Interia: Napoli ma szansę zaskoczyć i pokonać Real Madryt? Marek Koźmiński, wiceprezes ds. szkoleniowych PZPN, były reprezentant Polski, wieloletni piłkarz włoskich klubów: - Będzie to na pewno trudne, bo Napoli zagra z jedną z trzech najlepszych obecnie drużyn w Europie. Ale w piłce nożnej niespodzianki zdarzają się dosyć często. Napoli jest w wysokiej formie, więc jakaś nadzieja na ich dobry występ jest. Jeśli jednak próbowalibyśmy obstawiać wynik, to zdecydowanie myślałbym o Realu. Włosi zastanawiają się, czy Piotr Zieliński wystąpi w pierwszym składzie, bo z Realem Napoli raczej zagra bardziej defensywnie niż zwykle i do takich zadań częściej wysyłany jest Allan. Wszyscy jednak zachwycają się znakomitą formę Zielińskiego w ostatnich tygodniach. Powinien zagrać od początku? - Wszystko zależy od taktyki obranej przez trenera, jak on będzie miał ułożony w głowie ten mecz. Wiadomo, że Piotrek Zieliński jest zawodnikiem kreującym grę. Jego predyspozycje ofensywne są dużo bardziej wartościowe niż gra w defensywie. Z drugiej jednak strony, Napoli to nie jest drużyna, która potrafi zamurować bramkę. Oni nie pojadą do Madrytu, staną na 20. metrze i będą czekać na kontry. To zespół ułożony do gry ofensywnej. Nie można z dnia na dzień zmienić charakter ekipy i powiedzieć: "Jutro atakujemy, a dzisiaj gramy w defensywie". To zależy od predyspozycji zawodników, filozofii gry. A ta drużyna ma w DNA atakowanie. - Decyzja, którą podejmie trener będzie wynikać, po pierwsze, z aktualnej formy poszczególnych zawodników, po drugie, z ich przydatności w tym spotkaniu i po trzecie z atutów, którymi będzie dysponował przeciwnik. Piotrek Zieliński teraz przechodzi wspaniały okres. Jest w świetnej predyspozycji fizycznej, ma fantastyczny przegląd zdarzeń na boisku, ale nie ma on inklinacji do gry defensywnej. Być może zostanie wpuszczony dopiero w trakcie spotkania. Trener może też jednak podjąć bardziej ofensywne podejście - kreujmy grę i stawiajmy wysoko poprzeczkę. To są rzeczy, o których możemy tylko dywagować, na końcu to trener podejmie decyzję. Trener Sarri już po kilku meczach w lidze powiedział, że Zieliński będzie zawodnikiem klasy światowej na swojej pozycji. Myśli pan, że ma on aż taki potencjał? - Sarri to trener, który go wylansował w Empoli. To taki jego piłkarski ojciec, więc nie ma się co dziwić, że lansuje tego typu tezę. Piotrek ma ogromne predyspozycje piłkarskie. Żeby być takim optymistą, co do jego osoby, myślę, że Zieliński musi najpierw mocniej zaistnieć na arenie międzynarodowej, a więc w europejskich pucharach i reprezentacji. To już nie jest taki młody chłopczyk, kończy w tym roku 23 lata. Albo potwierdzi, że ma zalety na gwiazdę europejskiego formatu, albo okaże się bardzo dobrym piłkarzem, ale lokalnego rynku. Piotrek ma atrybuty ku temu, żeby stać się piłkarzem globalnym. Oprócz umiejętności, predyspozycji fizycznej, techniki - na końcu ważna jest jeszcze odporność psychiczna i siła wewnętrzna, że jestem mocny i wszystkim to pokażę. Piotrek mały egzamin dojrzałości oblał, bo na mistrzostwach Europy w 2016 roku zagrał słabe spotkanie, jak zresztą wielu innych zawodników, ale już później na tym turnieju się nie podniósł. Dzisiaj jest diametralnie innym piłkarzem, który gra w dużo lepszym klubie. Myślę, że to sygnał, iż mentalnie dorósł. Myśli pan, że psychika jest głównym powodem, który może blokować jego