- Mamy za sobą wieczór pełen wrażeń. Takie spotkania rzadko się zdarzają. Wynik 5-2 jest wysoki, ale mogło się skończyć np. 10-5 czy 8-4 - zaznaczył szkoleniowiec niemieckiego zespołu. Jego zdaniem, kluczem do sukcesu było ofensywne nastawienie od pierwszego gwizdka sędziego. - Dzięki temu stworzyliśmy sobie wiele sytuacji do zdobycia goli, których sporo wykorzystaliśmy. Nie zraziła nas też kuriozalna bramka stracona już po kilkudziesięciu sekundach gry. Byłem na San Siro w sobotę, oglądając derby Mediolanu i tam też padł gol w pierwszej minucie. Myślałem wtedy, że taki początek to koszmar. Sytuacja się powtórzyła, a my w dodatku przegrywaliśmy dwukrotnie. Za każdym razem odrabialiśmy straty - zaznaczył. Rangnick w połowie marca zastąpił na stanowisku trenera Schalke 04 Feliksa Magatha. Pod jego wodzą zespół zaczął wygrywać i grać ofensywnie. Według niemieckich mediów i samych piłkarzy, nowy szkoleniowiec dał zawodnikom więcej swobody i luzu. - Każdy ma swój styl pracy. Magath ze swoją filozofią też odnosił sukcesy. Uważam, że wielkie znaczenie, szczególnie dla graczy ofensywnych, ma wiara w siebie, we własne umiejętności, ale niektórzy wydawali mi się nieco zagubieni. Pracowaliśmy nad tym i cieszę się, że są efekty - podkreślił Rangnick. Jak zapewnił, zarówno on, jak i piłkarze nie czują się jeszcze półfinalistami Ligi Mistrzów. - Zrobiliśmy w tym kierunku olbrzymi krok, ale dopiero pierwszy. Czeka nas jeszcze 90 minut rewanżu i musimy mieć świadomość, że ofensywny potencjał Interu jest niesamowity. Ale pozycję wyjściową mamy wyśmienitą - podsumował trener ekipy z Zagłębia Ruhry. Zobacz zestaw par ćwierćfinałowych Ligi Mistrzów