Losy rywalizacji w grupie B Ligi Mistrzów były wczoraj już prawie rozstrzygnięte, ostatnim znakiem zapytania było kto zajmie trzecie miejsce, które da prawo gry w Lidze Europy. Na wypełnionym po brzegi Stade Félix-Bollaert (przychodzi nań co dwa tygodnie ponad 41 tysięcy widzów, o sześć tysięcy więcej niż mieszka w Lens) miejscowy RC podejmował Sevillę i potrzebował remisu, by pozostać w wiosennych rozgrywkach. Piłkarze z Andaluzji sześciokrotnie triumfowali w rozgrywkach Ligi Europy, dlatego pomimo że bardzo osłabieni (w ich szeregach zabrakło aż 14 piłkarzy!) byli zdeterminowani, by wygrać. Mijał kwadrans drugiej połowy meczu, gdy sfaulowany w polu karnym został Facudno Medina. Sędzia nie miał wątpliwości i podyktował rzut karny. Ci którzy nie oglądają na co dzień meczów Ligue 1 mogli być zaskoczeni, gdy piłkę bardzo pewnie w swoje ręce wziął reprezentant Polski, Przemysław Frankowski i jeszcze pewniejszym strzałem pokonał serbskiego bramkarza Marko Dmitrovicia. Wierni kibice ligi francuskiej zaskoczeni być nie mogli, choć z tym się nie kojarzy z meczów Ekstraklasy czy reprezentacji Polski, nasz skrzydłowy jest regularnym wykonawcą rzutów karnych - w tym sezonie zdobył w lidze jedną bramkę, w poprzednim trzy. Do końca spotkania padły jeszcze dwa gole - wyrównał doświadczony Hiszpan Sergio Ramos (także z rzutu karnego), a zwycięską bramkę dla gospodarzy w doliczonym czasie gry uzyskał Angelo Fulgini i złoto-krwiści wygrali 2-1 i zapewnili sobie grę w Lidze Europy. Tym samym Lens powtórzyło wyczyn z poprzedniego startu w Champions League, gdy zajęło trzecie miejsce w grupie, kwalifikując się do Pucharu UEFA. Przemysław Frankowski został wybrany najlepszym graczem tego spotkania i ma chyba najlepszy czas w swej karierze, w której ważną rolę pełni obecny selekcjoner reprezentacji, Michał Probierz. "Franek" pochodzi z Gdańska, trenował w roczniku 1995 tamtejszej Lechii, z którą zdobył tytuł mistrza Polski juniorów młodszych. Jest takie słynne zdjęcie ze starego stadionu Przemek na trybunie krytej stoi z Jowitą Twardowską z firmy LOTOS. To wtedy zaczął się mariaż paliwowego giganta z gdańskim klubem. Niestety później, na skutek wewnętrznych nieporozumień Lotos przeniósł swoje zainteresowanie na kadrę Polski, a program "Biało-Zielona przyszłość z Lotosem" zmienił barwy na biało-czerwone i trwa do dziś. Frankowski debiutował w Ekstraklasie za kadencji znanego poławiacza piłkarskich pereł - trenera Bogusława "Bobo" Kaczmarka, którego wkrótce za sterami Lechii Gdańsk zmienił Michał Probierz. To obecny selekcjoner wręczył 18-letniemu zawodnikowi koszulkę z numerem "10" pokazując jak bardzo w niego wierzy. Niebawem w Trójmieście pojawili się nowi właściciele klubu i Probierz musiał szukać sobie nowego miejsca, którym okazał się lubiany przez niego i gościnny Białystok oraz tamtejsza Jagiellonia. Tak się złożyło, że w pierwszej kolejce nowego sezonu "Jaga" podjęła Lechię z Przemysławem Frankowskim na ławce. Probierz wciąż pamiętał zwolnienie z Gdańska i na konferencji prasowej urządził happening mówiąc po niemiecku, czyniąc tym aluzję do pochodzenia nowych właścicieli Lechii. Gdy Biało-Zielony autokar odjeżdżał po meczu nad morze, "Franek" długo rozmawiał z trenerem Krzysztofem Brede, który był asystentem Probierza w Gdańsku i Białymstoku. Efektem tych rozmów było pojawienie się zawodnika w Białymstoku już za kilka dni, gdzie podpisał trzyletni kontrakt. Lechia Gdańsk oddała go za darmo, widocznie miała lepszych. Frankowski z miejsca dostał w "Jadze" numer "21", który wcześniej nosił Tomasz, który ma tak samo na nazwisko, wytrawny ligowy łowca bramek. Społeczność kibicowska "Jagi" jest ofiarna, ale długo nie mogła się do nowego nabytku przekonać, uważając że trener wystawia go na kredyt. To jednak szkoleniowiec miał rację, Frankowski grał w stolicy Podlasia 4,5 roku, trzykrotnie w tym czasie stając na ligowym podium - dwa razy drugie miejsce i raz trzecie. Na początku 2019 r. skrzydłowy odszedł za 1,5 miliona euro do amerykańskiego Chicago Fire. Ten rok był w ogóle wyjątkowy, bo w jego połowie "Franek" wziął ślub z wieloletnią partnerką, Aleksandrą Machaj (siostra piłkarza Chrobrego Głogów, Mateusza) a wśród gości weselnych byli m.in. trenerzy Probierz i Brede. Zdjęciem z wesela pochwalił się ten pierwszy. - Franiu, najlepszego z okazji ślubu dla Ciebie i Oli. Tylko dzięki swoje ciężkiej pracy jesteś w tym miejscu i wszystko przed Tobą. Miło, że byli piłkarze proszą byłego trenera na wesela - napisał na Twitterze ówczesny szkoleniowiec Cracovii w komentarzu do fotografii, do której pozował z panem młodym. Dziś Frankowski błyszczy w Lidze Mistrzów, a im lepsza będzie współpraca tych panów w kadrze, tym lepiej dla polskiej piłki nożnej. Maciej Słomiński, INTERIA