skok na wyższy poziom? - Umiejętności techniczne ma na tak wysokim poziomie, że pewne rzeczy można tylko podszlifować. Fizycznie jest bardzo ciekawym piłkarzem, chociaż nie jest demonem szybkości i siły fizycznej. To jednak nie jest niezbędne na tym poziomie. Największy pokład, który Piotrek posiada nierozwinięty, to moim zdaniem kwestia psychologiczna, siła mentalna i odwaga sportowa. Przez ostatnie pół roku poczynił jednak ogromne postępy. To jest inny piłkarz, inny człowiek nawet bym powiedział. Starcie z Realem będzie pierwszym, takim poważnym sprawdzianem dla Zielińskiego? - Nie, to jeden ze sprawdzianów. Nie możemy powiedzieć, że jeden mecz kreuje lub niszczy. Piotrek poszedł do bardzo trudnego klubu. Napoli to we Włoszech bardzo trudny klub. On od razu sobie tam poradził. Przyszedł i zaczął bardzo dobrze grać. Zdaje egzamin już od pewnego momentu. Teraz zbiera takie wisienki na torcie. Real Madryt to jest to "coś". To scena, na której trzeba brylować, jeśli chce się mówić o byciu piłkarzem globalnym. Z drugiej strony, jest też reprezentacja, bo my oczekujemy, że Piotrek bardziej weźmie kadrę w swoje ręce. Jak do tej pory miał fantastyczny występ w Bukareszcie. Na dzień dzisiejszy są to jednostkowe sytuacje, które od pewnego momentu się powtarzają. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, aby za pół roku, czy rok powiedzieć, że Piotrek Zieliński jest piłkarzem europejskiego formatu. W reprezentacji na pewno będą teraz na niego liczyć, bo z regularnej gry wypada trochę Grzegorz Krychowiak i wszystkie oczy, jeśli chodzi o środek pola, zostaną zwrócone raczej na Zielińskiego. - Grzesiek jest absolutnie innym piłkarzem. Nie można powiedzieć, że nie ma Krychowiaka, to będzie Zieliński. Krychowiak to Krychowiak, Zieliński to Zieliński. To są całkowicie różni piłkarze. Krychowiak jest zawodnikiem z założenia destrukcyjnym, siłowym. Natomiast Piotrek Zieliński to kreator gry. Był taki moment, gdzieś półtorej roku temu, kiedy Piotrek nie odnajdywał się u boku Krychowiaka. Grzegorz go trochę stłamsił swoją piłkarską osobowością. Jak graliśmy mecz z Rumunami w Bukareszcie, sytuacja była inna. Piotrek był kreatorem, mózgiem środka pola, a do niego się dostosował Krychowiak. W tym meczu to był duet, który bardzo dobrze do siebie pasował. Można powiedzieć, że docierają się w grze w reprezentacji. - To był taki mecz, kiedy można powiedzieć, że dotarli się w stu procentach. Piotrek był postacią wiodącą. W Napoli do gry wraca Arkadiusz Milik. Możliwe, że na boisko wróci, chociaż na kilka minut, właśnie w meczu z Realem. Myśli pan, że jeśli się tak stanie, to będzie dla niego bardzo krzepiące po tej ciężkiej kontuzji? - Na pewno. Piłkarz po kontuzji potrzebuje takiego bodźca. Jest gotowy do gry, czuje się już na siłach, że jest pełnoprawnym członkiem ekipy. Trener i sztab szkoleniowy widzą, że on musi pracować. Na pewno byłaby to dodatkowa zachęta. Jak wejdzie, to super, ale jak nie, to nic się nie stanie. Przy tym wysokim poziomie, wpuszczenie zawodnika, który nie jest w stu procentach w dyspozycji, to zawsze stwarza jakieś ryzyko i dla drużyny i dla piłkarza. Gdzieś to przetarcie musi być, ale ja nie wiem, w jakiej on jest dyspozycji. Możemy tylko czytać i słuchać, co się w mediach o tym mówi. Jego powrót to teraz kwestia czasu. Potrzebuje teraz gry, kontynuacji treningu. Kilka miesięcy temu łapaliśmy się za