Śledź relację LIVE z finału Ligi Mistrzów! Barosz miał okazję uczestniczyć w jednym z najbardziej niesamowitych finałowych spotkań o klubowe mistrzostwo Starego Kontynentu. 25 maja 2005 roku w decydującym spotkaniu na stadionie w Stambule Liverpool przegrywał do przerwy z AC Milan 0-3, żeby po przerwie odrobić trzybramkową stratę. Grający w tamtym spotkaniu Barosz miał współudział przy golu zdobytym na 2-3 przez jego rodaka Vladimira Szmicera. W serii karnych, które przeszły do historii dzięki Jerzemu Dudkowi i jego niesamowitemu "Dudek dance", "The Reds" okazali się lepsi i mogli się cieszyć ze swojego ostatniego jak dotąd, piątego triumfu w Europie. Barosz pytany o porównanie finału z 2005 roku z Milanem i dzisiejszego z Realem mówi: - Każdy finał to inna historia i nie da się tego porównać. Poza tym uważam, że większą niespodzianką był nasz awans do finału w 2005 roku niż teraz, bo w tym sezonie Liverpool grał naprawdę dobrze, zarówno w pucharach, jak i w lidze. Dodatkowo mają silniejszy skład niż my mieliśmy i uważam, że naprawdę są w stanie pokonać tak doświadczoną drużynę, jak Real. Liverpool pokazał klasę w domowych meczach z Manchesterem City czy z Romą - mówi były zawodnik "The Reds". Czego spodziewa się po dzisiejszym spotkaniu? - Na pewno bardzo zaciętego meczu, bo obie drużyny znają swoją wartość i mają kim straszyć. Pewnie nikogo nie zaskoczę, jak powiem, że mocno liczę na to, że zwycięsko z tej konfrontacji wyjdzie Liverpool - podkreśla z uśmiechem Barosz.Na mecz do Kijowa nie może się wybrać, bo dzisiaj po południu jego Banik gra decydujące o utrzymaniu się w czeskiej Het Lidze spotkanie ze Zbrojovką Brno. Drużyna prowadzona przez dobrze znanego u nas Bohumila Panika musi wygrać to starcie. Barosz mimo 36 lat dalej należy do czołowych napastników w czeskiej lidze, a gdyby nie jego gole, to zespół z Ostrawy nie mógłby marzyć o utrzymaniu się w gronie najlepszych. Michał Zichlarz, Ostrawa