RB Lipsk - Real Madryt w Lidze Mistrzów. Taki zestaw brzmi znajomo. Już w zeszłym sezonie obie te ekipy rywalizowały ze sobą w fazie grupowej. Wówczas "Królewscy" wygrali pierwsze spotkanie 2-0, ale w rewanżu niespodziewanie to RB było górą, wygrywając 3-2. Tym razem los skojarzył obie ekipy w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Lipsk w fazie grupowej zajął drugie miejsce za Manchesterem City, a przed Crveną Zvezdą i Young Boys Berno. Real z kolei wygrał grupę z SSC Napoli, SC Braga i Unionem Berlin. Gospodarze podchodzili do spotkania w niemal optymalnym zestawieniu, choć trener Marco Rose zaskoczył wystawiając w środku pomocy Benjamina Henrichsa, zazwyczaj grającego na boku obrony. Więcej nieobecnych było po stronie Realu. Problemy dotyczyły defensywy - wciąż kontuzjowani są Thibaut Courtois oraz trzej środkowi obrońcy - David Alaba, Eder Militao i Antonio Ruediger. Na domiar złego z gry wypadł Jude Bellingham, największa obecnie gwiazda "Królewskich". Bellinghama w roli "dziesiątki" zastąpił Brahim Diaz, z kolei środek obrony stworzyli Nacho Fernandez i Aurelien Tchoumaeni. Nieuznany gol dla RB Lipsk Samo spotkanie nie rozpoczęło się jednak dobrze dla faworytów. To Lipsk miał przewagę i już w 2. minucie skierował piłkę do bramki. Po rzucie rożnym wybitą piłkę sprzed pola karnego uderzył Xaver Schlager, a głową do bramki strzelił Benjamin Sesko. Gol jednak nie mógł być uznany - będący na spalonym Henrichs przeszkadzał bramkarzowi Realu. Sesko dobrą okazję miał kilka minut później. Po prostopadłym podaniu uderzył płasko i mocno, lecz Andrij Łunin popisał się kapitalną interwencją. Niespodziewanie to Lipsk częściej w pierwszej połowie był stroną przeważającą. Real bazował głównie na indywidualnych przebłyskach Viniciusa Jr, ale nie potrafił przejąć kontroli nad meczem. Brahim Diaz z fantastycznym golem po przerwie Druga część meczu znów mogła zacząć się znakomicie dla Lipska. Najpierw po rzucie rożnym kolejny strzał oddał Sesko, a chwilę później w polu karnym piłkę miał Lois Openda, lecz zagrał zbyt głęboko do swojego kolegi. RB miało swoje szanse, ale ich nie wykorzystało. I wkrótce za to zapłaciło. Minęło kilkadziesiąt sekund i piłkę na połowie RB przejął Brahim Diaz. W fantastycznym stylu minął trzeci zawodników rywala i precyzyjnie uderzył z dalszej odległości. Co to była za bramka! Real wyszedł na prowadzenie 1-0. Po zdobytej bramce "Królewscy" cofnęli się, szukając swoich szans z kontrataków. Lipsk za to nie składał broni i potrafił stworzyć sobie sytuacje - uaktywnił się Dani Olmo, lecz miał zwichrowany celownik. W jednej z akcji po podaniu Xaviego Simonsa Olmo fantastycznie zabrał się z piłką w polu karnym, lecz uderzył na siłę i niecelnie. Real zaś kontrował i w 72. minucie był bliski zdobycia drugiej bramki. Akcję rozprowadził Diaz, podał na prawo do Viniciusa, a ten widowiskowo minął Lukasa Klostermanna. Uderzył lekko, sprytnie, lecz trafił w słupek. Dziesięć minut później doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Brahim Diaz oddał piłkę na środku boiska, pokazując, że nabawił się kontuzji. Lipsk jednak zamiast wybić piłkę, ruszył z akcją. Sesko stanął niemal oko w oko z Łuninem i to ukraiński bramkarz okazał się górą w bezpośrednim starciu. "Królewskich" czekały jednak kolejne złe wieści - Diaz musiał opuścić boisko. Jego fantastyczna bramka okazała się jedynym trafieniem w tym meczu. Po pierwszym spotkaniu Real ma delikatną zaliczkę. Wygrał dziś 1-0. Rewanżowe spotkanie obu drużyn odbędzie się 6 marca w Madrycie.