głowę, że Arka zobaczymy dopiero późną wiosną albo nawet w lecie. Zaskoczyło pana, że Arek tak szybko wrócił do kadry meczowej po tak ciężkiej kontuzji? W przypadku zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie, pół roku przerwy to zazwyczaj minimum. - Jesteśmy tym bardzo pozytywnie zaskoczeni. Z tym zerwaniem, to bym tak jednak nie przesadzał, bo nie wiem, czy to wszystko było pourywane, czy ponadrywane. Ogólnie jest to rekord medyczno-rehabilitacyjny, jeżeli chodzi o odzyskanie tego piłkarza. Tutaj też jednak trzeba zwrócić uwagę na trzeci aspekt. Jest operacja, później rehabilitacja, a na końcu dojście do formy. Ono będzie trwało. Może potrwać kilka tygodni, a nawet miesięcy. Wszystko będzie zależało od tego, ile dostanie szans takiej cotygodniowej gry, jak to wykorzysta, jak drużyna będzie mogła mu tę szansę dać. To też są ważne rzeczy. Teraz jest bardzo gorący moment. Grają z Realem Madryt, w lidze gonią Juventus. Czasami są inne priorytety. Priorytetem jest wynik drużyny, sytuacja tu i teraz, a nie danie szansy zawodnikowi, który z założenia nie jest w stuprocentowej dyspozycji. Trzeba się do tego ustosunkować bardzo spokojnie i życzyć sobie, aby Arek odzyskał formę sportową jak najszybciej i był cierpliwy, bo każdemu sportowcowi po kontuzji wydaje się, że może już normalnie grać, a nigdy tak nie jest. Cierpliwość przy takiej kontuzji to chyba najważniejsza rzecz. Wracając jeszcze do meczu z Realem, co według pana jest atutem "Królewskich", co może być przewagą Napoli w tym starciu? - Przewagą Realu na pewno jest ogromne doświadczenie na arenie międzynarodowej, taka pewność piłkarska. Nie mówimy tylko o jakości, ale o tym, że na tym poziomie czasami się wygrywa 1-0, jedna bramka w jakichś okolicznościach przesądza o zwycięstwie. Wielkie drużyny tę zimną krew mają. Natomiast przewagą Napoli jest dyspozycja, w której się teraz znajduje, świeżość gry, moment takiej euforii piłkarskiej. Jeśli mówimy o sezonie piłkarskim, to z okienkiem zimowym, trwa on jakieś dziesięć miesięcy, szczególnie w przypadku Włoch. Nie ma takiej możliwości, żeby drużyna była na topie przez cały ten czas. Po dwóch miesiącach świetnej gry mogą przyjść dwa miesiące słabszej. To taka mała sinusoida. Teraz jesteśmy, w przypadku Napoli, na tym szczycie. To na pewno jest duży atut, bo Real tego dziś o sobie nie może powiedzieć. To, że rewanż będzie rozgrywany we Włoszech też może mieć jakiś wpływ na wynik dwumeczu? - W teorii tak, bo zawsze łatwiej mieć drugie spotkanie u siebie. Na tym poziomie jednak, to jest maksymalnie 1-2 procent przewagi. Tutaj jest ważna dyspozycja chwili, zawodników, czasami też przypadek. Real nękają ostatnio kontuzje. Zwiększa to szanse Napoli? - To jest taki moment sezonu, gdzie kończy się zima, zaczyna wiosna i pewne ubytki kadrowe mogą mieć wpływ na końcowy wynik. Real ma jednak szeroką kadrę. Bardziej bym patrzył na ogólną dyspozycję drużyny, bo na dziś, w przypadku Napoli, jest ona znacznie wyższa. To jest jednak dwumecz. Następny mecz będzie za trzy tygodnie, tak? Siódmego marca dokładnie. - To prawie trzy tygodnie. Dzisiaj w teorii Napoli jest w lepszej dyspozycji, ale za trzy tygodnie ta sytuacja może się odwrócić na korzyść Realu. Siła argumentów jest jednak po stronie drużyny z Madrytu i nie ma co tego ukrywać. Rozmawiała: Adrianna Kmak Liga Mistrzów - zobacz wyniki, strzelców, składy i terminarz