jedynie ją kopnąć - wyjaśnia Rostkowski. Biorąc w obronę Lewandowskiego, były arbiter jednocześnie z najwyższym uznaniem wypowiada się o swoim koledze po fachu, komplementując sędziego głównego meczu Ajax - Bayern Clementa Turpina. - Miał bardzo dużo pracy i udowodnił, że nie tylko świetnie zna "Przepisy gry", ale również doskonale wie, jak je interpretować - stwierdził polski ekspert na stronie sport.tvp.pl. AG