Po pierwszym meczu trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów Raków Częstochowa był bliżej awansu niż Aris Limassol. Wygrał 2:1, ale mogło być lepiej, bo bramkę stracił tuż przed końcem spotkania. A tak na Cypr poleci ze skromną, jednobramkową, zaliczką. Nie jest więc wykluczone, że w czwartej rundzie przyjdzie mu grać nie o Ligę Mistrzów, ale o fazę grupową Ligi Europy. Po wtorkowym losowaniu było jasne, że w przypadku odpadnięcia z kwalifikacji Ligi Mistrzów zmierzy się z przegranym w meczu Slovan Bratysława - Maccabi Hajfa. To bardzo wyrównana para, choć nieco wyżej notowany był mistrz Słowacji. Z drugiej strony Maccabi trzy razy z rzędu zdobyło mistrzostwo Izraela, a w ubiegłym sezonie dostało się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, w której wygrało z Juventusem Turyn. W poprzedniej rundzie kwalifikacji awansował dopiero po dogrywce z Sheriffem Tyraspol. Maccabi zaskoczyło Slovana Być może więc teoretycznie łatwiejszym rywalem byłby Slovan, bo Rakowowi odpadłaby podróż do Izraela i gra w wysokiej temperaturze. Ponadto Słowacy od pięciu lat biją głową w mur Ligi Mistrzów, a Maccabi w niej niedawno grała. Goście pierwsi zaatakowali i bardzo szybko zdobyli gola. Pierre Cornud zagrał z lewej strony na prawą, Dia Saba podał z pierwszej piłki, a dzieła dopełnił Haitańczyk Frantzdy Pierrot. Slovan błyskawicznie wyrównał - po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Lucasa Lovata do swojej bramki trafił Abdoulaye Seck. Jednak niedługo Słowacy cieszyli się z gola. Dia Saba dostał podanie przed pole karne, zwiódł rywala i pięknym strzałem pokonał Milana Borjana. Po strzelonej bramce Maccabi się cofnęło, Slovan stworzył kilka dobrych sytuacji, ale gola nie zdobył. W końcówce pierwszej połowy do głosu doszli goście, ale świetnie bronił Borjan. Po przerwie spotkanie się wyrównało, ale nadal groźniejsze było Maccabi. Dopiero w 83. minucie po potężnym strzale Dżaby Kankawy gości uratowała poprzeczka. Bramkową okazję miał też Marko Tolić, ale obrońcy zdołali go zablokować.