Węgierski arbiter wyrzucił z boiska pomocnika "Bawarczyków" Arturo Vidala, choć ten czysto wybił piłkę spod nóg Asensio. Była 84. minuta, Real przegrywał 1-2 i właśnie ważyły się losy awansu. Kassai miał pecha o tyle, że do spornej sytuacji doszło dosyć daleko od niego i bardzo daleko od asystenta, który operował po drugiej stronie boiska. Sprawa ma też drugie dno. Vidal mógł dostać drugą żółtą kartkę na początku II połowy, gdy w 48. min z impetem wpakował się w nogi Casimiro. Piłkarze Bayernu, na czele z Xabim Alonso wiedzieli, co się święci i z gorącymi apelami ruszyli do Kassaiego. Wybłagali. Węgier nie wyjął kartki. W 84. min żadne apele już nie pomogły. Chilijczyk wyleciał z murawy i Carlo Ancelotti musiał przestawić zespół na bardziej defensywną grę. Wszyscy pewnie żałowali, że powtórki wideo w kluczowych momentach to dopiero melodia przyszłości. Na razie sędzia jest skazany na swe zmysły - głównie wzrok, które są złudne.Cały zespół węgierskiego sędziego nie miał najlepszego dnia. W dogrywce, w 105. minucie, arbiter liniowy nie zauważył ewidentnej pozycji spalonej, na której w momencie podania znajdował się Cristiano Ronaldo. Chwilę potem Portugalczyk trafił do siatki i było 2-2. Tym samym losy spotkania wydawały się rozstrzygnięte.MB