Nie każdy sportowiec dobrze radzi sobie w "życiu po życiu". Tomasz Kuszczak nie narzeka i nie patrzy za siebie. Spotkaliśmy się z nim w Rewa Park, osiedlu apartamentów wybudowanym przez bramkarza. Mieszkania na wynajem znajdują się dosłownie kilkadziesiąt metrów od urokliwej plaży w Rewie, położonej na północ od Trójmiasta. Maciej Słomiński, INTERIA: Co się dzieje w autobusie, który wiezie drużynę na mecz finałowy w Lidze Mistrzów? Tomasz Kuszczak, były bramkarz Manchesteru United, 11-krotny reprezentant Polski: - Myślałem, że zaczniemy od autobusu, który postawi Inter Mediolan w swoim polu karnym w finale Ligi Mistrzów, gdy zagra z Manchesterem City (śmiech). A tak serio: trzy razy jechałem takim autobusem na finał z Manchesterem United. Kolejno w Moskwie, Rzymie i w Londynie na Wembley. Oczywiście czuć skupienie, motywację, jedzie się na najważniejszy mecz sezonu, bardzo prestiżowy. Ale gdy rozglądasz się dookoła, gdy dookoła siedzą tak wielcy piłkarze jak Wayne Rooney, Edwin van der Sar, Cristiano Ronaldo, Paul Scholes i Ryan Giggs, presja przestaje być problemem i znika. Wielcy sportowcy są przyzwyczajeni do wielkiej presji. Przepraszam, jeśli nadużywam słowa "wielki". Nie ma problemu, grał pan w końcu w wielkim klubie. Wygrał pan pierwszy z tych finałów, gdy Manchester United na Łużnikach w Moskwie po serii rzutów karnych okazał się lepszy od Chelsea. - W żadnym z tych trzech finałów nie wystąpiłem na boisku, ogromna szkoda, bo w kampaniach, które prowadziły nas na szczyt grałem wcale niemało. Moskwa to fantastyczne wspomnienie. Święto całej rodziny United i to dosłownie - myśmy jako drużyna ze sztabem lecieli jednym samolotem, a nasze rodziny drugim. Życzę każdemu piłkarzowi przeżycia takiego dnia, a z kolei najgorszemu wrogowi nie życzę porażki w takim meczu. Wtedy w Moskwie piłkarze Chelsea byli tak bardzo blisko, a jednocześni tak daleko. Przegrana w finale takich rozgrywek, w dodatku w tak dramatycznych okolicznościach, w dodatku w strugach deszczu, jest strasznie bolesna. Nikt nie powinien wracać do domu ze spuszczoną głową po święcie sportu na tak wysokim poziomie. Niestety - sport jest jednocześnie piękny i okrutny. Wracając do autobusu, ale tego metaforycznego. Jak będzie wyglądał sobotni finał Champions League? Czy włoski autobus okaże się skuteczny? - Drużynę City czeka najtrudniejszy mecz w sezonie, nie tylko ze względu na stawkę, ale również czysto piłkarsko. Inter Mediolan będzie od pierwszej minuty starał się przeszkadzać ekipie Pepa Guardioli, uprzykrzać jej życie i wybić z rytmu. Włosi nie będą chcieli pozwolić City rozwinąć skrzydeł, jak to oni, w każdy dozwolony i niedozwolony sposób. Cieszę się, że mecz poprowadzi nasz sędzia Szymon Marciniak, to doskonały fachowiec i obecnie najlepszy arbiter na świecie. Nie chcę nikogo zniechęcać, ale moim zdaniem będzie to brzydki mecz. Inter postara się grać z kontry i szczelnie bronić, ale w mojej opinii w końcu pęknie i to angielska drużyna będzie górą. No właśnie - bardziej się pan cieszy, że trofeum może wrócić do Anglii, czy jednak byłemu piłkarzowi United przykro, że to sąsiedzi są na szczycie?