Rakówpierwszy raz w historii mierzył się z zespołem, który ma mniejsze od niego doświadczenie w europejskich pucharach. Mecz z Arisem był dla mistrzów Polski 17. spotkaniem w Europie. Dla Cypryjczyków to dopiero piąty występ. Zespół z Limassol miał nieoczekiwanie długą podróż do Polski. Po meczu z Bate Borysów mistrzowie Cypru zrobili sobie krótki obóz przygotowawczy na Łotwie. Wylot z Rygi okazał się bardzo problematyczny z powodu pogody. Ekipa Arisu była już w powietrzu i z powodu gradu musiała zawrócić. W efekcie w Częstochowie byli późno wieczorem i zrezygnowali z treningu. - Jeden trening mniej nie ma znaczenia - zapewniał Mariusz Stępiński, polski napastnik Arisu. Oprócz niego w drużynie jest jeszcze jeden Polak - Karol Struski. 22-letni środkowy pomocnik pozyskany z Jagiellonii Białystok ma pewne miejsce w składzie. Stępiński na razie jest zmiennikiem. Raków cześć planu na europejskie puchary już wykonał - awans do trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów oznacza, że zagra co najmniej w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy. Apetyty mistrzów Polski są jednak większe - otwarcie mówią o awansie do tych najbardziej prestiżowych rozgrywek. Fran Tudor gra do końca i Raków prowadził do przerwy Częstochowianie z trudem wywalczyli awans do trzeciej rundy - losy w Baku ważyły się do ostatnich sekund. Aris postraszył siłą ofensywną, bo w dwumeczu wbił białoruskiemu Bate Borysów aż jedenaście goli (stracił pięć). Już niemal tradycyjnie gra ofensywna częstochowian w dużej mierze zależy od Frana Tudora. Chorwat dostał trochę za mocne podanie, ale walczył do końca i odebrał piłkę Steeveowi Yago, popędził w pole karne, podał wzdłuż bramki, a akcję skutecznie zamknął Władysław Koczerhin. 1:0! Aris próbował szybko wyrównać, ale Raków grał w obronie bardzo solidnie. Cypryjczycy osiągnęli przewagę, ale gospodarze nie panikowali i nie wybijali piłki na oślep, tylko starali się wychodzić spod pressingu. W 20 minucie goście mieli pierwszą dobrą okazję - z prawej strony dośrodkował Shavy Babicka, z powietrza strzelił Leo Bengtsson, ale skończyło się rzutem rożnym. W kolejnej sytuacji Vladan Kovacević wykazał się refleksem i ubiegł szarżującego Struskiego. Piłkarze trenera Dawida Szwargi od zdobycia gola właściwie nie podeszli pod bramkę rywali. Byli zmuszeni do obrony, czyhali na kontrę, ale rzadko mieli okazję, by przekroczyć linię środkową. A kiedy raz się udało, skończyło się złym podaniem Marcina Cebuli. W końcówce pierwszej połowy coś drgnęło w ofensywie Rakowa - były dwie okazje, ale zabrakło precyzji, by doszło do sytuacji strzeleckiej. Mistrzowie Cypru już nie potrafili tak zdominować Rakowa jak w pierwszej połowie. Trener gości robił zmiany i m. in. wszedł Stępiński, ale grę powadzili gospodarze. Cypryjczycy w drugiej połowie właściwie nie mieli bramkowej okazji. Aż do 88. minuty - wtedy Mihlali Mayambela nabrał na zwód Papanikolaou i technicznym strzałem pokonała Kovacevicia.