W tym sezonie kibice znad Wisły z większym niż zwykle zainteresowaniem spoglądać będą na poczynania Interu Mediolan. To rzecz jasna efekt dołączenia do drużyny reprezentanta naszego kraju Piotra Zielińskiego. Na debiut w nowych barwach pomocnikowi przyszło trochę poczekać. Co prawda grał on regularnie w przedsezonowych sparingach, ale później przytrafiła mu się kontuzja mięśniowa, przez którą opuścił początek rozgrywek. Pierwszego występu ligowego doczekał się 15 września przeciwko Monzy. W środowy wieczór wybiegł natomiast w pierwszym składzie w spotkaniu Ligi Mistrzów z Manchesterem City. Liga Mistrzów. Piotr Zieliński w pierwszym składzie przeciwko City Angielsko-włoska potyczka okrzyknięta została jednym z potencjalnych hitów pierwszej kolejki LM. Trudno się dziwić - wszak mowa o urzędujących mistrzach Premier League i Serie A. Dodatkowo pikanterii temu meczowi dodawał fakt, że kiedy te drużyny mierzyły się ze sobą po raz ostatni, miało to miejsce w finale Champions League w 2023 roku. Wtedy "Obywatele" wygrali 1:0. Polacy wchodzą na salony Europy. O tym debiucie w LM mówią całe Włochy Tym razem również nie było mowy o kanonadzie, ofensywnych popisach czy wesołym futbolu jak chociażby dzień wcześniej w Monachium. I jedni, i drudzy grali ostrożnie, z wzajemnym szacunkiem. Rzecz jasna dłużej przy piłce utrzymywali się Anglicy, natomiast pierwszą naprawdę groźną sytuację wypracowali sobie dopiero w końcówce pierwszej połowy. Oko w oko z Yannem Sommerem stanął Kevin De Bruyne i przegrał ten pojedynek. Do przerwy utrzymał się wynik 0:0. Manchester City - Inter Mediolan. 66 minut Zielińskiego Pep Guardiola wyraźnie nie był zadowolony z tego, co widzi. Przed rozpoczęciem drugiej połowy zdecydował się na podwójną zmianę, wpuszczając na boisko Phila Fodena i Ilkaya Gundogana. Już kilka minut później rezerwowy Anglik mógł znakomicie odpłacić się za otrzymaną szansę. Wypracował sobie dobrą pozycję, ale piłka po jego strzale przeleciała ponad poprzeczką. Tak czy inaczej widać było, że City wrzuca wyższy bieg. Gospodarze przycisnęli gości nieco mocniej i szukali otwarcia wyniku. Na to musiał zareagować szkoleniowiec mistrzów Włoch, który także zdecydował się na dwie roszady. Od czasu do czasu mediolańczycy potrafili się odgryzać. Do gola sporo im brakowało, ale dawali do zrozumienia ekipie Guardioli, że ci nie mogą tracić koncentracji w obronie. Generalnie rzecz biorąc mecz mógł się w drugiej połowie podobać neutralnym widzom. Ostatecznie jednak bramek się nie doczekaliśmy. Wynik 0:0 bez wątpienia bardziej cieszyć może Inter, który wywiózł punkt z bardzo trudnego wyjazdu. Mniej zadowoleni bez wątpienia będą gospodarze. Jakub Żelepień, Interia