Potem było już tylko gorzej. Bramki Craiga Bellamy'ego i Johna Arnego Riise dały gościom cenne zwycięstwo. - Musimy być optymistami, ale także realistami. Trudno będzie w rewanżu odrobić straty - stwierdził Frank Rijkaard, szkoleniowiec Katalończyków. Holender nie chciał jednak wskazywać winnych porażki. - W takich sytuacjach nie wiesz, dlaczego zawodnicy zagrali, tak jak zagrali, ale to nie jest wina jednego piłkarza, a wszystkich - powiedział. Całe zło dla Barcelony zaczęło się od wyrównującego gola Bellamy'ego, który padł w 42. minucie. Do tego czasu na boisku lepsi byli gospodarze. - To był bardzo niefortunny moment. Po tej bramce piłkarze Liverpoolu uwierzyli w siebie, a my nie byliśmy w stanie wrócić do gry - mówił Rijkaard. - Zaczęliśmy spotkanie dość dobrze, przez pierwsze 20 minut dominowaliśmy na boisku,ale potem rytm spotkania się zmienił, straciliśmy gola i nie potrafiliśmy tego odwrócić - dodał Holender. Dla Barcelony porażka z "The Reds" była drugą w historii z angielskim zespołem na Camp Nou. W 1976 roku Katalończycy ulegli... Liverpool FC 0:1. Rijkaard przed rewanżem, który odbędzie się 6 marca na Anfield Road, nie składa broni, ale wie, że o awans do ćwierćfinału będzie trudno. - Liverpool zrobił w środę kawał dobrej roboty, ale mamy jeszcze rewanż. Niestety, nasza sytuacja się skomplikowała, ponieważ oni bardzo dobrze grają na własnym boisku. Musimy jednak wierzyć w nasze umiejętności - powiedział.