Zespół piłkarski, a już zwłaszcza zespół piłkarski rozgrywający sporo meczów na przestrzeni krótkiego czasu i w wielu różnorodnych rozgrywek, to niezwykle złożona struktura. Jego problemów nigdy nie wyjaśnia kwestia jednego piłkarza, nawet takiego jak Robert Lewandowski. Prawdą jest, że letnie przejście Polaka do katalońskiego klubu było przedstawiane jako akt zbawczy, który miał w jednej chwili naprawić klub FC Barcelona i przenieść go cudownie ze strefy kryzysu do epoki kolejnych sukcesów, jak za czasów Lionela Messiego. Sęk w tym, że to niemożliwe, a przynajmniej nie jest możliwe tak od ręki. Biorąc pod uwagę, jak wiele fatalnych ruchów wykonały władze FC Barcelona w ostatnich latach i jak wiele uczyniły, by wpakować zasłużony klub w sportowe tarapaty, trudno to naprawić jednym oknem transferowym i jednym transferem dużego formatu jak sprowadzenie Roberta Lewandowskiego z Bayernu Monachium. To zaklinanie rzeczywistości. Robert Lewandowski przy skali swego talentu i umiejętności jest postrzegany jako cudotwórca, ale są gdzieś granice patrzenia na niego jak na czarodzieja wygrywającego w pojedynkę mecze. W FC Barcelona ma przecież do współpracy słabą obronę i niedostatecznie rozwinięte formacje ofensywne. Chwilami można nawet odnieść wrażenie, że jako jeden z nielicznych w tym zespole jest gotowy do odnoszenia sukcesów na dużą skalę europejską. Reszta do tego nie dorosła. FC Barcelona nie jest gotowa na sukces Hiszpańskie media już alarmowały, że uzależnianie FC Barcelona od postawy jednej gwiazdy jest wielce ryzykowne i nawet w czasach Lionela Messiego prowadziło do zguby. Odwracając tę tezę, można powiedzieć, że oczekiwanie sukcesów FC Barcelona z jedną, czy też może z dwoma gwiazdami światowego formatu (drugą jest Marc-Andre ter Stegen), wspartych grupą wciąż młodziutkich graczy na przyszłość (Pedri, Gavi) oraz sporą grupą zawodników, którzy do światowego poziomu nie przystają, także prowadzi do zguby. To, co wydarzyło się tej jesieni w Lidze Mistrzów i co powtórzyło w zasadzie wydarzenia sprzed roku pokazało przynajmniej, że nawet Robert Lewandowski nie ma czarodziejskiej różdżki i nie odmieni katalońskiego klubu samym pojawieniem się. To proces, który FC Barcelona musi przejść i który przechodził przecież także Bayern Monachium. Z Robertem Lewandowskim w składzie po wygranie Ligi Mistrzów sięgnął dopiero po latach, w 2020 roku, w okresie pandemicznym, gdy do nadzwyczajnej wtedy formy Bayernu doszedł jeszcze splot zewnętrznych, sprzyjających mu okoliczności. CZYTAJ TAKŻE: Te dane pokazują, kto zostanie mistrzem świata i kto wyjdzie z grupy FC Barcelona mogła uważać, że sprowadzając Polaka, załatwia sprawę. Teraz wie, że nie, ale to nie znaczy, że Robert Lewandowski jest zdolny do prowadzenia Katalończyków do zwycięstw tylko w meczach ligi hiszpańskiej z rywalami słabszymi niż Real Madryt, a gdy pojawia się on, względnie Bayern Monachium czy Inter Mediolan, mamy od razu klapę. To nie Lewandowski jest zawodny, ale wciąż FC Barcelona. FC Barcelona - nowy klub Roberta Lewandowskiego. Co o nim wiesz [GRA NAWROTA o FC Barcelona]