O Pawle Raczkowskim jest ostatnio wyjątkowo głośno - zaczęło się od tego, że arbiter popełnił znaczny błąd w ekstraklasowym meczu między Lechem Poznań i Pogonią Szczecin, gdy nie pokazał drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartki Konstandinosowi Triandafilopulosowi. Media potem szeroko opisywały, że 39-latek miał zostać odsunięty od prowadzenia meczów "Kolejorza" na bliżej nieokreślony czas - na tym jednak zawirowania wokół arbitra się nie skończyły. Niedługo potem wybuchła afera związana z... piłką grecką. Wielka afera w Grecji. Raczkowski i jego zespół oskarżeni o ekscesy po alkoholu Raczkowski i członkowie jego zespołu mieli bowiem poprowadzić spotkanie AEK-u Ateny z Arisem Saloniki. Ostatecznie odsunięto ich jednak od tego zadania, rzekomo z powodu skandalu alkoholowego, w jaki mieli być zamieszani. Polacy przedstawili jednak inną wersję wydarzeń, w myśl której zostali oni przed potyczką... zaatakowani. Paweł Raczkowski zaś przeszedł badanie alkomatem, które potwierdziło jego trzeźwość. Niemniej jednak UEFA zwróciła uwagę na całą sytuację i jakiś czas temu wszczęła własne postępowanie w tej sprawie. Jakiegokolwiek końca nie miałaby ta historia, to jedno jest pewne - ten zamęt już teraz zaszkodził znanemu z ekstraklasowych boisk rozjemcy, który miał stracić pewną wielką szansę. Paweł Raczkowski mógł pracować przy hicie Ligi Mistrzów. UEFA jednak zmieniła zdanie... Jak podał bowiem na Twitterze dziennikarz Krzysztof Stanowski, Raczkowski był przymierzany do wystąpienia u boku Szymona Marciniaka w meczu Ligi Mistrzów między Napoli a Milanem, pełniąc funkcję arbitra technicznego. Z uwagi na ostatni incydent nastąpiła jednak zmiana planów: Zamiast warszawiaka w ćwierćfinałowym starciu Champions League między ekipą "Azzurrich" i "Rossonerich" ma pojawić się, na razie bliżej niesprecyzowany, sędzia ze Szwecji. Spotkanie odbędzie się już 18 kwietnia, więc na ten moment kolejnych zwrotów akcji (pozytywnych dla Raczkowskiego) nie ma się raczej co spodziewać...