Losowanie pierwszych dwóch rund kwalifikacji do Ligi Mistrzów odbyło się dzisiaj w Nyonie. Lech był losowany w drugiej rundzie - został wówczas rozstawiony w pierwszym z trzech koszyków. Spośród jego rywali odpadali kolejno: Hibernians FC z Malty, Wardar Skopje z Macedonii oraz Rudar Plevlja z Czarnogóry. Do wylosowania został właśnie mistrz Bośni, a także FC Astana z Kazachstanu, którego poznaniacy chcieli uniknąć. Udało się - Lech zagra z Bośniakami, zaś do Kazachstanu będzie musiał lecieć NK Maribor. - Pod względem sportowym to najtrudniejszy z rywali, ale pod względem logistycznym jesteśmy w stanie wszystko w miarę sprawnie opanować. Dużo o tym przeciwniku wiemy, jego właścicielem jest miliarder z Azji, ma więc mocne zaplecze - mówi wiceprezes "Kolejorza" Piotr Rutkowski. Lech będzie faworytem dwumeczu z Bośniakami, ale nie może rywali zlekceważyć. W poprzednim sezonie FK przegrało w kwalifikacjach Ligi Europejskiej wszystkie trzy mecze na swoim stadionie (0-1 z norweskim Haugesund, 1-2 z Atromitos Ateny i 2-3 z Borussią Moenchengladbach), ale Norwegów i Greków wyeliminowało na wyjazdach. To dało im awans do ostatniej rundy kwalifikacji, gdzie jednak wyraźnie lepsi okazali się obecni wicemistrzowie Niemiec (10-2 w dwumeczu dla Gladbach). Lech w 2014 roku odpadł z pucharów rundę wcześniej - skompromitował się w starciu z islandzkim Stjarnan Gardabaer. - Zrobimy wszystko, by przeanalizować mecze sparingowe Sarajewa, ale także te z poprzedniego sezonu. Liga bośniacka jest pod naszą obserwacją, z tego klubu ściągnęliśmy kiedyś Harisa Handzicia. Kilka lat temu obserwowaliśmy również Leona Benko, a sześć czy siedem lat temu jeździłem z Andrzejem Czyżniewskim podpatrywać Mehmeda Alispahicia, gdy grał w Sibeniku. Oni są mocni mentalnie, nie odpuszczają i to nas cieszy. Zapowiada się ciekawy dwumecz - twierdzi Piotr Rutkowski. W kadrze FK Sarajewo jest jeden piłkarz, który występował w polskiej ekstraklasie - to Bojan Puzigaca, kiedyś obrońca Cracovii. Na Bułgarskiej wystąpił w marcu 2012 roku, gdy "Kolejorz" pokonał Cracovię 3-1. W Polsce Puzigaca był zwykle rezerwowym graczem drużyny z końca tabeli Ekstraklasy, w Sarajewie jest drugim... strzelcem. Z piłkarzem współpracował Tomasz Rząsa, niegdyś dyrektor sportowy Cracovii, a dziś asystent Macieja Skorży. Nie chciał jednak oceniać Puzigacy, bardziej skupił się na opisie całej ligi bośniackiej. - Wszyscy chyba wiemy, że najlepsi piłkarze z Bośni, którzy decydują o sile tamtej reprezentacji, występują w zagranicznych ligach. Konfrontowaliśmy się z tą reprezentacją w Turcji, gdy składy były oparte tylko na graczach z ligi naszej i bośniackiej, wyszliśmy zwycięsko. Trzeba znaleźć złoty środek między najlepszymi graczami bośniackimi a średnią krajową. To jednak gorący teren i możemy się spodziewać, że nikt tanio skóry nie sprzeda. Nawet jeśli uda nam się prowadzić, to i tak będzie to okupione dużym wysiłkiem - twierdzi Rząsa. Tak jak FK Sarajewo ma w swoich szeregach "szpiega" w postaci Puzigacy, to Lech ma w składzie bramkarza z Bośni Jasmina Buricia. - Jasmin powinien już siedzieć w szatni i rozrysowywać taktykę Sarajewa - śmieje się Rutkowski. Właścicielem klubu ze stolicy Bośni jest Vincent Tan - kontrowersyjny biznesmen z Malezji. Gdy kilka lat temu wykupił pakiet kontrolny Cardiff City, zmienił herb klubu i... zyskał sobie wrogów wśród kibiców. FK Sarajewo zakupił w grudniu 2013 roku, a miesiąc temu stał się także właścicielem belgijskiego KV Kortrijk. Pierwszy mecz zostanie rozegrany 14 lub 15 lipca w Sarajewie, rewanż - tydzień później w Poznaniu. Oznacza to, że w ciągu 15 dni "Kolejorz" aż cztery spotkania rozegra przy Bułgarskiej - Superpuchar Polski z Legią Warszawa, ligowe z Pogonią Szczecin i Lechią Gdańsk oraz pucharowe z FK Sarajewo. Autor: Andrzej Grupa