- Sir Alex Ferguson mówił o City "noisy neighbours", ale to było na etapie, gdy United częściej byli górą. - Nie ma we mnie zazdrości czy zawiści, doceniam klasę sportową sąsiadów. Obiektywnie zasługują, żeby tam być i to nie tylko za ostatnie tygodnie, ale w przekroju całego sezonu. Jak panu podobał się półfinałowy rewanż City z Realem Madryt? - Dawno nie widziałem tak perfekcyjnego pokazu futbolu. Majstersztyk. Wyjątkowy mecz, niezwykła intensywność i styl. Real Madryt został zgnieciony i był bezradny, jakby I-ligowcy grali z zespołem ze szczebla niżej. Jak obecnie daleko Manchesterowi United do City? - Wszyscy oglądają plecy City, United nie jest wyjątkiem. W aktualnej formie ciężko dorównać drużynie Guardioli, w której wszystko się zgadza. Chcę jednak podkreślić, że United też robi progres, zakończony sezon trzeba uznać za udany - kwalifikacja do Ligi Mistrzów, finał FA Cup, ćwierćfinał Ligi Europy, by odpaść z późniejszym triumfatorem Sevillą. Jedyna plama to klęska z Liverpoolem. Oczywiście apetyty na Old Trafford są jeszcze większe, a tęsknota za bardzo dobrymi czasami wciąż świeża. W mojej opinii progres United jest widoczny, a wielu zawodników, w tym nieco zapomnianych, drugoplanowych zrobiło postęp - myślę o takich graczach jak Luke Shaw, Aaron Wan-Bissaka czy Diogo Dalot. Gdy rozmawialiśmy w 2021 r. przed finałem Ligi Europy, w którym United ostatecznie uległ Villarreal w Gdańsku mówił pan, że Ole Gunnar Solskjaer to trener na lata. Stało się inaczej, United na dobrą sprawę do dziś nie zastąpili Fergusona. - Wtedy uważałem, że Solskjaer znając klub od podszewki pójdzie dalej, że po drugim miejscu w lidze przyjdzie czas na mistrzostwo. Stało się inaczej, taka jest piłka. Erik ten Hag buduje zespół po swojemu, mnie się zawsze podobał holenderski styl, dlatego mocno mu kibicuję, zresztą tak jak każdemu trenerowi United. Jeśli chodzi o zastąpienie "Fergiego" - jego nie da się zastąpić, on jest jedyny w swoim rodzaju. Największym wyzwaniem dla ten Haga była współpraca z Cristiano Ronaldo. Po raz kolejny okazało się, że nikt nie może stać ponad klubem. - Wszystko przemija. Odszedł Cristiano, karierę zakończył Zlatan. Najlepsze czasy już dawno były za nimi, jednak uważam, że powrót Ronaldo na Old Trafford był logiczny. Powroty są trudne, zwłaszcza do tak wymagającej ligi jak angielska. W lidze włoskiej ,gdzie wcześniej występował CR7 intensywność gry jest jednak mniejsza. United Fergusona był inna drużyną niż obecnie, dominował w każdym meczu, miał być może najlepszy okres w historii, a Ronaldo był wtedy młody i głodny. Cała piłka nożna zmieniła się od czasu jego pierwszego pobytu na Old Trafford, coraz mniejszą rolę pełnia indywidualności. Holenderski trener przyszedł z Ajaksu, gdzie najwyższym dobrem jest drużyna. Szanował Ronaldo, ale ten przestał mu pasować do koncepcji, trudno żeby ten Hag wywrócił całą drużynę, aby dopasować ją do 37-letniego piłkarza. Portugalczyk zaczął grać ogony, na ławce pojawiła się kumulacja frustracji. Zaraz media wsiadły na Cristiano. Skończyło się nie fajnie, można było zakończyć porozumieniem. Faktem jest, że po odejściu CR7, Bruno Fernandes zaczął grać lepiej, a z nim cała drużyna. Podsumowując - ostatni rozdział Cristiano w United podzieliłbym na dwa etapy - dobry i efektowny początek i przykry koniec. A jak jest z pana etapami? Gdy rozmawialiśmy poprzednio telefon dzwonił non stop, ale nie sprawach sportowych, a budowalnych - była bajka o Bob the Builder, a pan stał się Tom the Builder. - Rzeczywiście zostałem budowlańcem na stare lata. Właśnie skończyłem budować osiedle apartamentów Rewa Park, na północ od Gdyni. Oferuję na wynajem apartamenty z widokiem na morze, w bardzo fajnym miejscu. Serdecznie zapraszam wszystkich kibiców Manchesteru United czy nie. Dla fanów "Czerwonych Diabłów" przygotowałem nawet coś a la ołtarzyk z pamiątkami z czasów mojej gry dla największego klubu świata. Maciej Słomiński, INTERIA